Artykuły

Ewa Ignaczak: Wciąż tępię próżność i egoizm

- Teatr rozumiem jako platformę dialogu, narzędzie do interpretowania świata. Teatr odzwierciedlający społeczne lęki, budujący nadzieję. To właśnie dialog z widzem staje się racją bytu w teatrze, który nie bawi, nie "przedstawia" tylko zadaje pytania, prowokuje, wciąga w dyskurs - mówi Ewa Ignaczak. Twórczyni, która już od trzech dekad zajmuje ważne miejsce wśród najbardziej interesujących reżyserów teatralnych. W tym roku obchodzi 35-lecie pracy twórczej.

Katarzyna Sudoł: 35 lat pracy artystycznej, dziesiątki zrealizowanych spektakli i akcji społecznych - to na pewno okazja do podsumowań. Co poczytuje Pani za swój największy sukces?

Ewa Ignaczak: - Największym sukcesem, jako kobiety, w tym zawodzie, jest przetrwanie trzydziestu pięciu lat w kondycji twórczej, w zadaniu, które sobie kiedyś postawiłam. A tym celem była służebność teatru. Nigdy nie tworzyłam sztuki dla własnej przyjemności, dla indywidualnej kreacji. Teatr rozumiem jako platformę dialogu, narzędzie do interpretowania świata. Teatr odzwierciedlający społeczne lęki, budujący nadzieję. To właśnie dialog z widzem staje się racją bytu w teatrze, który nie bawi, nie "przedstawia" tylko zadaje pytania, prowokuje, wciąga w dyskurs.

Mówiąc o przetrwaniu, mam też na myśli niezłomność i konsekwencję w swej idei. Po przełomie w 1989 roku nie zagubiłam się w swoich dążeniach, nie uległam presji rynku, atrakcyjności łatwego poklasku i możliwego zysku, nie zrezygnowałam z wysokich ambicji artystycznych. Tego trzymam się do dziś.

Za sukces upatruję też oczywiście powstanie Sopockiej Sceny Off de BICZ w 2003 r. - pierwszej w Polsce instytucji, silnego centrum teatru niezależnego skupiającego trójmiejskich twórców, założonego z myślą o teatrach offowych-bezdomnych. Utrzymywana całkowicie przez miasto, wyposażona w potrzebne urządzenia techniczne, stanowiła bezpieczną przestrzeń twórczą.

Powstanie Teatru Gdynia Główna to kolejny ogromny sukces. Dzięki niemu wiem, że można z grupą ludzi stworzyć instytucję, będąc wciąż organizacją pozarządową. Wystarczy, że łączą nas więzi idei, wokół której budujemy wspólny cel. Wynik naszej pracy jest na miarę normalnej instytucji kultury. A być znaczącą instytucją w Trójmieście to też sukces. Narzędzia, jakie daje nam Gdynia, czyli budżet, budynek, wyposażenie, to są środki, które mają nam pomóc w robieniu ważnych rzeczy, w tworzeniu wartości dodanej do świata. TGG to następny etap, też bardzo inspirujący i ciekawy, ale zupełnie inny.

O Pani spektaklu "Oskar-zm" wg "Blaszanego bębenka" Guntera Grassa mówi się jako jednej z najważniejszych realizacji teatru offowego w Polsce. A czy Pani ma jakiś swój ulubiony spektakl, jakąś ukochana realizację?

- "Rankingu" spektakli dokonałam pod kątem dwóch kategorii: spektakl - przekroczenie - dla mnie, jako reżysera, rozwojowe twórczo, ale też aktorskie przekroczenie, oczekiwane czy nawet prowokowane przeze mnie jako reżysera. Oczywiście "Oskar-zm", spektakle na podstawie tekstów Bruno Schulza - "Di-do", Tomasza Mana - "Kochając błękitnookich", "Umiłowania", "Wieczorek anarchistyczny", "Gertruda". Oraz kategoria spektakli ważnych społecznie: "Gaz", "Noel Wspak", "Pomiędzy", "Epitafium dla władzy" i wiem, że na pewno będzie to "Burmistrz".

Ze "Stajnią Pegaza" osiągnęła Pani duży sukces, zebrała sporo nagród - tęskni Pani za tymi czasami?

Jeżeli mamy mówić o funkcjonowaniu teatru alternatywnego, to tęsknię za wspólnotowością całego zespołu, więzią, żywiołem, odpowiedzialnością grupową. Wtedy też inaczej funkcjonowało się w świecie. Teraz zespoły skupiają się na pieniądzach, wielości zadań, są skoncentrowane na sukcesie, często komercyjnym. Mało kto myśli dziś o ważności teatru w kontekście odbiorcy.

