Artykuły

Z myślą o 700-leciu Lublina

- Przyjmuje się, że Antonina Mikłaszewicz-Campi była najlepszą wykonawczynią partii w operach Mozarta. Kompozytor z myślą o niej miał też napisać wspaniałe dzieło "Czarodziejski flet". Fragmenty m.in. tej opery zaśpiewa w filharmonii znakomita sopranistka Joanna Woś - mówi dr Jan Sęk. Dyrektor Filharmonii Lubelskiej opowiedział m.in. o I Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Wokalnej. Jego patronem jest Mikłaszewicz-Campi.

Tomasz Kowalewicz: W Filharmonii trwa I Międzynarodowy Festiwal Sztuki Wokalnej, któremu patronuje Antonina Mikłaszewicz-Campi. Dlaczego właśnie ona?

Dr Jan Sęk [na zdjęciu]: Antonina Mikłaszewicz, po mężu Campi, urodziła się w Lublinie 10 grudnia 1773 roku, a zmarła w Monachium 30 września 1822 roku. Jej szczęściem był fakt, że już w dzieciństwie uzyskała dzięki ojcu gruntowne wykształcenie muzyczne. Wielka jej kariera jako śpiewaczki operowej rozpoczęła się wiosną 1789 roku, kiedy to król Stanisław August Poniatowski ufundował dla niej stypendium na studia muzyczne w Warszawie i powierzył kształcenie adeptki Pietro Persichniemu, dawnemu kapelmistrzowi zespołu muzycznego. Na dalsze losy młodziutkiej Antoniny przemożny wpływ miały gościnne popisy włoskiej trupy teatralnej w stolicy. Występowała wówczas na scenie m.in. z jej członkiem Gaetano Campim, leciwym już wiekowo basem. Razem z całym zespołem udała się na początku 1791 roku na dalsze tournée do Pragi. Tam sformalizowała węzłem małżeńskim swoją znajomość z Campim. W stolicy Czech rozpoczęła się tak naprawdę jej wielka kariera, i to w wymiarze europejskim. Występowała praktycznie w większości renomowanych scen operowych: w Pradze, Wiedniu, Berlinie, Lipsku, Wrocławiu, Warszawie czy Lwowie. Powszechnie porównywano talent naszej maestry z gwiazdą operową Angeliką Catalani. Przyjmuje się, że była najlepszą wykonawczynią partii w operach Mozarta. Kompozytor z myślą o niej miał też napisać wspaniałe dzieło "Czarodziejski flet". Fragmenty m.in. tej opery zaśpiewa 13 stycznia w filharmonii znakomita sopranistka Joanna Woś. Jej recital "Antonina - perła z Lublina" zakończy festiwal, który zorganizowaliśmy z myślą o uczczeniu 700-lecia nadania praw miejskich Lublinowi.

Jeden z pierwszych koncertów festiwalu poświęcony był pamięci Heleny Świdy-Szaciłowskiej. To ważna postać dla lubelskiej filharmonii?

- Pielęgnujemy wspomnienia o muzykach i śpiewakach, którzy w sali koncertowej naszej filharmonii umilali nam powszednie dni, rozbudzając zarazem - często od dzieciństwa - wrażliwość na doznania duchowe i artystyczne. Śpiewaczka Helena Świda-Szaciłowska, która zmarła w 2016 roku, karierę zawodową zaczynała jako romanista w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. To było jeszcze na początku lat 50. ubiegłego wieku. Jej marzeniem było jednak profesjonalne śpiewanie, dlatego już w okresie studiów uczyła się u renomowanej lubelskiej pedagog Marii Borer-Wyleżyńskiej, a później w stolicy u maestry Olgi Olginy. Działalność artystyczną na większą skalę zainaugurowała w Warszawie współpracą z Polskim Radiem. Na początku lat 60. została solistką istniejącej wówczas Państwowej Opery Objazdowej. Po roku zaś, po przesłuchaniach konkursowych, została jako mezzosopranistka zaangażowana do Teatru Wielkiego. Jej wielki talent bardzo szybko zauważono także w Lublinie. Stałą współpracę nawiązał z nią w drugiej połowie lat 50. ówczesny dyrektor filharmonii Andrzej Cwojdziński. W 1961 roku otrzymała stały angaż i pracowała tu przez wiele kolejnych lat.

W środę mogliśmy też posłuchać zespołu muzyki dawnej Konfranternia Caper Lublinensis. To grupa, która działa w filharmonii od tego sezonu artystycznego.

- Powołanie do życia zespołu muzyki dawnej i tym samym poszerzenie spectrum możliwości twórczych filharmoników było moim starym marzeniem. Taki plan jest w praktyce niezmiernie trudny do wykonania, ponieważ konieczne jest iunctim w postaci specjalistycznej wiedzy z zakresy kultury i obyczajów wieków minionych oraz muzyki historycznej na poziomie akademickim. Konieczne jest także posiadanie autentycznych instrumentów z epoki lub ich wiernych lutniczych kopii. Na szczęście od kilkunastu lat takich pasjonatów, i to o ugruntowanych umiejętnościach, zaczęło skokowo przybywać zarówno w Polsce, jak i w Europie. Nie jest jednak to li tylko moda. Widać wyraźnie, że licząca się część młodszej generacji muzyków opuszczających mury uczelni muzycznych pragnie przyporządkować swoją karierę zawodową promowaniu utworów muzycznych sprzed kilku wieków. Nowo założoną orkiestrę kameralną opatrzyliśmy nazwą Konfraternia Caper Lublinensis. To nawiązanie do Sebastiana Klonowica, słynnego twórcy, członka Konfraternii Literackiej przy kościele pw. Świętego Ducha. Nabór do zespołu został przeprowadzony w kilku turach w drodze konkursów. Część z jego członków zadebiutowało już na naszej sali koncertowej we wrześniu. Jednak formalna inauguracja pracy pełnego składu miała miejsce 16 grudnia. Konfraternia Caper Lublinensis z towarzyszeniem chóru Lutnia Lubelska zaprezentowała wówczas kilka utworów Jana Sebastiana Bacha, w tym słynny Magnificat D-dur.

Czy koncertom i recitalom festiwalowym towarzyszą jeszcze jakieś imprezy?

- Tak, tylko jedna, ale nader interesująca. Ubogaceniem festiwalu jest towarzysząca mu impreza w postaci I Ogólnopolskiego Konkursu Wokalnego dla studentów wydziałów artystycznych wyższych uczelni. Zorganizował go Wydział Artystyczny Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Zwycięzcą została sopranistka Daria Lahotska z Ukrainy, która obecnie studiuje w naszym mieście. W nagrodę Filharmonia Lubelska zapewni jej udział w koncercie lub recitalu w 2017 roku. Myślę, że jest to dobry krok w kierunku zorganizowania w przyszłości w ramach festiwalu międzynarodowego konkursu dla młodych adeptów śpiewu solowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji