Artykuły

Niech będzie pochwalony

Bo i jest za co.

Tarnowski Teatr im. Ludwi­ka Solskiego wkroczył w Pol­ską Reformę Generalną w sposób, którego nie sposób nie zauważyć. Wokół spadają wstydliwe zasłony, coraz mniej rozmaitych tabu, ale w innych teatrach konserwa wciąż trzyma mocno, wciąż tylko nieśmiałym szeptem powtarza się prawdę od daw­na wszystkim znaną: kto na­prawdę rządzi w większości teatrów, no kto?

Inni męczą się, a w Tar­nowie głasnost: dyrektorem artystycznym została oficjalnie mianowana pani Barbara Wałkówna-Zbiróg, żona dy­rektora naczelnego, pana Jó­zefa Zbiróga.

Po Ryszardzie Smożewskim, który (obracając się, bez cudów, w kręgu artystycznych możliwości Tarnowa) z teatru w Tarnowie uczynił placówkę żywą i głośną, ślad zaginął. Teatr tarnowski pod nowym kierownictwem artystycznym rozpoczyna nowy etap swojego istnienia.

Pytanie, jakie zapewne pad­ło podczas pierwszej konfe­rencji rodzinno-programowej brzmiało: co uczynić, aby w teatrze nadal było pełno a o teatrze głośno, lecz by zara­zem nie wzbudzić niczyich podejrzeń, że teatr ten chce myśleć, zmuszać do myślenia, albo w jakiś inny sposób wy­różniać się na generalnie bez­płciowym obliczu polskich teatrów prowincjonalnych (tzn wszystkich poza trzema czy czterema wyjątkami w kraju)? Odpowiedź na powyższe py­tanie jest doskonale znana - patrz repertuar teatrów j.w. - interesujące było na który z wariantów zdecyduje się Teatr im. Solskiego. Wariantów jest bowiem kilka: modne sa­mograje, zawoalowany seks, lektury szkolne, Piłsudski i legiony, klasyka niewątpliwa i nieszkodliwa plus zawsze mile widziane rozmaitej maści baj­ki dla dzieci. No i oczywiście wariant najmodniejszy: cokol­wiek, na co zaproszenie przyj­mą nasi purpuraci.

Kobiety zawsze cechował niezwykły praktycyzm. Cherchez la femme! czyli szukajcie kobiety, gdy zobaczycie, że ktoś mistrzowskim strzałem ugodził jednocześnie dwa lub trzy barany.

Tym strzałem jest bez wąt­pienia tarnowska realizacja "Betlejem polskiego" Lucjana Rydla a także pozostały re­pertuar teatru, który jakże zręcznie wychodzi naprzeciw wszystkim wariantom, ba! wnosi własny wkład w dzieło kastracji teatru polskiego, preferując nasze ukochane mi­ty.

Biorąc pod uwagę uczci­wość, prawdomówność, dobro­tliwość, miłość bliźniego, sza­cunek dla pracy, brak zawiści, moralność seksualną, sto­sunek młodzieży do rodziców i w ogóle starszych itp., społeczeństwo polskie bez wątpie­nia należy do najmniej kato­lickich społeczeństw świata. Ale w Polsce ważniejsze od faktów są szyldy. Rzeczywistość milknie wśród promien­nych mitów. Dzięki temu, m. m., kochamy Lucjana Rydla. Tarzamy się w pyle przed legendą Piłsudskiego. I powarkujemy dziko, gdy jakiś (na­szym zdaniem) idiota powie na przykład, że jeśli idzie o potrzeby inwestycyjne, świą­tynie nie są chyba najważ­niejsze, że poświęcony tej sprawie społeczny zapał moż­na by..., no, idiota!

Mit o Polaku Najprawdziw­szym Katoliku, Który Cierpi Nie Za Swoje Winy Albowiem On Najlepszy Jest I Tylko Historia Dlań Niełaskawa znajduje w "Betlejem pol­skim" Rydla upostaciowanie doskonałe. Kobieca intuicja Pani Dyrektorowej Zbirógowej uzupełniła Rydla o To Co Nas Właśnie Porywa - w tarnowskiej inscenizacji słu­chamy na przemian "Lulajże Jezuniu" i "My, Pierwsza Brygada" - w ten sposób zbli­żyliśmy się do ideału. Naprawdę widziałem owację na stojąco sali, wypełnionej szczelnie słuchaczami tarnow­skiego seminarium duchowne­go; w pierwszym rzędzie kla­skali dwaj Dostojni Purpura­ci. Niech będzie pochwalony tarnowski Teatr im. Solskiego. To była naprawdę dobra ro­bota. "Dla kogo, dla kogo?" popiskiwał Kermit u mojego boku, ale Kermit jest prote­stant z Hollywoodu i zawodu, więc najpierw spacyfikowałem płaza a potem posłałem go na Małą Scenę teatru, gdzie Bar­bara Katarzyna Radecka przy­gotowała kolejny mit polski; "Łotrzyce" Agnieszki Osiec­kiej.

Agnieszka Osiecka od wielu lat pisze bardzo zgrabne i pomysłowe piosenki, na prze­mian albo dokładnie o niczym, albo proponujące to, co Praw­dziwy Polak i Katolik po pro­stu uwielbia: - leżeć pod gruszą na dowolnie wybranym boku i mieć to, co na świecie najświętsze: święty spokój. Niestety, ostatnio pisać zaczęła także sztuki, a dramaturg z niej żaden. W rezultacie pery­petie dwóch przechodzonych artystek estradowych "na tra­sie" nie budziłyby niczyjego za­interesowania, gdyby nie to, że autorka wie o swoim talencie tekściarki i fastryguje nikłą akcję kilkoma piosenkami. Pozwala to odtwarzającym ty­tułowe "łotrzyce" paniom Ewie Cypcarz-Boguckiej i Małgorza­cie Wiercioch pokazać się od dobrej strony.

Kermit, było nie było fa­chowiec i autentyczny show-man, założył się nawet ze mną w sprawie przyszłej ka­riery aktorskiej pani Ewy Bo­guckiej, dla której rola Walerii w "Łotrzycach" jest pierwszą główną ro­lą teatralną. Tzn. Kermit twierdzi, że pani Ewa będzie dobrą piosenkarką, a nie aktorką, ja zaś stwierdziłem, że odwrotnie Pani Ewo, od Pani zależy, czy wygra Żaba czy Człowiek, życzymy wszy­stkiego sławnego! W każdym razie niech Pani jak najszyb­ciej ucieka z Tarnowa, bo kobitka od kobitki nigdy nie powinna oczekiwać niczego dobrego..

Ponadto - i tu byliśmy z Kermitem absolutnie zgodni - z Tarnowa należy uciekać także i dlatego, że miasto to przeżywa ostatnio kompletny upadek gastronomii, Kochani: tam naprawdę nie ma gdzie zjeść przyzwoitego obiadu! Rządy w zakresie strawy duchowej są w rękach kobie­cych, niech tam zawszeć można mieć nadzieję pamię­tając precedens jeleniogórski pani dyrektor Aliny Obidniak. Ale pozbycie się z Tarnowa prawie wszystkich szefów ku­chni gdy na całym świecie wiadomo, że tylko mężczyźni potrafią naprawdę dobrze gotować? To straszne, w mie­ście z taką gastronomiczną tradycja i wojewódzkimi am­bicjami. Odmieńcie to tarnowscy włodarze. Na wieki wieków, amen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji