Artykuły

Hamlet - konsekwencja Śmierci

"Hamlet" Szekspira należy do najpopularniejszych dramatów wszechczasów. Doczekał się wielu adaptacji filmowych i teatralnych. Z jego materią mierzyli się w kinie m.in. Laurence Olivier i Keneth Branagh. Częściej Szekspirowska tragedia wystawiana była na scenach teatralnych. W polskim teatrze powojennym "Hamleta" inscenizowali najwybit­niejsi reżyserzy m.in. Andrzej Wajda i Adam Hanuszkiewicz. Dramat Szekspira stawał się także inspiracją wielu tekstów literackich, spośród których najbardziej znany jest "Tren Fortynbrasa" Z. Herberta. Wszystko to sprawia, że w dzisiejszych czasach historię Hamleta zna każdy, nawet ten, kto nigdy nie czytał Szekspirowskiej tragedii. Stawia to coraz większe wymagania reżyserom, którzy dziś, w dobie internetu pragną wystawiać ów dramat po raz kolejny. Przed tym problemem stanęli także twórcy tarnowskiego "Hamleta", którzy musieli respektować dorobek kulturalny poprzednich wieków, szeroko rozumianą tradycję teatru i jednocześnie wnieść w Szekspirowski tekst świeżość spojrzenia, która sprostać by mogła sposobowi percepcji widza XXI wieku. Autorzy tarnowskiej sceny najwyraźniej podołali wyzwaniu, gdyż spektakl Stanisława Świdra jest niejako przedłużeniem pierwotnego aktu twórczego. Reżyser nie poprzestaje na zilustrowaniu dramatu, a uzupełnia go o własne spostrzeżenia, uwypuklając niektóre części tragedii Szekspira.

Głównym tematem, który porusza w swym przedstawieniu, jest problem Śmierci i tego, jak determinuje Ona życie nas wszystkich. W centralnym punkcie sceny twórcy umieścili grób ojca Hamleta, wokół którego w czasie trwania przedstawienia usypane zostają kolej­ne. Owa mogiła jest nie tylko tłem dla wyda­rzeń dramatu, ale również jego osią. To wokół grobu - dosłownie i w przenośni - rozgrywają się tragedie Szekspirowskich bohaterów. Grób - materialny ślad ludzkiej przemijalności- przypomina Hamletowi (w tej roli Jan Mancewicz) o zemście, której zmuszony jest się poddać. Duch ojca powoduje duńskim księciem, spra­wia, że nie panuje nad swoimi emocjami, nie pozwala oderwać się od powierzonego wcze­śniej zadania. Jednak dramaturgiczna waga grobów nie zawiera się tylko w historii głów­nego bohatera. Zmory przeszłości, których scenicznym wyrazem są mogiły rządzą także Laertesem (Przemysław Sejmicki) i Ofelią (Syl­wia Góra-Weber), nękają ich i nimi kierują. I podobnie jak w przypadku Hamleta owe du­chy wiodą tych bohaterów w stronę śmierci, są złymi siłami, których moc nie pozwala wy­rwać się z ich władzy. Ofelia po śmierci Poloniusza popełnia samobójstwo, natomiast Laertes zostaje opętany pragnieniem zemsty, które prowadzi ku finałowemu pojedynkowi i tragicznej śmierci.

Reżyser wyraźnie eksponuje te części Szekspirowskiego dramatu, które obra­zują wpływ przeszło­ści na teraźniejszość i przyszłość. Stąd do­minującymi elemen­tami scenografii, au­torstwa Krystyny Kuziemskiej, są groby. Duchy pokazują się także w bocznych "nawach" tarnow­skiej sceny. Postaci ubrane w czarne, długie szaty stano­wią personifikację dybuka, pojawiają się zawsze w waż­nych, dla konstrukcji przedstawienia mo­mentach, podkreślając swój wpływ na wydarzenia i bohaterów.

Jednym z najciekawszych i najbardziej no­watorskich jest wątek Rozenkrantza (Robert Żu­rek) i Guildensterna (Dawid Żłobiński), który został przeprowadzony z właściwą reżyserowi finezją. Obydwaj oni zostają zabici przez Ham­leta, jednak twarze aktorów, którzy ich odgry­wali, powracają w ostatniej scenie piątego aktu pod postaciami Ozryka i Dworzanina. Lekko sła­niający się na nogach, będący w jakby śmier­telnym letargu, chodzą po scenie, dotykając ścian i przedmiotów. Ozryk (Dawid Żłobiński), który podaje broń pojedynkującym się Laertesowi i Hamletowi stanowi przedłużenie ręki Losu. Ta Śmierć, która dotknęła Guildensterna, powraca teraz w jego ciele, lecz już pod inną postacią, aby dalej zbierać swój plon.

Występowanie tych samych twarzy u róż­nych bohaterów jest znamienne dla spektaklu Świdra. Prócz Roberta Żurka i Dawida Żłobińskiego w kilka postaci wciela się Marcin Popczyński, który odgrywa role: Klaudiusza, Du­cha, Fortynbrasa i Aktora. Ciągłe pojawianie się jego wizerunku przed oczyma Hamleta tworzy schizofreniczną atmosferę, przedstawia obłąkanie księcia. Jednak zabieg zwielokrot­nienia postaci służy reżyserowi do czegoś wię­cej, otóż twarz Klaudiusza (a jednocześnie in­nych postaci kreowanych przez Popczyńskiego) jest tutaj maską żądzy panowania. Wszy­scy ci bohaterowie pragną władzy i to chęć jej posiadania nimi powoduje. Doprowadza ona do zbrodni bratobójstwa, każe Klaudiuszowi poślubić wiele starszą od siebie kobietę, a Fortynbrasowi walczyć o tereny państwa duńskie­go, dlatego w jego usta Szekspir wkłada sło­wa: "... Mam dawne prawa do tego królestwa i ta tragedia to dla mnie sposobność, aby się o nie upomnieć".

Rola władzy dla spekta­klu Świdra podkreślona zo­stała już przez sam tytuł, którego drugi człon "książę Danii", wskazuje na jej nie­rozerwalny związek z po­stacią tytułowego bohatera.

Jej żądza jest także mo­torem napędzającym in­nych bohaterów z Poloniuszem na czele. W interpre­tacji Andrzeja Bryga jest on dorobkiewiczem, który dzięki swej dwulicowości pnie się po szczeblach dworskiej kariery. Podstęp­ny, ironiczny, często drwią­cy - lecz nigdy wprost - po­święca się dla niej. Bardzo podobnym typem bohatera jest Horacjo (Sławomir Gaudyn), którego koncep­cja została zmieniona w stosunku do powszechnie przyjmowanej. Otóż nie jest on tym serdecznym, wspaniałym przy­jacielem, jakim był w wielu poprzednich inter­pretacjach, a jedynie "wczesnym stadium" Poloniusza, który dla swego awansu w hierarchii dworskiej odrzuca przyjaźń Hamleta. Jest bier­ny nie dlatego, by później bronić czci księcia, a z wyrachowania. Dzięki przedstawieniu ta­kiej wizji Horacja Świder podkreśla paralelizm typów ludzkich między młodym i starym Poloniuszem.

Zabiegiem, który pozwala reżyserowi na wy­dobycie tych często niedostrzeganych części dramatu jest przyjęcie pewnych założeń i ich konsekwentne rozwijanie.

W spektaklu Świdra wszyscy bohaterowie mają swoje własne tragedie, stąd żaden z nich nie jest ani całkiem czarny, ani całkiem biały. O ile tragizm postaci tytułowego księcia jest powszechnie znany i w niemal wszystkich ada­ptacjach przedstawiany, o tyle postać Klaudiu­sza nabiera w tarnowskim przedstawieniu no­wego wymiaru. Król także przeżywa swój dramat, którego rdzeń opiera się na reżyserskich założeniach, jakoby był on mniej więcej rówie­śnikiem tytułowego bohatera. Jego tragizm zawiera się wówczas w relacji między nim a Gertrudą (Lidia Holik-Gubernat). Młody męż­czyzna, jakim jest Klaudiusz, z chęci posiadania władzy zabija brata i poślu­bia kobietę, która mogłaby być jego matką. Jednak o tragedii Króla decyduje nie tylko rozmiar poświęcenia, podjętego dla zdo­bycia upragnionej władzy, ale także to, że swą osobistą poraż­kę ukrywa pod powłoką blichtru. "Nosi na ustach uśmiech i jest łotrem" - sam mając tego świa­domość. Przechadzając się po scenie z dumnie wypiętą piersią, Klaudiusz demonstruje swoją wielkość, za którą jako człowiek płaci ogromną cenę. Naznaczo­ny jest przez dwa piętna pierw­sze - Kainowe, wynikające z faktu zabicia Ojca Hamleta i drugie - Edypowe - które ma swoje źródło w związku z kobietą bli­sko dwa razy starszą od siebie.

Prócz wizerunków Horacja i Króla zmianie uległa także koncepcja samego Hamleta. Jan Mancewicz kreuje postać księcia, który swą inteligencją wyraźnie dominuje nad resztą dworu, jest ironiczny i sprytny. I o ile odczuwa on wyższość nad innymi bohaterami, o tyle jest "mały" wobec siły, jaką stanowi Duch ojca. To moc dybuka w piątej scenie pierwszego aktu otwiera przed "oczyma duszy jego" grób ojca i każe nosić aż do tragicznego końca miecz-symbol przeznaczonego mu przez Fatum czy­nu. Pojawienie się ducha przywodzi na myśl legendarną już scenę "Wielkiej improwizacji" z "Dziadów" Swinarskiego. Podobnie jak Kon­rad duński książę nosi znamię epileptyka. Odgłosy erotycznej ekstazy, jakie dobiegają z sali balowej połączone z wiadomością doty­czącą okoliczności śmierci ojca wywołują w nim atak choroby, która szarga zarówno cia­łem, jak i duszą Hamleta.

Zmiany, których dokonał reżyser sprawiają, że jego inscenizacja obala pewne stereotypy ukształtowane na przestrzeni wieków, pozo­stając jednocześnie wierną literackiemu pier­wowzorowi. Jednak najważniejsza w tarnowskim "Hamlecie" jest konsekwencja, z jaką twórcy ukierunkowują myślenie widza już w pierwszych scenach i prowadzą je - w sposób logiczny - do samego finału. Publiczność daje się podporządkować scenografii Krystyny Kuziemskiej i oprawie muzycznej, której autorem jest Stanisław Świder. Podkreślają one wagę dramaturgicznie istotnych elementów tekstu oraz tworzą atmosferę tajemniczości, mistycy­zmu i duchowej głębi.

Przy całej złożoności postaci, wielości prze­prowadzonych wątków i obszerności treścio­wej przedstawienie zachowuje klarowność i wizualną atrakcyjność. Dzięki temu spektakl Świdra może być rozumiany zarówno przez tych, którzy w teatrze szukają intelektualnych wyzwań, dla których sztuka jest sposobem konfrontacji własnego myślenia z rzeczywisto­ścią, jak i dla tych, którzy traktują teatr tylko jako rozrywkę. Przy tym twórcy nie popadają w efekciarstwo, gdyż każdy element przedsta­wienia znajduje swoje dramaturgiczne umoty­wowanie i zmusza do myślenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji