Artykuły

Skandal? Zgubiliśmy wątek

- Sprawa skandalu powraca do nas jak bumerang, jednak jakiś czas temu straciliśmy już wątek - co, kto i po co? Wszyscy urzędnicy, którzy wypowiadali się w naszej sprawie, wykazywali się brakiem odpowiednich kompetencji - mówi PIOTR WĘGRZYŃSKI, twórca katowickiego Teatru Suka Off.

Z Piotrem Węgrzyńskim [na zdjęciu], twórcą i aktorem uznanego za skandalizujący Teatru Suka Off, którego przedstawienie "Clone Factory" torunianie mieli okazję zobaczyć na tegorocznej Klamrze, rozmawia Anna Pawłowska:

Jak opisałby Pan spektakl? Co jest w nim najważniejsze? Jakie jest jego przesłanie?

- "Clone Factory" dotyczy tematu manipulacji ciałem i seksualnością człowieka. Media i koncerny medyczne kreują kolejne modele klonów - narzucają społeczeństwu nową tożsamość, fizyczność. Nad wszystkim czuwają najczęściej "starsze wersje klonów". Wszystko zamyka się w przerażającą klamrę ciągłych wymuszonych przemian i modyfikacji. Wśród całej sztuczności, jedyną prawdą o człowieku staje się jego fizjologia. Nie odpowiadamy na pytanie, jak żyć ani co jest złe a co dobre. Nie my ustalaliśmy reguły współczesnego świata. Możemy tylko wskazywać elementy, które nas niepokoją, intrygują, podniecają, sprawiają przyjemność. Dajemy widzom pełną swobodę interpretacyjną.

W sztuce wykorzystywana jest estetyka fetish body art. Na czym to polega?

- Body art to jedna z najmłodszych form z nurtu performance. Obecnie niewielu artystów decyduje się na wykorzystywanie ciała w tak ekspansywny sposób - poddawanie go modyfikacjom na scenie. Body art z elementami fetish wywodzi się z angielskich klubów undergroundowych. Był to okres, kiedy jeszcze kolczyk w męskim uchu wzbudzał sensację. We wspomnianych klubach dokonywano pierwszych akcji artystycznych, używając technik znanych kulturom prymitywnym. Piercing - przekłuwanie ciała, skaryfikacje - nacinanie skóry, podwieszanie ciała na hakach, wszystko to zostało wpisane we współczesną kulturę białego człowieka. Poszukując podobnej formy do rytuału religijnego, podczas którego najczęściej dokonywało się modyfikacji, współcześni artyści wpisali swoje działania w przestrzeń sceniczną. W Polsce fetish i body art nadal kojarzone są negatywnie. Krytycy mają nikłe pojęcia o najmłodszym pokoleniu artystów ciała, urodzonych po 1960 r. Wciąż żyją przeszłością, a body art, mimo że, jak wspomniałem, jest bardzo młodym zjawiskiem, bardzo szybko się starzeje. Dosłownie i w przenośni. Kto z krytyków sztuki podejmujących dialog z nami w tej sprawie słyszał o nurcie body hacktivism? Potencjalnemu odbiorcy te obrazy kojarzą się z dziwnymi klubami i postaciami z filmów science-fiction.

W Waszych spektaklach pojawiają się drastyczne sceny.

- Nie ma nic poza tym, co codziennie możemy zobaczyć w telewizji. Media elektroniczne z cierpienia uczyniły show. Porównujemy to do uczestnictwa w wypadku samochodowym. Podczas naszej akcji nie śmiejemy się i nie puszczamy oczka do widza. Ludzie przyzwyczajeni są do komiksowego bólu i krwi. Przy zderzeniu z rzeczywistymi sytuacjami w większości reagują histerycznie. A przecież tak się rodzimy. W bólu, nadzy, pokryci krwią. Zawsze też są tacy widzowie, którzy uważają, że to za mało. Spodziewali się fontanny krwi, wypruwanych wnętrzności i orgii. To smutne, co współczesna kultura robi ze świadomością złożoności człowieka. Z drugiej strony, oczywiście, każdy może nam zarzucić to samo: co my z nią robimy.

Dlaczego wybraliście taką estetykę, formę, taki rodzaj ekspresji teatralnej?

- Ponieważ wydała się nam najbardziej naturalna. Ograniczamy zbędną ekspresję do minimum. Wydarzenia, które świadomie wywołujemy, wystarczająco mocno wpływają na nas, aby udawać cokolwiek. Ciało traktujemy jako medium, kto tego nie rozumie, wykazuje się brakiem wiedzy i ignorancją. Żyjemy tu i teraz, nie 30 czy 60 lat temu i mówimy przy pomocy ciała o tym, co nas dotyczy. Przez parę lat wypracowaliśmy własną, oryginalną formę, łączącą performance - realizm i teatralność - kostium, scenografia. Z jednej strony zarzuca się nam zbytnią plastyczność i dosłowność, z drugiej zbyt dużą teatralizację i przesyt treści.

Z Suką Off wiązał się niejeden skandal...

- To bardzo irytujące. Nigdy nie podejmowaliśmy tematów politycznych i religijnych. Pojawiały się pewne wątki, ale były całkowicie uniwersalne, pozbawione jednoznacznej symboliki. Teraz też nie chcemy przyczyniać się do przedłużania spirali absurdalnych dyskusji na temat, który w żaden sposób nie jest kreatywny i stymulujący do działania. Sprawa skandalu powraca do nas jak bumerang, jednak jakiś czas temu straciliśmy już wątek - co, kto i po co? Wszyscy urzędnicy, którzy wypowiadali się w naszej sprawie, wykazywali się brakiem odpowiednich kompetencji. Czy potraktowałaby Pani poważnie diagnozę lekarską z ust hydraulika? Niestety, tacy ludzie wpływają na naszą rzeczywistość. To oddziaływuje na naszą pracę, ogromnie nas rozprasza. Problemy natury politycznej przesłaniają właściwą treść. Na szczęście, za granicą nie mamy takich problemów.

Katowicka grupa artystyczna istnieje od 1995 roku. Koordynatorem wszystkich działań jest jej założyciel Piotr Węgrzyński. Stały skład stanowią również Sylwia Lajbig-Węgrzyńska i Mirosław Matyasik W spektaklu "Clone Factory" obok małżeństwa Węgrzyńskich gra brytyjka Helen Louise Burough, performerka słynąca z nakłuwania, przecinania ciała na scenie. Grupa oskarżona została przez burmistrza warszawskiej Pragi o szerzenie pornografii w spektaklu - "Flesh Forms".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji