Artykuły

Przewodnik teatralny Kamzy

"Skocznia w Jerozolimie" Pawła Kamzy w reżyserii autora w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Pisze Andrzej Lis, członek Komisji Artystycznej XXIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Od dwudziestu lat oglądam przedstawienia Pawła Kamzy. "Skocznia w Jerozolimie" jest też dwudziestą oglądaną przeze mnie jego pracą.

Zaczęło się w Szczecinie, też, jak teraz, w Teatrze Współczesnym, w styczniu 1997 roku, kiedy Kamza zrealizował swoją wersję "Kartoteki" Różewicza. Główna postać tamtego przedstawienia, czyli Bohater, zbudowany był z dwu postaci: Ojca i Syna; Kamza konstruował na scenie "podwójną" biografię. Bohater fotografował w tym przedstawieniu wszystko co spotkał, a z jego zdjęć powstał album, w którym każde ujęcie mogłoby w przyszłości stać się początkiem nowej opowieści. I oglądając od tamtej pory przedstawienia Kamzy w teatrach Legnicy, Kalisza, Poznania, Nowej Huty czy Zielonej Góry nieustannie miałem wrażenie, że autor tworzy kolejne rozdziały. Od zawsze były w nich frazy ze Starego i Nowego Testamentu oraz fragmenty dziennika podróży, przybierające często formę poetyckiego komentarza. Celne i zwięzłe opisy charakteru spotykanych ludzi, obyczajów i obrazów układały się w literacką fotografię odwiedzanych miejsc. Ten rozbudowany pamiętnik zawsze opatrzony był również szczegółowymi przypisami, cytatami z filozofów, poetów, świętych, znajomych. Cząstki owych opowieści odnaleźć można w pisanych przez Kamzę sztukach. I to wszystko razem: opowieść, tekst sztuki, przypisy oraz galeria zdjęć, dopełniając się tworzą spektakl. Od aktywności widza, od tego czy zechce zapoznać się nie tylko z tym co na scenie, ale także i z tym co ma stanowić kontekst dla przedstawienia, wyjaśnienie, podpowiedź, zależy jak bardzo uda się sam spektakl. Ile zbuduje się sensów, a ile nigdy nie zaistnieje.

"Skocznia w Jerozolimie" też tworzy się po trosze ze wszystkiego: z przedstawienia, z programu, ze zdjęć. Gdyby widzowi dołączyć jeszcze tekst sztuki, być może niektóre z zagadek przedstawienia byłyby łatwiejsze do rozwiązania. Choćby taka czy Ksiądz, bohater spektaklu, to Józef Tischner. Juliusz Tyszka w opublikowanej w portalu Teatralny.pl analizie niezwykle starannie wykazuje, że Ksiądz ze spektaklu nie może być Tischnerem, bo nie zgadza się chronologia. W sztuce, na początku drugiej sceny, Ksiądz mówi: "9 marca, dotarłem do Wenecji, dworzec Santa Lucia. Do Tel Awiwu nic już nie lata. Atak Państwa Islamskiego w kurorcie Ejlat". No tak, ataki Państwa Islamskiego na Ejlat zaczęły się w roku 2010 roku, ksiądz Józef Tischner zmarł w roku 2000. Ale z drugiej strony data dzienna nie jest przypadkowa. Bohater sztuki chce dojechać do Jerozolimy na swoje urodziny, a Tischner urodził się 12 marca. Więc może to podróż "zdwojonego" bohatera, takiego jak w tej Kartotece sprzed dwudziestu lat. Czyżby tym młodszym podróżnikiem był sam autor?

Ksiądz ze "Skoczni w Jerozolimie" grany z pozytywnymi emocjami przez Wojciecha Sandacha ma zapewne coś i z pielgrzyma Tischnera, i z podróżnika Kamzy. Jest młodszy od nich obu, ale może bardziej zdeterminowany. Do czego? Do odkrywania tajemnicy zmartwychwstania jak Tischner, o którym wiadomo, że chciał pisać o tym książkę? Nie jestem pewny. Ale ważniejsze jest być może to, że w czasie podróży spotyka postacie z biografii księdza profesora, które stawiają mu zasadnicze pytania, a on nie jest gotów do odpowiedzi. Choćby wtedy, gdy w scenie weneckiej Róża (Grażyna Madej) pyta: "Żałujesz, czasami w bezsenny świt, że się rozstaliśmy??". Ksiądz odpowiada dość zagadkowo: "Ten tego, czułem się wtedy, jakbym duszę powiesił na haku". A będąc już w Jerozolimie w dialogu ze Staszkiem Marusarzem (grany przez bardzo energetyczną Barbarę Lewandowską) wyzna: "Może po maturze było trzeba ożenić się z Różą? Miłość to definicja Boga. Może mielibyśmy, to i owo, dzieci?". Ksiądz został księdzem, a Staszek Marusarz jako młoda dziewczyna skacze teraz na Górze Oliwnej, na której czasem pada śnieg. W jednym z przypisów zamieszczonych w programie, mamy słowa Tischnera z książki Wojciecha Bonowicza Kapelusz na wodzie: "Skrycie myślę, że Pan Bóg da mi w drugim życiu możliwość poskakania na nartach". Może to właśnie jest zmartwychwstanie?

W innym przypisie czytamy zdanie Olofa Lagercranztza: "Kto przedsięwziął długą podróż do Jerozolimy, wyznaczył sobie zarazem inną podróż - przez całe życie do miasta bożego". Paweł Kamza nigdy nie podróżuje najprostszą i najkrótszą drogą do celu. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby do Jerozolimy jechał przez górę Fudżi, spod której dostawałem już od niego zdjęcia.

Róża ze "Skoczni w Jerozolimie" przypomina Księdzu ich wzajemną wspólną młodość. I robi zdjęcia. Aparat fotograficzny w przedstawieniach Pawła Kamzy to coś więcej niż powtarzający się rekwizyt. To świadectwo jego obecności, oko Opatrzności, inskrypcja, przy pomocy której, niczym rzemieślnik, mistrz malarski, znaczy swoje dzieło. To też sposób oglądania rzeczywistości, porządkowania i opowiadania o niej. Czym dla niego jest zdjęcie? Sposobem poznawania świata? Zapisywaniem tajemnic? Początkiem jakiejś historii? Porządkowaniem pamięci? Przed Różą używała aparatu Arabka Hagar, główna postać z "Cienia Józefa" (Teatr im. Bogusławskiego, Kalisz), przez cały spektakl fotografująca pary odwiedzające jej atelier w związku z szykowanym kalendarzem z współczesnymi Józefami i Maryjami na rozpoczynający się dwudziesty pierwszy wiek. Nosiła też aparat Marzena, ta, która "kochała Bogdana W." (Teatr Łaźnia Nowa, Kraków) za jego zwyczajność i prawość, tak trudną do sfotografowania, jak jej uczucie do niezłomnego bohatera w czasach narastającego zła.

Zatem powtórzmy, na przewodnik teatralny Pawła Kamzy składają się: przedstawienie, tekst sztuki, program, zdjęcia. W każdym z tych elementów jest coś co uzupełnia pozostałe. Istnieją co prawda osobno, ale razem tworzą bogatszy świat wyobraźni. Twórca przywiązuje do tego wielką wagę, niezależnie czy pracuje w zawodowych teatrach, czy na malutkich scenach. Pamiętam przedstawienie w Legnicy w Stowarzyszeniu Inicjatyw Twórczych "Zimno, duszno mi", gdzie widowisku towarzyszył długi i wyczerpujący komentarz autora o motywacjach i okolicznościach przygotowań. Wciąganie widza w wielowymiarowy świat spektaklu zmusza do namysłu, skupienia, staranności. Z tej gry buduje się pamięć. I być może w ten sposób przewodnik robi się wspólny.

**

Paweł Kamza SKOCZNIA W JEROZOLIMIE. Reżyseria: Paweł Kamza, scenografia: Iza Kolka, muzyka: Paweł Moszumański, reżyseria ruchu: Marlena Bełdzikowska, Witold Jurewicz. Premiera w Teatrze Współczesnym w Szczecinie 9 kwietnia 2016.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji