Artykuły

Muzyk w czarnym kapeluszu

- Sala - prawdziwa sala teatralna - ze sceną i wygodnymi fotelami. A w niej pełno dzieci. Są i mamusie, tu i ówdzie widać także tatusia. Dzieci są 6-letnie, niektóre jeszcze młodsze, a najstarsze pewnie nie mają więcej jak 10 lat. Dlatego ciągle się pytają - kiedy to już się zacznie?

Wtem słychać odgłos - jakby samochód nadjeżdżał i na sali zrobiło się ciemno. Z bocznych drzwi wychodzi pan - młody, miły, uśmiechnięty. Jest ubrany w czarny garnitur, z długim surdutem, a na głowie ma czarny kapelusz. Staje przed kurtyną - kłania się dzieciom w jedną, drugą stroną. Kurtyna rozsuwa się. Na scenie stoi duży fortepian. Tak zaczyna się bajka "O zaczarowanym fortepianie".

Co tam za różne rzeczy się działy!

Ten pan w czarnym ubraniu to Muzyk. Przyniósł dwie małe laleczki - kukiełki, Pacusię i Pacusia. One bardzo lubią, gdy im się gra i przy tym graniu ubierają się, jedzą śniadanie i pracują w ogródku.

Ale prócz nich raz po raz zjawia się na scenie psotnik - Dysonans, taki złośliwy duszek, który ciągle przeszkadza. Oto np. jak Muzyk nie widzi - Dysonans obiema rękami wali w fortepian, aż brzydkie, zgrzytliwe rozchodzą się tony. Tego psotnika trzeba przecież złapać i jakoś go obłaskawić. Pomagają w tym wszystkie dzieci na sali, a nawet jeden chłopczyk zaproszony został w tym celu na scenę.

- Jest, jest. Tu, tu się pokazał - krzyczą dzieci. Lecz z Dysonansem nie łatwa sprawa.

Zawsze potrafi się wymknąć i coś nowego zbroić. Sala ucisza się, gdy Muzyk gra ładne piosenki, np. o słonku. Dzieci mówią, że słonko jest jak balonik i na scenie ukazuje się czerwono-złoty balonik. Ale już do fortepianu zakradł się psotnik - Dysonans i tak zabębnił, że aż zrobiła się burza i zaczął lać deszcz. Dzieci mówią, że deszcz to lecąca z konewek woda. I na scenie także pokazał się cały sznur zawieszonych koneweczek. Ale nawet straszna burza nie wystraszyła psotnika.

Muzyk więc kładzie się na fortepianie i udaje zemdlonego. Pacusia i Pacuś bardzo są zmartwieni i ratują go jak mogą, ale bez skutku. Wtedy zbliża się Dysonans. I on też bardzo się zasmucił i już teraz szczerze pomaga pacynkom. A więc okazało się, że i Dysonans ma dobre serce.

Na to tylko czekał Muzyk. Wstał i już wszyscy razem zastanawiają się, co na przeprosiny ma zrobić Dysonans. Niech zagra ładnie na fortepianie. I bajka skończona.

A teatr, w którym to się działo, nazywa się po prostu "Lalka" i mieści się w Pałacu Kultury w Warszawie. Sztukę o zaczarowanym fortepianie napisał Jan Wilkowski, ten sam, który występował jako Muzyk w czarnym kapeluszu. Piosenki ułożył Jerzy Dobrzański, a pani Staniecka, Sadurzanka i pan Pękalski poruszali lalkami za sceną oraz mówili za nie i śpiewali, bo chyba sami rozumiecie, że lalki ani tańczyć, ani śpiewać nie umieją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji