Artykuły

Za głośno

Żeby dostrzec całe bogactwo bohaterów Geneta, trzeba dokładnie wsłuchiwać się w dialogi, uważnie obserwować zachowa­nie aktorów na scenie, podpatrywać każdy ich gest, ruch twarzy spowodowany natych­miastową zmianą nastroju.

Niełatwo dobrze przygotować i dobrze zagrać Geneta. Trzeba wyjątkowego wyczucia i prawdzi­wego mistrzostwa, aby nie zepsuć tego, co w jego sztukach jest najcenniejsze - wysmakowanych dialogów, zaskakujących nastrojów, różnych "tro­pów" poruszanych tematów, później natychmia­stowej zmiany tempa rozmów, przerw, bezruchu i ciszy. Te ostatnie trzy elementy są chyba naj­ważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze do za­grania w każdym dramacie i na każdej scenie.

Z reżyserem Rafałem Matuszem rozmawia­łem kilka dni przed tarnowską premierą "Pokojó­wek". Mówiliśmy o Genecie i o jego prowokacyj­nych sztukach, o teatralnej modzie na brutalność, seks i szokowanie. Oglądałem także czerwoną toaletkę, widziałem białą szafę w czarnych koron­kach zawierającą wyzywające kreacje Pani. I pod­dałem się temu nastrojowi. Oczekiwałem czegoś wyjątkowego, co zresztą obiecywał reżyser.

Kilka dni później byłem na premierze. Zauwa­żyłem te same meble (dodano jeszcze wygodne łoże ustawione pośrodku), natomiast z obu stron jak przy bokserskim ringu zasiedli widzowie, któ­rzy tym samym również znaleźli się w nowej, in­nej sytuacji. Wspomnieć należy jeszcze o spryt­nym wykorzystaniu w sztuce drzwi wejściowych na małą scenę, które automa­tycznie stały się bardzo ważnym elementem scenograficznym... Skromnie, inaczej, ale w sam raz. Pomysł wydał mi się zatem trafiony, tym bardziej że najważ­niejszym elementem, jakby uzu­pełniającym scenografię, był ruch (dobrą fizyczną formą ak­torek zajął się Ryszard Głuszak z Fitness Klubu "Relax"). Zapro­szeni na premierę tarnowianie mieli zatem aktorów jak na dło­ni, czego prawdopodobnie ży­czyłby sobie sam autor, lubiący teatralne wiwisekcje.

Czar i dobry nastrój prysły jednak po dziesięciu, piętnastu minutach. A szkoda, bo wydarzenia na scenie wydawały się ciekawe. Świetny tekst, pomimo dobrej gry aktorek (szczególnie Elżbiety Grucy), został częściowo zmarnowany. Wydaje mi się, że błąd tkwił w zbyt głośno pro­wadzonych dialogach. Efekt był taki, że widz czuł się początkowo zdezorientowany i miał kłopoty ze skupieniem się na treści. Tym bardziej że po­kojówki Geneta to nie wiejskie, potulne dziewu­chy, ale przebiegłe, wyrachowane w swym dzia­łaniu pannice (trochę brakuje im tej cichej żmijowatości), knujące otrucie Pani.

Generalnie akcja - moim zdaniem - prowadzo­na jest zbyt szybko. Godzina dziesięć minut jak na "Pokojówki" Geneta to trochę za mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji