Pan Bóg ma katar
Jacqueline Onassis i Maria Callas, murzyński nacjonalista Malcolm X i gejowski bojownik Harvey Milk, prezydent Nixon i chiński satrapa Mao Tse-tung - to bohaterowie oper, jakie powstały na świecie w ostatnich kilkunastu latach. Oper, o których nie mamy pojęcia, bo poza "Echnatonem" Glassa, wystawionym w Łodzi, i dziełami Pendereckiego pokazywanymi z patriotycznego obowiązku nie widzieliśmy w Polsce nic. Ciekawe, co powiedziałaby nasza widownia na "Greka" autorstwa Marca--Anthonyego Turnagea - kwartet na matkę, ojca, syna i... opiekacz do grzanek? O to, by polscy melomani kompletnie nie stracili kontaktu ze współczesnością, zatroszczyli się Norwegowie. Premiera "Sery" Henrika Hellsteniusa była możliwa głównie dzięki skandynawskim pieniądzom. Zamiast opiekacza mamy drabinę, na której siedzi zakatarzony Pan Bóg, zużywający dziesiątki chusteczek do nosa. Pewnego dnia wysyła na ziemię krnąbrną Serę, by pozbierała (na płytę CD!) wszystkie dźwięki, bo hałas powoduje chaos. Zabawa z filozoficznym podtekstem jest świetna, bo libretto napisał brat kompozytora, sławny dzięki scenariuszowi filmu "Elling", a muzyka, choć określana groźnie jako "spektralna", jest pełna wdzięku i pomysłowa. Małe, a cieszy.