Exodus i Psalm miastu Jeruzalem
Łatwo zauważyć, że dwie sceny Teatru Narodowego przypominają ostatnio estrady koncertowe. Orkiestra TN i chóry, własny - operowy oraz doangażowani goście z innych zespołów śpiewaczych, wykonują na nich zarówno pozycje wielkiego repertuaru symfonicznego i oratoryjnego, jak i opery w wersji koncertowej.
W niedzielę oba zespoły teatru zostały poddane wyjątkowo trudnej i niewdzięcznej (z racji tylko jednej prezentacji) - próbie profesjonalizmu. W sali im. Moniuszki zabrzmiał "Exodus" Wojciecha Kilara i "Psalmy Jerozolimskie" Noama Sheriffa. Oba dzieła zderzono ze sobą z racji wspólnego "hebrajskiego" tematu i składu wykonawczego. Ale to koniec cech wspólnych obu utworów. Są one absolutnie odmienne. Przybliżył je nieco do siebie Noam Sheriff. pod którego batutą "Exodus", utwór zadedykowany Krzysztofowi Zanussiemu, nabrał głębi i specyficznego orientalnego kolorytu.
"Psalmy Jerozolimskie" skomponowane z okazji 3000 lat miasta Jerozolima miały w Teatrze Narodowym swoje prawykonanie europejskie. Siedmioczęściowy, wymagający ogromnej obsady, utwór na cztery chóry, orkiestrę symfoniczną bez udziału skrzypiec i dwóch solistów został w warstwie literackiej oparty o wersety z "Księgi Psalmów". Kompozytor poświęcił go miastu, w którym egzystują trzy walczące o prymat nad ludzkością religie: judaistyczna, chrześcijańska i islam. Mistrzowsko zinstrumentowane poszczególne części gigantycznego dzieła zachwycają urodą oryginalnych współbrzmień, umiejętnie dozowaną ekspresją, pięknem partii chóralnych i solowych - zarówno tych przeznaczonych na dwa głosy męskie, jak skomponowanych dla kilku poszczególnych instrumentów. Dzieło, mimo iż trwa prawie godzinę, jest zwarte i świetnie skonstruowane. W wykonaniu polskich artystów pod batutą kompozytora zabrzmiało wspaniale.