Artykuły

Gorycz Figara

Po dłuższej przerwie Teatr Dramatyczny ponownie zaprasza na nowe przedstawienie, poczynając sobie bardzo ambit­nie jak na obecne możliwości sięgnięto bowiem po "Wesele Figara" Pierre'a Beaumarchais, wymagające wirtuozerii aktor­skiej nawet w epizodach.

Jak każdy szlagier repertua­rowy stuleci, również 1 to arcy­dzieło Commedie Francaise wy­magało od sceny współczesnej czegoś więcej niż tylko po­prawnego przedstawienia. Tekst Beaumarchais broni się wpraw­dzie znakomicie, zwłaszcza w tłumaczeniu Bohdana Korze­niewskiego, lecz przecież nie tylko tekst decyduje o walorze spektaklu teatralnego. Przydało, by się jeszcze nieco więcej dyscypliny reżyserskiej, smaku plastycznego, ucha na subtel­ności klasycznej komedii fran­cuskiej, a wreszcie - maestrii aktorskiej. "Wesele Figara" za­służyło sobie, doprawdy, na więcej teatralnego blasku.

Oczywiście, że można zawsze liczyć na młodzież, która szczel­nie wypełniła widownię ogląda­nego przeze mnie spektaklu. Dla niej już samo zetknięcie z frywolną miejscami sztuką Beau­marchais musi być wdzięcz­nym odkryciem, zaś lubiany i popularny Wiesław Gołas - skutecznie zwracający na sie­bie uwagę w roli zamkowego ogrodnika Antonia - pozosta­wia pewnie niezatarte wrażenie. Spektakl jest bardzo nierówny aktorsko, a udane epizody w rodzaju Don Guzmana Tu­mana (Wojciech Pokora) jedy­nie pogłębiają takie wrażenie. Jedni grają z dystansem, ba­wiąc się tekstem, inni zupełnie tracą umiar, wcielając się w swoje role z wilczym apetytem. Obok uroczej, pełnej wdzięku Iwony Głębickiej w roli Zuzan­ny pozostaje niestety pustka, jaką wytwarza Jolanta Nowak w roli Hrabiny. Żałośnie wypa­dły wszystkie sceny z Cherubi­nem, obsadzonym - operowym zwyczajem - przez dziewczynę, pomimo że sopran nie jest tu nikomu do niczego potrzebny. Słabe okazały się sceny taneczne, niewiele wnoszą piosenki z muzyką Tomasza Kiesewettera. Słowem, mizernie wyglądałoby to "Wesele Figara" w Teatrze Dramatycznym, gdyby nie...

Janusz Gajos w roli tytułowej - ot, co nadaje temu spektak­lowi właściwy wymiar i ponad­czasowy wydźwięk. Może nieco przyciężki jako Figaro, może za mało ruchliwy, a jednak to on trzyma całe przedstawienie. Jest w nim coś z Kubusia Fatalisty, jest i głębsza refleksja, jaką nosi dziś w sobie każdy Polak, ale nade wszystko - dźwięczy w jego interpretacji owa gorycz życiowego niespeł­nienia, gorycz Figara.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji