Artykuły

Zaufać Bogu

"Mój syn, Maksymilian" Kazimierza Brauna w reż. Marcina Kwaśnego w Teatrze Oratorium w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Przedstawienie Marcina Kwaśnego "Mój syn, Maksymilian" na scenie Teatru Oratorium mieszczącego się przy bazylice Najświętszego Serca Jezusowego w Warszawie wpisuje się w czas szczególny. W tym roku przypada 75. rocznica męczeńskiej śmierci Maksymiliana Marii Kolbego w Auschwitz i 45. rocznica beatyfikacji (kanonizacja w 1982 r.), a w 2017 roku obchodzić będziemy 100-lecie Rycerstwa Niepokalanej, założonego przez świętego. "Mój syn, Maksymilian" jest, można powiedzieć, swego rodzaju darem wotywnym za tę wyjątkową postać człowieka Kościoła i wielkiego polskiego patrioty.

Narracja spektaklu opiera się na korespondencji między Maksymilianem a jego matką i biegnie w dwóch planach czasowych: współczesnym dla toczącej się akcji i historycznym (retrospekcje). Listy są tu formą dialogu syna z matką, w nich zwierzał się ze swoich działań (m.in. powołania Rycerstwa Niepokalanej, budowy największego klasztoru w Niepokalanowie, a także w Japonii, założenia mediów, "Rycerza Niepokalanej"). Listy pokazują, jak silna więź ich łączyła i jak wielką rolę w życiu obojga pełniła Matka Boża Niepokalana.

Forma narracji zmienia się, gdy dochodzimy do historii uwięzienia Maksymiliana w Auschwitz. Marcin Kwaśny zbudował tę część spektaklu, stylizując opowieść o męczeńskiej śmierci świętego na ewangeliczny przekaz męki i śmierci Pana Jezusa. Ta niezwykle przejmująca i głęboka refleksyjnie scena jest wykładnią celu życia Maksymiliana. Można powiedzieć w największym skrócie, że pragnął naśladować Chrystusa w Jego miłości do człowieka, za którego oddał swoje życie.

Postać św. Maksymiliana jest wyjątkowa. Wielkie dzieła, które zbudował człowiek o słabym przecież zdrowiu (chorował na gruźlicę) i wątłej posturze, nie miałyby szans na powstanie, gdyby św. Maksymilian w pełni nie zaufał Bogu i Matce Bożej. Myślę, że podobnie twórca spektaklu, Marcin Kwaśny, zaufał Bogu, wszak trudności z powstaniem przedstawienia było niemało i wydawało się już, że nie dojdzie do realizacji.

Powstał świetny artystycznie spektakl nasycony głębią myśli i duchowości z dobrze zagranymi rolami Maksymiliana (znakomity, w pełni wiarygodny Łukasz Lewandowski), jego matki (Ewa Ziętek, skupiona, łagodna, urzekająca harmonią wewnętrzną), Ciemnego (doskonały Ksawery Szlenkier w tym mrocznym spojrzeniu, poruszaniu się i kuszeniu Maksymiliana) oraz Brata Leona (świetny Dariusz Kowalski jako uosobienie cierpliwości i franciszkańskiego spokoju).

To spektakl niosący ważne przesłania potrzebne nam dziś. Maksymilian pokazuje, że nawet największe trudności są do pokonania, kiedy cel jest szlachetny i gdy zaufamy Bożej pomocy. Ponadto potrzeba nam dziś odważnych ludzi, autentycznych bohaterów, prawdziwych autorytetów moralnych, odważnie głoszących prawdę zarówno słowem, jak i własnym życiem ową prawdę zaświadczających. Potrzeba nam także takiego wychowywania dzieci i młodzieży w rodzinach i w szkole, które ukierunkowane jest na wartości chrześcijańskie, na miłość do drugiego człowieka i miłość do Ojczyzny. Wszystkie te cechy niesie piękna i męczeńska postać św. Maksymiliana. I przedstawienie Marcina Kwaśnego doskonale to uwyraźnia, ukazując wielowymiarowość postaci świętego w znakomitym wykonaniu Łukasza Lewandowskiego.

Ten spektakl idzie pod prąd atmosferze politycznej w środowisku artystycznym (i nie tylko artystycznym), co może spotkać się z ostracyzmem wobec twórców i aktorów przedstawienia. Ale właśnie ten piękny i szlachetny kierunek na podstawowe wartości to najwłaściwszy kierunek dla nas na dzisiaj i na jutro. I teatr ma moralny obowiązek ów kierunek wskazywać w swoich przedsięwzięciach. Wiem, że opór jest silny. Teatry w Polsce totalnie zawłaszczone są dziś przez środowiska lewicy, więc może najwyższy czas, by je odzyskać. Nie jest to łatwe, ale jak dowodzi piękne i mądre przedstawienie "Mój syn, Maksymilian", byłaby na to szansa, tyle że rzecz wymaga pewnej ofiarności, odwagi, konsolidacji katolików i wspólnotowego działania. Potrzeba nam dziś odważnych artystów - prawych ludzi, broniących wartości chrześcijańskich, a nie marionetek na sznurkach pociąganych przez funkcjonariuszy ideologicznych nowej-starej lewicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji