Artykuły

Triumf woli nad pesymizmem

„Lesbijki i geje wspierają górników!", „Precz pestycydy!" — okrzyki w Sejmie? Akurat nie tym razem. W końcu jaki sylwester, taki cały rok, awantur dość. Narodowy Stary Teatr pod wodzą Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego szykuje ostatnią w tym roku premierę. Pierwszy pokaz Triumfu woli w sylwestra.

Za Artystów możemy temu duetowi kłaniać się w pas. Rozemocjonowany galopującą akcją widz finał niemal każdego odcinka przypłacał palpitacjami. Myślał o właśnie obejrzanych zakamarkach teatru, do których bez wsparcia kamery pewnie nigdy by nie dotarł. I na długo (aż do kolejnej części serialu) zostawiał w głowie obrazy nieżyjących dyrektorów Teatru Popularnego w Warszawie, którzy mimo odejścia na tamten świat mają się całkiem nieźle. Choć pojawiły się zarzuty o zbyt „branżowy" serial, to właściwie jaki miałby być rzetelny serial o teatrze, jeśli nie mówiony językiem inspicjenta czy slangiem aktorskim?

Artyści Strzępki i Demirskiego emitowani przez Telewizję Polską zrobili swoje (niejeden widz po obejrzeniu kilku odcinków — chociaż kto obejrzał pierwszy, ten całej serii już nie odpuścił — szczerze zainteresował się teatrem i tym, co za jego kulisami). Teraz czas na wspólny spektakl duetu.

Fantastyczni

Tytuł Triumf woli nie ma nic wspólnego z niemieckim filmem propagandowym Leni Riefenstahl z 1934 r. Strzępce i Demirskiemu daleko do skłaniania się ku tematyce Hitlera i NSDAP. Jak mówią twórcy, Triumf woli to sztuka z optymistycznym przesłaniem i spektakl będący galą optymizmu oraz wiary w człowieka. — To, co się dzieje na zewnątrz, jest przyczyną, dla której powstaje nasze przedstawienie. Rzeczywistość doszła do punktu, w którym już nic nie ma. Nie da się reagować na nią w tradycyjny sposób, zostały przekroczone granice. Dosyć złych wiadomości, dosyć otwierania Facebooka czy gazety i umartwiania się. Pokażmy, że ludzie mogą być fantastyczni, a rzeczy, które robią, często nieprawdopodobne i okupione nadludzkim wysiłkiem i bólem, mogą zmieniać rzeczywistość — mówi Monika Strzępka. Wtóruje jej Juliusz Chrząstowski wcielający się w postać Dumnego i wściekłego (górnika). — Na pierwszej próbie założyliśmy sobie, że opowiadamy tylko dobre historie. Dlaczego? Bo to, co za oknem, nie dodaje nam skrzydeł. Nie chcemy być pesymistyczni i krytykować, nie chcemy dolewać oliwy do ognia. Chcemy pokazać, że można, że na tym świecie są dobre historie. A człowiek potrafi przenosić góry — zdradza aktor.

Młotem i dłutem

Zrządzeniem losu bohaterowie Triumfu woli lądują na wyspie (nawiązanie do Burzy Szekspira). Tam, zdani wyłącznie na siebie, będą usiłowali zmierzyć się z własną historią. Postać grana przez Chrząstowskiego (notabene najlepszego aktora Narodowego Starego Teatru w sezonie 2015/2016) to kreacja nawiązująca do historii przypomnianej w filmie Dumni i wściekli. Wielka Brytania, rok 1984. Brytyjscy górnicy walczą o miejsca pracy, w tle toczy się konflikt na linii Żelazna Dama Margaret Thatcher i przywódca Krajowego Związku Górników Arthur Scargill. Jedyną grupą społeczną, która decyduje się na poparcie żądań górników, są geje i lesbijki.

Nie bez przyczyny Chrząstowski wspomina o przenoszeniu gór. W spektaklu bierze udział 13 aktorów. Każdy z nich będzie reprezentował jedną z optymistycznych historii, które są oparte na faktach. Obok Dumnego i wściekłego mamy wśród nich postać Hindusa (Dashrath Manjhi, znany jako Mountain Man), który przez kilkadziesiąt lat przenosił wspomniane góry, by jego żona miała bliżej do szpitala. W efekcie 22 lat ciężkiej pracy młotem i dłutem odległość między blokami Atri i Wazirganj w indyjskim mieście Gaya z 55 km zmniejszyła się do 15 km. Można? Można. Ba, nie tylko góry człowiek potrafi przenosić, ale i opierać się zagrażającym życiu zakazom. Dowodzi temu historia Songhoy Blues/Yogi Śmiechu (Monika Frajczyk), której jedynym przewinieniem był muzyczny talent. W Malawi, gdzie muzykowanie jest zabronione pod karą śmierci, wokalistka łatwo nie miała. Ale mimo zakazu dziewczyna decyduje się na wydanie płyty. Siłę kobiet pokazuje też postawa Kathrine Switzer (w tej roli Dorota Segda), która zignorowała groźby „wypadnięcia macicy" czy „wyrośnięcia wąsów" i jako pierwsza kobieta w 1967 r. przebiegła maraton bostoński [udział kobiet w maratonach był zakazany do 1972 r. — przyp. red.].

W rolach głównych: Juliusz Chrząstkowski, Marcin Czarnik, Monika Frajczyk, Radosław Krzyżowski, Marta Nieradkiewicz, Michał Majnicz, Dorota Pomykała, Anna Radwan, Dorota Segda, Małgorzata Zawadzka, Krzysztof Zawadzki, Krystian Durman i Adam Nawojczyk
 

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji