Artykuły

Pamięć i mgła

- Ludzie nie są jednomyślni i nie ma w tym zasadniczo niczego złego, wręcz przeciwnie, dobrze, że się różnimy, o ile jest rozmowa i wzajemny respekt - mówią aktorka Gabriela Muskała oraz tłumaczka Monika Muskała, tworzące duet dramatopisarski Amanita Muskaria, w rozmowie z Justyną Jaworską w Dialogu.

Mam wrażenie, że "Cicha noc" domyka trylogię: postać Matki z tej sztuki bardzo przypomina Walerkę z "Podróży do Buenos Aires", z kolei sceny rodzinne odsyłają do "Daily Soup". Czy to zamierzony cykl? MONIKA MUSKAŁA: Tak wyszło, wyszła nam trylogia - niezamierzona, w każdym razie nie od początku. Wszystkie trzy sztuki mają jedno wspólne terytorium. Jest nim rodzina. I wspólny temat: pamięć, a właściwie niepamięć. Zapomnienie to nasza skaza biograficzna. Zapomnienie jako los albo wybór, bo różnie z tym bywa. Po "Podróży do Buenos Aires" zaczęłyśmy pisać sztukę pod roboczym tytułem "Zjazd". Chodziło o zjazd rodzinny, o rodzinną mszę koncelebrowaną, podlewaną alkoholem, resentymentami, mitami i kłamstwami. Zebrałyśmy w ciągu paru lat sporo materiału, wciąż coś dopisywałyśmy. I okazało się, że "Zjazd" nam się rozjeżdża, że odrywa nam się pewna całość, która jeszcze inaczej opowiada o pamięci, wypieraniu, zapominaniu. Tak powstała druga sztuka "Daily Soup". A "Zjazd" ostatecznie okazał się "Cichą nocą".

GABRIELA MUSKAŁA: Pod wieloma względami "Cicha noc" jest kontynuacją "Daily Soup", a "Daily Soup" kontynuacją "Podróży...". Centralnymi postaciami tych trzech sztuk są Matki. "Matka Polka" w "Podróży do Buenos Aires", która pod koniec życia traci pamięć, czego skutkiem jest rozpad misternie budowanego przez nią idealnego wizerunku własnej rodziny, dzieci i swoich z nimi relacji; "Matka Kontrolująca" z "Daily Soup", kobieta, która nie potrafi dać oparcia i miłości córce, i kompensuje swoją niemoc nadmierną kontrolą, kompulsywnym dialogowaniem z samą sobą i próbami zapanowania nad wszystkim, łącznie z przewodami pokarmowymi członków rodziny. I wreszcie "Matka Cierpiąca" z "Cichej nocy", która przyjmuje na siebie traumy i cierpienia poprzednich pokoleń. W każdej ze sztuk jest też Babcia z demencją.

MONIKA MUSKAŁA: Zapominanie paradoksalnie jest do pewnego momentu twórcze, bo zmusza nas do wypełniania luk pamięci domysłami i konfabulacjami. Pamięć to wewnętrzny narrator, który wciąż od nowa stara się przekonać nas, że "sen wariata" zwany życiem ma jakiś sens. Układa wciąż nową opowieść, łączy wątki, szuka puent. Gdy zaczyna szwankować, jak w "Podróży", opowieść rwie się i rozpada, spod spójnej narracji wyłażą szwy. Pamięć pomaga czasem bardzo skutecznie wymazać to, co narrację zakłóca. Takie wymazanie ma miejsce w "Daily Soup", gdzie cała rodzina bierze udział w wypieraniu pewnego bolesnego wspomnienia, posługując się wypracowanym przez lata systemem zagłuszająco-rozpraszającym. A Cicha noc to z kolei rytualne rozpamiętywanie rodzinnej martyrologii, które nie służy rozpoznaniu i przepracowaniu czegokolwiek, tylko paradoksalnie odurza i pogrąża w zapomnieniu i nieświadomości.

Dużo tu wątków autobiograficznych?

GABRIELA MUSKAŁA: Autobiograficznym motywem w naszych sztukach jest zapomnienie, które w ten czy inny sposób dotknęło wiele bliskich nam osób. Kilka realnych postaci posłużyło nam za bezpośrednią inspirację. "Podróż" powstała w oparciu o monologi naszej babci chorej na Alzheimera, Babka z "Daily Soup" ma wiele cech drugiej naszej babci. A inspiracją do postaci Romana z "Cichej nocy" jest nasz prawuj z Wawelu, legendarna rodzinna postać, geniusz i schizofrenik, z którym obie czułyśmy się bardzo związane. Pozostałe postacie konstruujemy z rozmaitych fragmentów i odprysków różnych osób a przede wszystkim z podsłuchanych rozmów.

MONIKA MUSKAŁA: Najważniejszą siłą napędową jest dla nas język, właściwie to on jest punktem wyjścia - nie fabuła czy temat. To język Walerki pociągnął nas za sobą. Bo dopiero w tym języku objawia się cały tragizm jej niepamięci, w tej dysproporcji pomiędzy dążeniem do wzniosłości a wykoślawieniem i niezamierzonym komizmem. Ostatnio, pisząc "Cichą noc", wiele czasu spędziłyśmy w internecie, wczytując się między innymi w posty pod artykułami o tematyce smoleńskiej czy ukraińskiej. Nie tyle z powodu treści, bo ta jest dość przewidywalna, ile z powodu języka. Nie wszystko da się wymyślić.

Już wcześniej dowiodły panie talentu demaskowania "rodzinnej gadaniny", ale wtedy rodzina była po prostu opresywna, teraz jest też podzielona i ten podział jest głęboki jak Rów Mariański. Co się właściwie z nami stało?

MONIKA MUSKAŁA: Ludzie nie są jednomyślni i nie ma w tym zasadniczo niczego złego, wręcz przeciwnie, dobrze, że się różnimy, o ile jest rozmowa i wzajemny respekt. Podziały są czymś naturalnym, bo mamy różny background. Inaczej o PRLu myśli ktoś, kogo rodzice należeli do ówczesnej elity, a inaczej ktoś, kogo rodzinę komuna prześladowała i zdegradowała społecznie. W każdym kraju są takie podziały, wynikające z historii. Fatalnie, jeśli w sytuacjach kryzysowych manipuluje się podziałami, podkręca konflikty, dzieli ludzi na lepszych i gorszych, prawdziwych i zdrajców.

Kiedy pod koniec drugiego aktu gęstnieje mgła i postaci zaczynają mówić równolegle, uciekają w swoje światy, przypomina się "Wesele" Wyspiańskiego, to celowe nawiązanie?

GABRIELA MUSKAŁA: Tak, tyle że u nas nie pojawia się Jasiek ani nikt inny, żeby spróbować ich obudzić, gdy wreszcie zasypiają znużeni rozpamiętywaniem swojej martyrologii. Budzą się jedynie ich ofiary. Zamordowane wprawdzie nie bezpośrednio przez nich, bo to niemożliwe, ale całkowicie przez nich wyparte i zapomniane. Ta zapomniana śmierć zostawiła w nich piętno na całe życie. I podzieliła ich, zabrała im umiejętność komunikowania, szczerości, otwartości.

MONIKA MUSKAŁA: Mgła symbolizuje to, co irracjonalne, mroczne, nieprzeniknione. Mgła to także idealna płaszczyzna do projekcji wizji, które podsuwa zalękniona wyobraźnia. Demonizujemy to, czego nie rozumiemy, czego się boimy. W "Cichej nocy" irracjonalne lęki prowadzą do pomieszania trupów, ofiar i sprawców, zaślepienia poczuciem krzywdy, sfanatyzowania. Przypominanie nie przynosi uświadomienia, tylko wyczerpanie i ucieczkę w sen.

Niedawno do kin wszedł dramatyczny "Wołyń" Smarzowskiego, już wcześniej zaostrzyły nam się relacje z Ukrainą. Tymczasem monolog Marylki o Rzeźni Wołyńskiej przy tarciu buraka jest właściwie zabawny. Nie oberwie się paniom za "szarganie"?

GABRIELA MUSKAŁA: W naszej rodzinie też był "Wołyń". W miejscowości Waręż w ciągu jednej nocy UPA zamordowała wszystkich mężczyzn z naszej rodziny, którzy byli w domu. Monolog bohaterki na początku to właśnie ta historia. Ten temat ciągle u nas istnieje i wzbudza wiele kontrowersji. Tak wiele, jak wiele jest spojrzeń na tę tragedię. Tych emocjonalnych, jednoznacznych, przepełnionych żalem i bólem oraz tych obiektywnych, racjonalnych, obejmujących nie tylko czasy rzezi, ale też wcześniejsze, które do tej rzezi doprowadziły. Grałam w "Wołyniu" Smarzowskiego Bronkę, kobietę, która przeżyła rzeź, patrzyła na śmierć swojego męża i córek i której udało się uciec wraz z jedynym ocalałym dzieckiem. Jej monolog, opowieść o tym, co ją dotknęło, pozwolił mi spotkać się na chwilę z duchami moich zamordowanych krewnych, których nigdy nie poznałam... Nie wiem, czy monolog Marylki jest zabawny, ale na pewno chciałyśmy, żeby w swoim dramatyzmie był tragikomiczny.

MONIKA MUSKAŁA: Bo pamięć jest komiczna. Marylka jest kapłanką rodzinną, przygotowuje co roku wieczerzę, podczas której zjada się karpia jako komunię i przystępuje do wspominania czegoś, czego nie można pamiętać. Jedynie Roman pamięta, ale nie chce wspominać. Jedynie on jest wolny od resentymentów, choć tylko on naprawdę tam był i widział. On jeden przypomina o winach wobec Ukraińców, podczas gdy inni mówią tylko o doznanych krzywdach.

GABRIELA MUSKAŁA: Tragikomiczne są też monologi Walerki z "Podróży do Buenos Aires", podobnie jak kłótnie Ojca i Matki w "Daily Soup". Taka forma dramaturgiczna jest nam najbliższa. Człowiek jest istotą tragikomiczną, a my nie opowiadamy o herosach, tylko o zwykłych ludziach.

***

Gabriela Muskała (ur. 1969) jest aktorką filmową i teatralną, laureatką wielu prestiżowych nagród, w tym gdyńskiej za rolę w filmie "Wymyk" w reż. Grega Zglińskiego (2011). W teatrze grała m.in. w przedstawieniach Mariusza Grzegorzka, Barbary Sass, Marka Fiedora, w kinie ostatnio u Kingi Dębskiej w "Moich córkach krowach" (2015) i w "Wołyniu" Wojtka Smarzowskiego (2016). Jest też autorką scenariusza do filmu "Fuga", do którego zdjęcia rozpoczną się w najbliższym czasie.

Monika Muskała (ur. 1966) jest tłumaczką, absolwentką germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Od dwudziestu trzech lat mieszka w Austrii. Przekładała między innymi dramaty Thomasa Bernharda, Heinera Müllera, Wernera Schwaba, a ostatnio Friedricha Schillera, Franka Wedekinda i Ödöna von Horvátha. W Szwajcarii opublikowała "Jakucję" (2003) o wschodniej Syberii, obecnie Ha!art wydaje jej książkę "Między "Placem bohaterów" a "Rechnitz". Austriackie rozliczenia" (2016).

Jako Amanita Muskaria siostry stanowią duet dramatopisarski. Publikowaliśmy ich debiutancki monodram "Podróż do Buenos Aires" ("Dialog" nr 11/2001), obsypany nagrodami za wystawienie w wykonaniu Gabrieli Muskały i grany także za granicą, w tym w Edynburgu, oraz sztukę "Daily Soup" ("Dialog" nr 3/ 2007), graną w Teatrze Narodowym w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej i transmitowaną w Teatrze Telewizji. "Podróż do Buenos Aires" przypomnieliśmy też w naszej antologii Pisarki dekady z serii: "Dialog". Najlepsze z najlepszych (2012).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji