Artykuły

Zrobili z Kuronia świętego

"Kuroń. Pasja według św. Jacka" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej-Stołecznej.

Atmosfera premiery w Teatrze Powszechnym podniosła, oczekiwania duże. Scenografia przypomina trochę izbę pamięci: białe ściany, zdjęcia. Z portretu uśmiecha się Kuroń, a z innych zdjęć Lipski, Michnik, Macierewicz... Zaczyna się od pyskówki z widowni. Ot, polityczna kłótnia trojga współczesnych Polaków. Jeden - kajający się inteligent (Michał Jarmicki) - przeprasza za błędy polskiej transformacji, powtarza za prof. Janem Królem, że "byliśmy głupi", a w Kuroniu widzi zapomnianego patrona lewicowej wrażliwości. Drugi - arogancki absolwent SGPiS z wąsem (Kazimierz Wysota) - broni Balcerowicza. Trzeci, a właściwie trzecia - "prawicowa feministka" - wyrzuca Kuroniowi protekcjonalny stosunek do kobiet i paktowanie z postkomuną.

"Kuroń. Pasja według świętego Jacka" rozpoczyna się więc teatrem politycznym - takim, jak rozumie go dziś reżyser Paweł Łysak, czyli raczej poczciwym niż gniewnym. Szansa na ciekawe przedstawienie umiera jednak niedługo po wejściu na scenę Kuronia. I nie jest to wina grającego go Oskara Stoczyńskiego, ale tekstu. I nadmiaru pomysłów kryjącego brak pomysłu. O Kuronia się tu jednak nie pokłócimy.

"Kuroń. Pasja według świętego Jacka" w Teatrze Powszechnym

Małgorzata Sikorska-Miszczuk lubi umieszczać swoich bohaterów w zaświatach, zawieszać między "dziś" i "wtedy", stawiać w sytuacjach symbolicznych. Tak było w jej dramacie o Katarzynie Kobro, tak było w wystawionej przez Łysaka w Bydgoszczy sztuce o księdzu Popiełuszce. Już "Popiełuszko" niewiele miał wspólnego z oryginałem. Sikorska-Miszczuk stworzyła raczej świeckiego humanistycznego świętego. Tu dokonuje kanonizacji historycznej postaci od razu w tytule sztuki.

Kompletnym nieporozumieniem jest towarzysząca Kuroniowi podwójna postać Ukochanej-Ojczyzny, spersonifikowanej Polski i Gai Kuroń w jednym. Jako Ojczyzna jest narcystyczna, toksycznie uzależniająca. I głupia. Jako żona Kuronia zamyka się w tej roli, nie istnieje autonomicznie. Debiutująca w Powszechnym po 30 latach w Teatrze Polskim we Wrocławiu Ewa Skibińska stara się, jak może, by ten zgrany koncept Polonii ożywić, ale nie udaje jej się uniknąć groteski.

Za dużo grzybów w barszczu - to częsty problem współczesnej polskiej dramaturgii. Tak jest też w "Kuroniu...", który zdaje się mieć pięć zakończeń, ale żadnej puenty. Wszystkiego po trochu i wszystko po łebkach, jakby Łysak odrabiał zadanie domowe: migawki z biografii, rewizje i aresztowania, współczesny spór o transformację i Kuronia jako jej ikonę, krytyka wojny w Iraku i dzikiego kapitalizmu, wreszcie nieporadnie skonstruowany epilog, w którym okazuje się, że wszystko, co widzieliśmy, to książka scenicznego pisarza - porte-parole Sikorskiej-Miszczuk. Gra go Grzegorz Artman, świetny aktor w słabej roli. Musi się zmierzyć z diabolicznym cenzorem w wieczorowym garniturze, oczywiście niezrealizowanym literatem (Grzegorz Falkowski).

Takich klisz jest wiele, a towarzyszą im rozpaczliwe próby nadania sztuce gorącej aury aktualności. "Zna pan Adriana Zandberga?" - rzuca sceniczny Kuroń i przypomina tekst napisany w 2001 r. przez Kuronia prawdziwego wspólnie z późniejszym współzałożycielem Partii Razem. Kuroń i Zandberg mówili wtedy o deficycie demokracji, nierównościach, nadużyciach podatkowych wielkiego biznesu. O tych sprawach w spektaklu jest raczej cicho, ale Zandberg potrzebny jest jako szybki sygnał, mrugnięcie okiem: "nadążamy za rzeczywistością".

"Włączcie mi telewizor" - prosi w zaświatach Kuroń, który chce zobaczyć współczesną Polskę i świat. I trudno mu się dziwić. Bo kontaktu z rzeczywistością w tym spektaklu brak. Nie znajdziemy w "Pasji..." ani sporu o dawną drogę Kuronia, ani jednego oryginalnego zdania o polskim "dziś", ani próby przyjrzenia się, jak idealizm zmaga się w polityce z szarością realiów.

Spektakl miał być w założeniu chyba apelem o empatię, której ikoną miałby być z kolei "święty Jacek". Aby liberał uśmiechnął się z sympatią na myśl o wielkim królestwie Polaków rządzonym przez Chrystusa i Maryję, a katolicki integrysta pomyślał ciepło o państwie opartym na poszanowaniu wolności. To szlachetne, ale mało przekonujące. Nie tylko dlatego, że społeczeństwo nie składa się z samych klasycznych liberałów i fanatycznych katolickich integrystów. Z tego powodu wyszło w Powszechnym kolejne prapolskie marzenie o sielankowej zgodzie. Polska inteligencja panicznie boi się konfliktu, ucieka w nostalgiczne fantazje, a politycznych fighterów z krwi, pragnień i mięsa przerabia na patronów w aureolach.

Najbliższe pokazy "Kuronia. Pasji według świętego Jacka" w Teatrze Powszechnym 21,22,23 i 24 lutego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji