Artykuły

Dzieci rewolucji dają show po 145 latach. Usłyszymy starą śpiewkę w nowym stylu

"Komuna Paryska" Agnieszki Jakimiak i Weroniki Szczawińskiej w reż. Weroniki Szczawińskiej w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Jarosław Reszka w Expressie Bydgoskim.

"Komuna Paryska" - eksperyment artystyczny, kontrowersyjny jak jego temat

Już samo wystawienie dziś w Polsce przedstawienia z "komuną" w tytule wymaga odwagi, bo pachnie prowokacją. Ale co my wiemy o Komunie Paryskiej?

Precz z komuną! Czy okrzyk, wznoszony ostatnio przy okazji niemal każdej awantury z politycznym podtekstem, odnosi się także do Komuny Paryskiej i tworzących ją komunardów? Sądzę, że mało kto z krzyczących "Precz z komuną!" umiałby na to pytanie odpowiedzieć. Komuna Paryska i komunardzi zniknęli nam o oczu, tak jak Władysław Broniewski i jego poemat na temat komuny. Większość Polaków wie, kim był generał Jan Henryk Dąbrowski. A ilu wie, kim był generał Jarosław Dąbrowski, który dowodził wojskami komunardów i za ideały komuny oddał życie?

To nie jest spektakl edukacyjny

Z przedstawienia "Komuna Paryska", przygotowanego w bydgoskim Teatrze Polskim, mający luki w wykształceniu Polak tego się nie dowie. Reżyserka Weronika Szczawińska i dramaturżka Agnieszka Jakimiak (obie są też autorkami większości tekstów) otwarcie mówią zresztą, że - po pierwsze, nie jest to spektakl edukacyjny. Po drugie zaś, nie wymaga od widza wiedzy na temat tego, co wiosną 1871 roku działo się w oblężonym Paryżu. Choć - trzeba dodać - bez takiej wiedzy zrozumienie niektórych pojawiających się na scenie symboli i symbolicznych scen będzie trudne.

Z uznaniem i... przymrużeniem oka

- Cześć, Bydgoszcz! - krzyczy w pierwszej scenie w stronę widowni Jan Sobolewski. Aktor występuje w kostiumie przypominającym bal gałganiarzy albo... koncert rockowej megagwiazdy. Z podobną fantazją ubranych jest pozostałych około dziesięciu osób na scenie (Małgorzata Witkowska ma np. na sobie białą suknię z zakładkami, czerwone majtki w grochy i czarne kalosze). Skojarzenie z koncertem jest nieprzypadkowe. Przez najbliższą godzinę uczestniczyć bowiem będziemy w prawdziwym koncercie, którego wykonawcy zatrącają to o punk, to o trans, to wreszcie o dźwięki kojarzące się z... Warszawska Jesienią. Zespół powstał w 1871 r. Potem rozpadł się, jego członkowie poszli różnymi drogami. Tu następują dowcipne, świetne filmowe wstawki "wywiadów" z członkami zespołu Komuna Paryska, którzy opowiadają o przyczynach rozpadu ich bandu oraz o dalszych swych losach. Jeden grał następnie z Hendrixem i Marleyem, drugi organizował performans, przetaczając sobie świńską krew. Teraz członkowie Komuny Paryskiej zeszli się wreszcie, by zagrać koncert. W tle scenografia, pokazująca paryski ratusz z napisem "Wolność, równość, braterstwo", siedzibę władz komuny, spaloną podczas walk. Widz zaczyna rozumieć przesłanie spektaklu. Demokratyczne idee komunardów rozpalają się i przygasają na palenisku zachodniej cywilizacji, ale ogień nie gaśnie.

Śpiewać na scenie każdy może

Przedstawienie jest też efektem eksperymentu artystycznego, zainspirowanego pomysłami wcielanymi w życie przez komunardów. Zespół Komuna Paryska nie ma lidera, o jego pracy nie decyduje producent ani impresario. Jest wolną kooperatywą artystów, wnoszących własne pomysły i mogących odmówić realizacji pomysłu kolegi. W efekcie słuchamy muzyki w części wykonywanej przez muzycznych dyletantów (w projekcie uczestniczy tylko dwóch profesjonalnych muzyków) i songów śpiewanych przez aktorów bez solidnego przygotowania wokalnego. Trzeba przyznać, że wypada to nie najgorzej, choć zasłyszany przeze mnie w radiu pomysł wydania płyty ze ścieżką dźwiękową "Komuny Paryskiej" uważam za przejaw sadyzmu.

Kolejne spektakle: wtorek (17.01), środa (18.01.) o godz.19.00

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji