Artykuły

Popołudnie w Guliwerze

PRZYJEMNIE jest obserwować reak­cje dziecięcej widowni. Okrzyki szczerej radości, zaciekawienie, a przede wszystkim niecierpliwość: Co będzie da­lej?

Półtorej godziny w "Guliwerze" mija zbyt prędko, jak na gust P. T. Publicz­ności, ale za to wrażeń wynosi młodo­ciany widz co niemiara. Wędrówka Zosi-Samosi w poszukiwaniu swej lalki Petroneli - to pasmo niespodziewanych przygód, spotkań i wesołych zabaw.

Bajka Marii Kownackiej "Cztery mile za piec"... urozmaicona i ożywiona zo­stała w "Guliwerze" bardzo interesują­cą inscenizacją. W przedstawieniu obok ładnych lalek bierze udział "żywa" dziewczynka. Widza intryguje fakt, że Zosia równie dobrze posługuje się języ­kiem zajęczym, jak i językiem kwiatów. Jakże przyjemnie umie też gawędzić z widownią nawet z najdalszych krzeseł.

Właśnie chyba najcenniejszym elemen­tem przedstawienia w "Guliwerze" jest kontakt z widownią, nawiązywany w sposób bezpośredni i naturalny. Dziecia­ki chórem śpiewają piosenki te same, które na scenie śpiewają lalki. Obok inscenizacji Szczepana Baczyń­skiego, trzeba pochwalić także i dekora­cje. Szczególny zachwyt widowni wzbu­dził pociąg, którym można było doje­chać aż do... Warszawy!

Takie przedstawienia pełne barwy, ru­chu, a jednocześnie w sposób kulturalny i bezpretensjonalny przygotowane na pewno rozbudzą świat wyobraźni dziec­ka. Warto zabrać do "Guliwera" dzieci, nawet jeżeli trzeba będzie odpowiadać potem na wiele takich pytań: skąd się wziął Murzynek Bambo i dlaczego ko­ziołeczek starej Babuni zjadł cały zagon kapusty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji