Artykuły

Portret zapomnianej aktorki Marii Zarębińskiej

Jeśli miłość mierzyć ilością wierszy dedykowanych ukochanej, Maria była najważniejsza. Ślubne obrączki miał kupić poeta dopiero po długoletniej wojennej rozłące, w Szwajcarii. Gdy Maria Zarębińska wyniszczona więzieniem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz umierała, Broniewski płakał wierszem. O Marii Zarębińskiej i poświęconej jej książce rozmawiały podczas spotkania w Książnicy Płockiej - córka aktorki, Maria Broniewska-Pijanowska i Aneta Kolańczyk.

- Pomysł na książkę dojrzewał wraz z naszą przyjaźnią - opowiadała Maria Broniewska-Pijanowska, która Anetę Kolańczyk - autorkę książek, poetkę i nauczycielkę spotkała po raz pierwszy podczas jej wieczoru autorskiego. - Maria Zarębińska istnieje w poezji Broniewskiego. Wszyscy znamy wiersze, wiemy. Że to była jego wielka miłość, że była w Oświęcimiu, ale nie istniała jako osobowość, jako cudowna kobieta. Jej się to należy. Powinna zaistnieć osobno, żeby nie była tylko częścią życiorysu Broniewskiego. (...)Po jechałam do Kalisza do Anety. Nagrałyśmy moje wspomnienia. Zadawała proste pytania, a ja jej odpowiadałam.

Z nagranych rozmów powstała książka "44739. Wspomnienie o Marii Zarębińskiej - aktorce". W środku są nie tylko zapamiętane przez córkę historie i opowieści usłyszane od matki, ale również - Opowiadania Oświęcimskie (dziewięć), które napisała wywieziona w czasie okupacji-do obozu żona Broniewskiego. Opowiadania ukazują się drukiem po raz trzeci. Pierwszy raz publikowała je w odcinkach prasa, potem wyszły jako część tomiku poezji.

- Byłam pewna od samego początku, że ta książka będzie się podobać, że to piękne uzupełnienie portretu Broniewskiego - mówiła współautorka książki, Aneta Kolańczyk. - Czytelnicy się wzruszają. Mówią, że po raz pierwszy mają wrażenie, że ten Oświęcim, ten obóz, pomimo tego, że był straszny - groza jest gdzieś daleko. To jest niezwykle ciepła, piękna opowieść, napisana w taki sposób, jak jeszcze nikt w literaturze polskiej nie próbował. To jest zupełnie inny głos, ale też bardzo dobry literacko. Maria Zarębińska była osobą wyjątkową i ten rys osobowości powoduje, że te opowiadania są właśnie takie.

Publikacja zaczyna się od opowieści o dzieciństwie Marii Zarębińskiej. Urodziła się w Oleśnicy. Jej ojciec był sędzią grodzkim, babcia zajmowała się domem i podobno była bardzo piękną kobietą. - Nie znałam jej, ale chyba nie kochała dziadka. Urodziła córeczkę podobną do niego. Bardzo długo goliła jej włosy, bo się wstydziła. I chyba dzięki temu potem mama miała przepiękne kasztanowe włosy - mówiła Maria Broniewska-Pijanowska. Po 4 latach urodziło się drugie dziecko - syn Zdzisław, hołubiony i rozpieszczany. - Dziadek bardzo kochał mamę i mnie, bo mój ojciec umarł, jak miałam 2 lata. Nie pamiętam go. Mama w wieku 28 lat została wdową. A ja jestem adoptowaną córką Broniewskiego.

Po maturze Maria Zarębińska zaczęła pracować w sądzie jako maszynistka, ale marzyła o aktorstwie. Rodzice nie chcieli o tym słyszeć. W tamtych czasach panienki z dobrych domów nie wybierały takiej profesji. Jednak Maria pojechała do Warszawy, na egzamin do Instytutu Reduty prowadzonego przez Juliusza Osterwę. Zjawiła się tam ubrana w pożyczonego "lisa", bo uważała, że aktorki muszą być zawsze eleganckie. - W pewnym momencie wywiązała się jakaś dyskusja na temat powstania styczniowego, która zdenerwowała mamę. Zerwała tego lisa i wygłosiła płomienne przemówienie. To po nim ją przyjęto.

Aktorzy mieli trudne warunki pracy. Reduta była teatrem objazdowym, który jeździł po Kresach Wschodnich. Artyści mieszkali w wagonach, występowali w małych miasteczkach, grali bardzo dużo. Nazwiska Zarębińskiej na początku nie było na plakatach, bo prawo do niego mieli ci aktorzy, którzy zdali egzamin w ZASP-ie. Potem zdała go celująco. - Nigdy nie spytałam jej, dlaczego chciała być aktorką i żałuję. Jeśli są młodzi ludzie na sali - pytajcie rodziców o szczegóły, bo potem się nic nie wie na temat swojej rodziny. Nie wiem, jak to się stało, że uciekła do Warszawy - stwierdziła Maria Broniewska-Pijanowska. Zachowało się kilka recenzji potwierdzających, że Maria Zarębińska była bardzo dobrą aktorką. Ostatnią, jaką udało się zamieścić w książce, jest ta napisana przez Boya-Żeleńskiego tuż przed jego śmiercią.

Pierwsze spotkanie z Broniewskim

Pamiętam swoje pierwsze spotkanie z Broniewskim. Był ubrany w jasne spodnie, uśmiechał się. Przedstawił się: "Nazywam się Władek". "A ja jestem Marysia - odpowiedziałam, skacząc na jednej nodze. Na to on, że nie jestem żadna Marysia tylko wróbel na nitce. Spojrzałam na niego i powiedziałam: "A ty jesteś stary niedźwiedź". I nasza

przyjaźń z Władysławem Broniewskim się od tego zaczęła. Potem w domu narysowałam śliczny rysunek, gdzie leżał stary niedźwiedź, a dziewczynka stała nad nim z trze-paczką. Było tam napisane: "Stary niedźwiedź mocno śpi". On sobie ten rysunek potem przyczepił nad tapczanem, kiedyśmy wspólnie zamieszkali. Wisiał długo nad łóżkiem, ale niestety przepadł- opowiadała Maria Broniewska-Pijanowska.

Wraz z dziadkiem przyjechała kiedyś do Płocka. Maria Zarębińska była na gościnnych występach w teatrze. Władek czekał w Płocku, a ona z dziadkiem przypłynęła statkiem z Warszawy. - Wracałam z Marią i Władysławem pociągiem. Z tej podróży mam taki obraz: oboje stali przy oknie, świeciło słońce, rozmawiali. To było bardzo ładne. Po latach, jak dorosłam, przeczytałam wiersz "W pociągu".

Gdy rodzina zamieszkałą przy ulicy Czarnieckiego 80 na Żoliborzu, był to najszczęśliwszy okres w życiu Marii. Zaangażowała się na stałe do teatru. Miała swój ogródek, z którego była bardzo dumna. - Mama była bardzo dziewczęca. Miała przepiękny uśmiech i uważała, że nie ma złych ludzi na świecie. "Pamiętaj, że ważne jest tylko to, o czym będziesz pamiętała za dwa lata. Nie rób problemów Z drobiazgów, bo będzie ci bardzo trudno " - tego mnie uczyła.

O dalszych losach Marii Zarębińskiej, jej życiu podczas okupacji, pomocy Żydom, wywiezieniu do obozu w Oświęcimiu, powrotu do Polski, ciepłej relacji z Anką, przeczytać można w książce. Są w niej także: wkładka ze zdjęciami z rodzinnego archiwum i piękne listy Marii Zarębińskiej, adresowane do Broniewskiego.

Zmarłą 5 lipca 1947 roku Marię pochowano na Powązkach w rodzinnym grobie Broniewskich, gdzie spoczywa matka poety i dwie jego siostry.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji