Artykuły

Nacjonalista niewymiarowy

"Mosdorf. Rekonstrukcja" Beniamina B. Bukowskiego w reż. autora w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Stanisław Godlewski w Gazecie Wyborczej - Poznań.

"Mosdorf. Rekonstrukcja" Beniamina M. Bukowskiego jest głosem przeciwko polaryzacji opinii i stereotypom. Zamiast twardych, oznajmujących haseł proponuje raczej pytania i wątpliwości.

Świetnie się złożyło, że dwa teatry poznańskie dały w tym samym sezonie premiery poświęcone ikonom ruchu narodowego w Polsce - mam na myśli spektakl "Myśli nowoczesnego Polaka. Roman Dmowski (nieautoryzowana biografia)" w reżyserii Grzegorza Laszuka w Teatrze Polskim oraz najnowszą premierę w Nowym, czyli "Mosdorf. Rekonstrukcja", gdzie autorem tekstu i reżyserem jest Beniamin M. Bukowski. Świetnie się stało nie tylko dlatego, że dwie instytucje sięgnęły po podobny temat (choć Roman Dmowski i Jan Mosdorf ideowo się nieco różnili), lecz także z tego powodu, że zrealizowały go w bardzo odmienny sposób. O ile u Laszuka całość utrzymana była w formie koncertu z jasnym i dobitnym przesłaniem ("Roman Dmowski to zły i głupi człowiek"), o tyle Bukowski raczej zadaje pytania, stroni od ostrych tez i polaryzacji opinii ("albo z nami, albo przeciw nam"), których ostatnio w Polsce pełno.

Nacjonalizm wiecznie żywy

Bo przedstawienie w Nowym, oczywiście, nie jest żadną rekonstrukcją życia Jana Mosdorfa, przeciwnie - jest raczej próbą przedstawienia biografii z dużymi elementami spekulacji. Opowieść zaczyna i kończy Antonina Choroszy, która niczym antyczna erynia próbuje ścigać nacjonalistę. Choroszy, w przeciwieństwie do reszty obsady, która raczej odgrywa epizody związane z życiem założyciela Obozu Narodowo-Radykalnego, przywołuje współczesną perspektywę - cytuje skandaliczne wypowiedzi polityków i anonimowych internetowych forumowiczow o uchodźcach, Romach, Żydach. W ten sposób twórcy pokazują, że tak naprawdę nacjonalizm, któremu bardzo blisko do faszyzmu, nigdy nie zniknął, lecz przeciwnie - pozostał niemal niezmienny. To porównanie nacjonalizmu i faszyzmu zaczyna się już od drugiej sceny. Na dwóch lustrzanych postumentach stoją Łukasz Chrzuszcz (Mosdorf) i Sebastian Grek (Hitler) - obaj mówią podobne dowcipy o Żydach, uważają, że destabilizacji ich ojczyzn winni są Żydzi i komuniści. Obaj też ubrani są w bieliznę, co oczywiście odejmuje im powagi i sprawia, że ich bliźniaczo podobne przemowy brzmią jakoś niepoważnie - brakuje tutaj tych pięknych mundurów, rytmu, charyzmy i estetyki, tego co Susan Sontag nazwała "fascynującym faszyzmem". Zamiast tego jest dwóch mężczyzn w bieliźnie, jąkających pod nosem antysemickie żarty. Takich interesujących i efektownych pomysłów inscenizacyjnych jest więcej (nawet za dużo), jednak główny trzon fabularny to relacja o życiu Jana Mosdorfa.

Słaba myślowa przewrotka

Relacja to szczególna, bowiem sam Mosdorf mówi w niej nie za wiele -jedynie wjednej scenie Łukasz Chrzuszcz podchodzi do mikrofonu i powtarza słowa przemowy współczesnego nacjonalisty, która zostaje puszczona z offu. Poza tym Chrzuszcz gra wycofanego chłopaka, który zamiast budować ONR, woli raczej pogadać z Tatarkiewiczem (Tadeusz Drzewiecki) o Kartezjuszu i Arystotelesie, o potrzebie silnej idei dla zbudowania lepszej rzeczywistości (Mosdorf uzyskał - pod promotorską opieką Władysława Tatarkiewicza - tytuł doktora filozofii).

Nacjonalistyczne, antysemickie hasła wykrzykują raczej inni - postaci i narratorzy, którzy kręcą się dookoła bohatera, który paradoksalnie, wydaje się mocno nieokreślony. Pod kątem konstrukcji przypomina to trochę "Kartotekę" Różewicza, tylko niestety w przypadku tego tematu ten patent jest trochę nietrafiony. Świetnie, że Bukowski nie chce polegać na stereotypach, siać wątpliwość i głosić pochwałę podważania, niepewności zamiast głoszenia radykalnych i ostatecznych prawd. Bardzo ciekawie pokazuje mniej znane fakty z życia bohatera, na przykład to, że Mosdorf w Auschwitz pomagał więźniom - również pochodzenia żydowskiego. Przypomnienie o tym, że życie ludzkie nie jest jednowymiarowe, zaś poglądy mogą ulegać zmianie, jest dziś bardzo cenne. Jednak zbyt mała obecność samej postaci Mosdorfa, niewykorzystanie w pełni jej potencjału osłabia myślową przewrotkę spektaklu.

No bo skoro mamy podważać, zamiast orzekać, to jak to odnieść do dzisiejszych nacjonalistów? Także wyrzec się swoich założeń, spróbować zrozumieć, porzucić(choćby na moment) swoje przekonania? Czy to powinno działać w obie strony? Czy mamy jakiekolwiek prawo oceniać drugiego człowieka? Po czym sądzić-po poglądach czy czynach? Czy należy te sfery rozdzielać? Gdzie jest granica relatywizmu?

Sam fakt, że spektakl Bukowskiego prowokuje do takich pytań sprawia, że jest dziś szczególnie istotny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji