Artykuły

Żony i melony w Powszechnym

"Żona potrzebna od zaraz" Edwarda Taylora w reż. Jakuba Przebindowskiego w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Dyrektor Ewa Pilawska doskonale wyczuwa swoją publiczność. "Teatralny serial", bo tak roboczo nazwano cykl spektakli połączony postacią mężczyzny w spódnicy, wzbogacił się o nowy odcinek. Niektórzy widzowie chodzą już do Powszechnego "na Nadię", a właściwie "na Wójcika".

Jim Watt, młody makler giełdowy, wpadł w tarapaty. Od tego, jak ugości na kolacji swego szefa, zależy jego kariera. Bill McGregor jest konserwatystą, jako prezes Towarzystwa Moralnej Odnowy lubi odwiedzać pracowników w domach - tak najłatwiej sprawdzić, jak się prowadzą. Watt żyje z dziewczyną na kocią łapę, a Helen nie zgadza się udawać małżonki. "Żona potrzebna od zaraz". Na odsiecz przybywa Nadia, pomoc domowa. Jak się zakończy moralna inspekcja?

Wójcik w roli Nadii

Problem w tym, że zbyt szybko się tego domyślamy. Sztuka Edwarda Taylora do wybitnych nie należy, fabuła jest przewidywalna, a poziom żartów słownych niekiedy niebezpiecznie pikuje (ten o melonach jest z wczesnej podstawówki). Czy realizatorzy nie mają przypadkiem zbyt niskiego mniemania o widzach?

Przyglądając się reakcjom publiczności, miałam wrażenie, że bardziej niż perypetie bohaterów bawi ją Arkadiusz Wójcik w roli Nadii. Wystarczy, że wyjdzie na scenę - w szpilkach, sukience, z trwałą ondulacją i tapetą na twarzy - już wzbudza salwy śmiechu. Tekst Taylora jest wyłącznie pretekstem do kolejnego zabawienia widzów postacią ukraińskiej pomocy domowej (stereotypy narodowe nie są bez znaczenia; mniej czytelne dla polskiego widza drwiny ze Szkotów w "No Dinner for Sinners" w "Żonie" zastąpiło podśmiewanie się z sąsiadów zza wschodniej granicy).

Nadię widz Powszechnego zna z dwóch fars Marca Camolettiego - "Boeing Boeing" oraz "Pomoc domowa". Tę drugą wyreżyserował Jakub Przebindowski i najwyraźniej jest kasowym hitem, bo kreację Wójcika postanowiono ponownie wykorzystać. To nie sequel czy prequel - nie ma żadnych odniesień fabularnych do tekstów Camolettiego, "Żonę potrzebną od zaraz" napisał inny autor. Raczej "crossover" ("krzyżówka") - tak w typologii "fanfików", czyli wariantów tekstów tworzonych przez ich fanów, określa się zabieg przeniesienia popularnego bohatera w realia innego świata. I to się sprawdza - w przerwie podsłuchałam kilka rozmów, z których wynika, że niektórzy chodzą do Powszechnego "na Nadię", a właściwie "na Wójcika". Podejrzewam, że "teatralny serial" na "Żonie" się nie zakończy.

Rysowane grubą krechą

Reżyser Jakub Przebindowski przygotowywał "Żonę potrzebną od zaraz" z myślą o premierze w kinie Bałtyk (na czas remontu budynku spektakle prezentowane na Dużej Scenie zostaną tam przeniesione - ale dopiero wiosną). Integralną częścią spektaklu są projekcje filmowe. Publiczność widzi np. miejsca inne niż salon, w którym rozgrywa się akcja - sypialnię Helen i Jima czy mieszkanie Nadii. Aluzje filmowe Przebindowski przemycił też w rysach postaci, ale wątpię, żeby widz odczytał nawiązania do Charliego Chaplina czy Bustera Keatona. Rysowane grubą krechą postaci mogą irytować, a Damian Kulec jako Jim i Karolina Krawczyńska jako Helen wypadają sztucznie i blado. Jakub Kotyński nie przekonuje w roli hipokryty McGregora.

Najbardziej podobała mi się scenografia Witka Stefaniaka, który tworząc geometrycznie skomponowaną przestrzeń, zainspirował się twórczością nowojorskiego designera Christophera Colemana. Na pewno nie jest to farsa dla każdego, ale miłośnicy "Szalonych nożyczek" i "Pomocy domowej" będą zadowoleni.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji