Wysysanie matki
"Matka" Stanisława Ignacego Witkiewicza jest dramatem rzadko wystawianym na scenach polskich teatrów. Bardziej popularne są takie sztuki jak: "Szewcy", "W małym dworku", "Kurka wodna", "Wariat i zakonnica" czy "Szalona lokomotywa", której wersja musicalowa Teatru Stu z Krakowa zdobyła chyba największe uznanie krytyków i publiczności. Dlatego wystawienie "Matki" w teatrze tarnowskim w mało znanej, młodej obsadzie aktorskiej, było dość śmiałym przedsięwzięciem artystycznym.
Witkacy fascynował i wciąż fascynuje. W zasadzie nie ma ani jednego dramatu, w którym nie wygarnąłby oglądającym i słuchającym jego przedstawień ludziom, co naprawdę o nich myśli, co sądzi na temat społeczeństwa, w którym przyszło im żyć, a najważniejsze jest to, że zdania wypowiadane przez aktorów, a napisane przez pisarza ponad siedemdziesiąt lat temu, dziwnie celnie trafiają w naszą rzeczywistość.
Ta wydawałoby się na pozór trywialna dygresja służy zupełnie czemuś innemu. Wielu krytyków próbowało zaszufladkować S.l. Witkiewicza mówiąc, że jego dramaty są wykładnią jego poglądów filozoficznych, awangardowymi sztukami, w których pisarz stara się przemycić swoje idee na temat teatru, "czystej formy" itd. Inni mówili, że są to często moralitety, a w przypadku "Matki" moralitety posunięte do zupełnego absurdu. Tak mówiono na przykład o pierwszej powojennej premierze "Matki "wystawionej w Teatrze Starym w reżyserii J. Jarockiego z muzyką K. Pendereckiego, lub po warszawskiej premierze w Teatrze Współczesnym z J. Englertem w roli Leona. Każda z tych wypowiedzi jest słuszna, więcej, każda potwierdza wysuniętą poprzednio tezę i pokazuje, że wystawianie i granie jego dramatów nie należy do łatwych. Wymaga bardzo dobrego przygotowania aktorskiego.
Zwróćmy choćby uwagę na postać Matki, bardzo dobrze graną w Tarnowie przez Ewę Pająkówną. Już sam Witkacy w opisie do tej postaci przedstawia ją jako osobę bardzo złożoną. Najpierw pokazuje zwykłą kobietę, której nie bardzo się w życiu ułożyło, osobą mówiącą i zachowującą się zwyczajnie, a następnie pokazuje ją w zupełnie innej konwencji, jako dystyngowaną matronę, hrabinę Obrock ("przez ck"),
później jako pijaczkę i narkomankę, aż w końcu jako młodą, dwudziestotrzyletnią dziewczynę, matkę noszącą w swym łonie małego Leonka. Słowa uznania luźna można również skierować pod adresem Grzegorza Kwasa - odtwórcy szalonego i jakże złożonego w swej osobowości Leona lub Olgi Przeklasy-Wójcik, odtwórczyni co prawda mniej skomplikowanej lecz dobrze zagranej roli, narzeczonej Leona - Zofii Plejtus. Bardzo ważnym elementem tarnowskiego przedstawienia "Matki" była muzyka w opracowaniu Piotra Rutkowskiego i Piotra Rybaka. Już pierwszy kontakt widza z kapelą żydowską chodzącą po foyer przed pierwszym aktem i przygrywającą ludziom rozbierającym się w szatni lub pijącym kawę, był pomysłem co prawda nie nowatorskim lecz dobrym. Później wspomniana kapela towarzyszyła dyskretnie aktorom, podkreślała nastrój przedstawienia, wprowadzała widownię do tego, co będzie się działo na scenie. Dyrektor a równocześnie reżyser tarnowskiej "Matki" - Jerzy Sopoćko mówił już wcześniej, że nie lubi w teatrze różnych udziwnień akustycznych, grania z taśmy magnetofonowej itd. "Wolę żywą, prawdziwą muzykę" i do swojego muzycznego gustu, jak mi się wydaje, przekonał większość widzów.
Wreszcie tempo dramatu i scenografia. Po pierwszym akcie ludzie opuszczali widownię jakby nieco zmęczeni zbyt długimi monologami. Co prawda, były one miejscami skrócone, lecz i tak w porównaniu z pozostałymi częściami dramatu, rozwijającymi się rytmicznie, czasami błyskawicznie, by znaleźć swą erupcję w ostatnim akcie - pierwsza od całości trochę odstawała.
Scenografia - prosta, utrzymana w witkiewiczowskim opisie, w kolorystyce czarno-białej, z symbolicznie spadającą "robótką" - została z umiarem i dobrze przez Teresę Czerską skomponowana z bogatymi w swej treści dialogami.
"Matka" w reżyserii Jerzego Sopoćki podoba się tarnowianom. Wręcz entuzjastycznie przyjęta została przez młodą widownię (brawa na stojąco, kwiaty rzucane na scenę), która podkreślała jej dydaktyczne przesłanie. Przez dorosłych widzów odbierana jest równie dobrze. Ktoś po premierze prasowej powiedział, że teatr to prawdziwy.