Oprócz twórczyni teatralnej jest Pani też zaangażowanym społecznikiem - jak ważnym elementem Pani pracy jest ta dziedzina życia?

- To jest równoważne dla mnie. Teatr jest narzędziem do pracy na rzecz innych, tego nie rozdzielam. Nie od dziś wiadomo, że teatr jako zjawisko społeczne ma potężną siłę oddziaływania na ludzi i ich postawy. Jestem bardzo silnie zorientowana na wymianę komunikatu z publicznością. Obecnie poświęcam swoje siły i energię na docieranie z teatrem do najmniejszych miejscowości Województwa Pomorskiego, w ramach wielu edycji projektu "Teatr Zajechał", na edukację nowego pokolenia widzów teatralnych oraz wychowywanie aktywnych i samodzielnych liderów społecznych w ramach "Lekcji Teatralnych" i "Praktyk Teatralnych". Aktywizujemy lokalne społeczności, jednocześnie zwiększając więzi mieszkańców z miastem i otwierając ich na nowe grupy społeczne poprzez koordynację festiwalu "Pociąg do Miasta". Nasz Teatr wychodzi do ludzi, jesteśmy blisko nich, a to daje nam ogromną wiedzę na ich temat i podpowiada, jak powinniśmy dalej pracować. Na szczęście to co dla nas jest ważne jest ważne również dla włodarzy i mamy w nich pełne poparcie.

Dokąd już "zajechał" Pani teatr?

- W ciągu ponad trzydziestoletniej działalności odnalazłam własną, oryginalną drogę rozwoju, zachowując przy tym swój charakter. Wciąż tępię próżność, brak dyscypliny, brak pokory, egoizm. Aktualnie model mojego teatru przypomina bardziej profesjonalny, gdzie istotny staje się efekt artystyczny, a członkami zespołu są już zawodowi aktorzy. Moje propozycje artystyczne i zawarty w nich kod nadawania i odbierania jest coraz bardziej doskonalony. Przez lata uczyłam ludzi języka swojego teatru i to jest nieustająca praca. Sądzę, że to jest największa wartość. Teraz jesteśmy coraz bliżej ludzi. Praca tutaj daje ciągłość, zaprasza się widzów do wspólnej podroży.

Czy praca w "Gdyni Głównej", po kilku latach, wciąż przynosi Pani satysfakcję? Tak duże doświadczenie wiążę się na pewno z momentami kryzysowymi. Ma Pani momenty zwątpienia?

- Tak, przynosi satysfakcję z roku na rok coraz większą. Bo to miejsce daje szansę bardzo dynamicznego rozwoju. Zarówno przestrzeń - podziemia dworca - uruchamia inny sposób myślenia i miasto, w które można twórczo inwestować. Co roku powstają nowe pomysły, projekty, mamy repertuar, stałą widownię - dziecięcą i dorosłą. Żaden rok nie jest powtarzalny, dynamika sprawia, że cały czas nam się chce i nie mamy czasu na kryzysy.

Zbliża się Pani jubileuszowa uroczystość w Teatrze Gdynia Główna, a wraz z nią premiera spektaklu "Burmistrz" w Pani reżyserii - czego możemy się spodziewać?

- Znakomitego tekstu Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, który jest genialny na te czasy - bo możemy dzięki niemu powiedzieć o wszystkim, co jest dzisiaj istotne. Ponadto dwudziestu jednorożców, burzowojny, odwiedzin Miss Nowego Jorku, wieczoru z poezją śpiewaną i zmartwychwstania umarłych.

I, wreszcie, jakie są Pani plany i marzenia zawodowe na kolejne lata?

- Chciałabym zrobić spektakl uliczny. A poza tym to dalej trwać w niezłomności.

***

Ewa Ignaczak

Urodzona w Sopocie. Reżyserka teatralna, animatorka kultury. Jedna z najbardziej aktywnych i najciekawszych twórczyń teatralnych na Pomorzu. Założycielka Sceny Teatralnej Żak w Gdańsku, Sceny na Piętrze w Elblągu oraz Teatru Stajnia Pegaza, z którym zrealizowała ponad 40 premier. W 2003 roku założyła Sopocką Scenę Off de BICZ. Pomysłodawczyni i organizatorka licznych projektów teatralnych, polskich jak i zagranicznych. Laureatka wielu festiwali w kraju i zagranicą. Dyrektor i współzałożycielka Teatru Gdynia Główna.

W tym roku obchodzi 35-lecie pracy twórczej, które świętować będzie w Teatrze Gdynia Główna, 3 lutego. W ramach jubileuszu odbędzie się premiera wyreżyserowanej przez nią sztuki pt. "Burmistrz" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji