Dym z kadzidła
OSOBA podpisana (ama) zamieściła w 15 numerze "Polityki" na kolumnie "Fusy, Plusy i Minusy" tekścik pt. "Dym z kadzidła". Kuriozalny całkowicie i to tak dalece, że trzeba współczuć redakcji "Polityki": tym razem czytelnikiem, który nie zrozumiał o co chodzi był jej własny dziennikarz.
Mój tekst o teatrze Janusza Wiśniewskiego ("Tu i Teraz" nr 12) za "ogromniasty panegiryk" może uznać tylko ktoś, kto go nie przeczytał nawet w połowie. "Smarowanie miodem" - jeżeli już o to chodzi - Janusza Wiśniewskiego i jego twórczości uprawia natomiast od dawna "Polityka" i jej ludzie - patrz recenzje Tomasza Raczka na ten temat w "Polityce" i "Rzeczpospolitej". (Widać Pani Krzemień nie czytała felietonu na XVI kol., gdzie na Wiśniewskim nie zostawiono suchej nitki - POLITYKA).
Podobnie rzecz ma się z "kadzidlanymi dymami".
Mój tekst był tekstem krytycznym, tyle, że nie było w nim - istotnie - inwektyw i powierzchownych opinii w rodzaju - "nie podoba mi się".
Twórczość Janusza Wiśniewskiego zasługuje na omówienie rzetelne i analizę drobiazgową.
Najwyraźniej "Polityce" brak pomysłów na Fusy i Plusy, skoro drukuje żarciki uderzające w nią samą.
Mam nadzieję, że (ama) od dawna zaopatrzona jest (zaopatrzony? Ejże, chyba jednak zaopatrzona...) w maskę przeciwgazową: kadzidła dla Janusza Wiśniewskiego wyprodukowano przecież przy ulicy Dubois.
A może (ama) tak dalece została już zadymiona nimi, że straciła zdolność czytania i to, co jest dowodem wątpliwości i zastrzeżeń bierze - oślepiona rodzimym dymem z kadzidła - za coś wręcz przeciwnego?
A może (ama) boi się napisać, że kadzi "Polityka", a ponieważ bardzo chce zaprotestować przeciwko kadzeniu, szuka pretekstu gdzie się da. Kali ukradł, czy Kalema ukradli - wszystko jedno.
Współczując okadzonej (okadzonemu) pozostaję z szacunkiem Teresa Krzemień
OD AUTORKI
Skrytykowaliśmy delikatnie kilka afektowanych sformułowań krytyka teatralnego, na co krytyk zareagował nerwowo i się obraził. To by dopiero było śmieszne, gdyby co drugi skrytykowany artysta pisał do krytyka protest w żądaniem wydrukowania togo w gazecie.
Zostało już wyjaśnione na łamach, że redakcyjny recenzent lansuje swoich ulubieńców na własną odpowiedzialność, jak również, że inicjały można rozszyfrować w stopce redakcyjnej, bo nie są to numerki. (ama)