Artykuły

Trumienny dramat narodowy

W tarnowskim teatrze dokonano ostatnio niezwykłego odkry­cia. Otóż twórcy premierowego przedstawienia postanowili udowodnić, iż poczciwy nasz hrabia Aleksander Fredro wcale ko­mediopisarzem nie był. Czym w takim razie jest najpopularniej­sza jego sztuka, czyli osławiona "Zemsta"? Reżyser spektaklu Stanisław Świder odpowiada swą inscenizacją zaskakująco - ponurym dramatem narodowym, podczas oglądania którego na ustach widza nie ma prawa pojawić się najmniejszy uśmiech.

Tak naprawdę podczas pre­miery publiczność śmiała się tylko raz. Stało się to w mo­mencie, gdy na scenę wtoczo­no pokaźnych rozmiarów ko­nia, na którym zasiadał nieo­ceniony Papkin. Myślałby kto, że to zwierzak wywołał radość zgromadzonych teatroma­nów. Nie, sprawczynią tego faktu, stała się goła pupa Pap­kina, którą eksponował on ra­zem z przyrodzeniem, okry­tym jedynie skórzanym wo­reczkiem. Można to sobie wy­tłumaczyć tylko tym, że hra­bia był niezłym świntuchem, o czym wie każde dziecko, stu­diujące pod ławką "Sztukę obłapiania". Problem tylko w tym, że do całości spektaklu ma się to jakoś nie bardzo, podobnie zresztą jak kije ba­seballowe trzymane w dło­niach hajduków i pachołków.

Przedstawienie posiada bo­wiem niezwykle poważną wy­mowę, którą zapowiada już sa­ma scenografia. Miast malow­niczych zamków, odgrodzonych od siebie spornym mu­rem, widzimy na scenie ponu­re instalacje z metalowych konstrukcji i zaopatrzone w liczne drabiny. Na ścianach wi­szą trumienne portrety, które - o ile wiem - nigdy nie przed­stawiały żyjących osób. To zda­je się kolejna innowacja twór­ców przedstawienia, którzy po­szli jeszcze dalej, wieńcząc sce­niczny horyzont krzyżami, nieodparcie kojarzącymi się z wiejskim cementarzem.

W tej mrocznej scenerii, której nastrój podbudowuje takaż grobowa muzyka, roz­grywa się dramat waśni szlacheckich, mających odniesie­nie do kłótni narodowych, nie kończących się tu wcale powszechnym weselem i zgo­dą. Wręcz przeciwnie, strony sporu, mimo wygłaszanego kilkakrotnie tekstu o zgodzie, rozchodzą się każdy w swoją stronę z minami nie świad­czącymi w żaden sposób o ja­kimkolwiek pojednaniu.

Tak zrozumiałam przesła­nie reżysera, z którym choć się w żaden sposób nie zgadzam, to jednak szanuję. Natomiast nie mogę, mimo najszczer­szych chęci, wyrazić zgody na poniewieranie pięknego wier­sza Fredry. Większość aktorów grających w tym spektaklu ma poważne kłopoty z jego arty­kulacją, w czym rekordy bije

Jerzy Ogrodnicki w roli Papki­na. Z wykrzykiwanego przez niego tekstu nie zrozumiałabym dosłownie nic, gdybym nie znała wielu fragmentów "Zemsty" na pamięć.

Nic więc dziwnego, że sie­dzącą na widowni publicz­ność nie miał szansy rozba­wić choćby komizm słowny, którego - wbrew założeniom artystów - jest w "Zemście" pod dostatkiem. I wcale nie jest on taki gorzki, jak sądzi reżyser. Nasza szlachecka przeszłość, choć pełna waśni i sobiepaństwa miała w sobie mnóstwo uroku, do którego dziś w skrytości tęsknimy. Szkoda, że twórcy tarnow­skiego przedstawienia posta­nowili wdzięk ten zanego­wać, tym bardziej iż Fredrę mieliśmy jednego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji