Artykuły

Dwa teatry

Na polskich scenach od kilku sezonów można zaobserwować ścieranie się dwóch kompletnie odmiennych koncepcji teatrów, a tym samym dwóch odmiennych strategii dramaturgicznych: rosyjskiej i niemieckiej, Polska scena okazała się pojemna i przyjazna dla obu - pisze Monika Powalisz w miesięczniku Exklusiv.

Za wielkim powodzeniem prób czytanych, które gromadzą tłumy nie tylko w warszawskich Rozmaitościach, przyszedł czas na coraz to nowe antologie (polskie i obce), które dokumentują najnowsze dokonania dramaturgów europejskich. Czytanie dramatu, czy to w formie otwartych prób dla widzów, czy w formie książkowej, stało się w ostatnim czasie naprawdę cool. Do Polski trafiają dramaty, które zostały napisane zaledwie rok, dwa albo trzy lata temu. Obserwując repertuary trudno nie zauważyć, że kochamy Rosję i Niemcy prawie tak samo, chociaż od razu trzeba powiedzieć, że to dwa zupełnie różne i nieprzystające do siebie światy.

Mateczka Rosja

Niekwestionowanym mistrzem i pionierem współczesnej rosyjskiej dramaturgii jest Nikołaj Kolada, znany u nas przede wszystkim z dwóch sztuk, które od kilku sezonów cieszą się nieustającą popularnością ("Martwa królewna", "Merylin Mongoł"). To on napisał pierwszą gejowską sztukę rosyjską ("Proca"). To on prowadzi w prowincjonalnym Jekatierynburgu klasę dramaturgii, która wydała już kilku godnych następców (choćby Bogajew czy Sigariew). Wielkimi tematami jego dramatów jest przede wszystkim rosyjska prowincja - ta najgorsza, zatęchła, rozkładająca się, bo i ludzie, którzy tam mieszkają, to usunięci na margines społeczeństwa życiowi nieudacznicy, popaprańcy, szaleńcy, pijacy.

Świat Kolady to świat ludzi prostych, "nieważnych", ale też takich, którzy wciąż mają nadzieję na jakąś zmianę. Nietrudno się domyślić, że ta nadzieja zawsze jest im odbierana. Ze względu na przygnębiający ton i wydźwięk tych dramatów krytyka nadała im miano "czernuchy". Jednak sam autor neguje tę etykietkę. To, co zwraca uwagę w dramatach Kolady, to rozbudowane, nastrojowe didaskalia, wzięte jakby nie ze świata dramatu, ale prozy. Jest to zresztą ogólna tendencja, która wyróżnia rosyjską dramaturgię: do skrajności zaliczą się bez wątpienia Wasilij Sigariew, który twierdzi, że rozbudowane didaskalia są dla niego ekwiwalentem prozy, której nie pisze. Kolada reprezentuje nurt teatru, który można by nazwać tradycyjnym: nie eksperymentuje ze słowem, tak jak Wyrypajew, po bożemu dzieli swoje dramaty na akty i sceny, nie używa wulgaryzmów. Język jego sztuk bywa realistyczny i poetycki zarazem, ale nie brak w nim świetnych, żywych dialogów. Nie na darmo bywa nazywany "ojcem nowej dramaturgii rosyjskiej" czy "Czechowem współczesności". Szkoda tylko, że antologia tekstów, która niedawno wyszła po polsku zawiera tylko pięć jego sztuk (Kolada napisał ich ponad 80!) i to tych najpopularniejszych, które w większości miały już u nas dawno swoje prapremiery. Za to na fanów rosyjskiej dramaturgii czeka w kolejce do wydania Wasilij Sigariew.

Niemieckie eksperymenty

Na drugim biegunie umieścić można dramaty niemieckie, które w niczym nie przypominają sztuk rosyjskich. I nie chodzi nawet o tematy, które poruszają Niemców. Czołówka niemieckich dramatopisarzy też interesuje się losem "skrzywdzonych i poniżonych", jak choćby w sztuce "Raj" Dirka Dobbrowa opowiadającej o ponurych losach dwóch sióstr, porzuconych przez matkę, które wychowują się w "ubogiej dzielnicy wielkiego miasta". Ale większość niemieckich dramatopisarzy sięga wprost do źródeł popkultury, z których czerpie inspiracje. Dobrym przykładem może być w tym przypadku sztuka Igora Bauersimy - "Factory" (nawiązanie do "Factory" Warhola jest oczywiste). Dramaturg sprawnie bawi się odniesieniami zarówno do kultury pop jak i do współczesnych technik wizualnych. W didaskalia jego sztuk są wpisane projekcje wideo, wykorzystanie przez aktorów kamery, projekcje filmowe itp. Inną technikę, choć też opartą o zapożyczenie i przetworzenie stosuje Tim Staffel, który w sztuce "Titanic" nawiązuje do popularnego hitu kinowego o tym samym tytule. Zresztą bardzo ciekawe jest, że tak wiele niemieckich sztuk bazuje właśnie na filmach ("Fritz Kater", "Czas kochania czas umierania"), gotowych kalkach kulturowych: na przykład Jens Roselt eksploruje i bawi się w swoich sztukach wątkami komediowymi, czy czytelnymi odwołaniami literackimi. Niemcy nie boją się eksperymentów. Nie boją się poszerzania i wywracania samej formy dramatu. Skrajnym przypadkiem jest Falk Richter, który skutecznie burzy formę swoich dramatów, eksperymentując z zapisem, językiem didaskaliów i postaciami. Jeśli chce się doświadczyć dekonstrukcji zarówno w czystej, jak i skrajnej formie, warto zapoznać się z tymi tekstami, które w odkrywczy i śmiały sposób szukają nowych form wyrazu dla statecznej formy dramatu.

W poszukiwaniu bohatera

Elementem łączącym oba nurty tak obcych sobie dramaturgii, jest przede wszystkim próba stworzenia nowego albo raczej odpowiedniego języka, który byłby na tyle pojemny i nowoczesny, żeby oddał nowego bohatera. Rosjanie tradycyjnie grzebią w duszy a Niemcy w formie. Ale właśnie ten kontrast, ta symultaniczna lektura jest przez to bardzo ciekawa.

Nikołaj Kolada, Marylin Mongoł i inne sztuki, Księgarnia Akademicka, Seria dramat współczesny, Kraków.

Wielość teatrów I-II. Antologia najnowszych sztuk niemieckich, red. Mateusz Borowski, Małgorzata Sugiera, Anna Wierzchowska-Woźniak, Księgarnia Akademicka, Seria dramat współczesny, Kraków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji