Artykuły

Wolność jako "towar reglamentowany"

Lewica atakuje odwołujący się do wiary Teatr Nie Teraz - pisze Janina Hera w Dzienniku Polskim.

Towar "reglamentowany", o którym pisał kilka lat temu prof. Grzegorz Kucharczyk, a więc dostępny tylko dla niektórych. Na polu kultury ofiarowywany tym, którzy "nadążają" za "przemianami politycznymi i społecznymi" zmieniającymi świat. Poprzedni system nie umarł. Zmienił jedynie barwy. Skórzane kurty ustąpiły miejsca marynarkom i krawatom. A ubrani w nie przywódcy nadal narzucać będą własny obraz przeszłości i przyszłości. Aby pozabijać złe duchy tkwiące w mentalności Narodu Polskiego, których tak bardzo obawiał się niegdyś w rozmowie z Teresą Torańską Jakub Berman.

Skradziona klasyka

"Ludzie zza Żelaznej Kurtyny tęsknili za wolnym światem", jak to ujął niedawno Tomasz A. Żak, twórca i reżyser tarnowskiego Teatru Nie Teraz. Wierzył, że kultura promować będzie po upadku owej kurtyny prawdę i dobro. Miast tego jednak zapanowała moda na szydzenie z niewygodnych dla świata polskich bohaterów poprzez przerabianie czy też raczej zawłaszczanie dzieł Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Moniuszki lub Norwida. Twórców, których nie chroni już prawo autorskie. To umożliwia "brutalną rozprawę z naszą tożsamością i mitami założycielskimi", którą zapowiadał m.in. Michał Zadara, wystawiając w warszawskim Teatrze Powszechnym "Fantazego" Słowackiego. Bohaterowie tragedii bywają przy tym zazwyczaj poniżani i ośmieszani, jak miało to miejsce w "Dziadach" wyreżyserowanych niedawno w warszawskim Teatrze Narodowym przez litewskiego reżysera Eimuntasa Nekrošiusa.

Katolicyzm na cenzurowanym

Oburzenie "świata artystycznego" wywołała ostatnio wiadomość o występie gościnnym we wrocławskim Teatrze Polskim Teatru Nie Teraz. Bo ten zamieścił na swojej stronie internetowej opinię, iż "naszą Europę ukształtował katolicyzm, a więc wiara w mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa". Nowy dyrektor Teatru, Cezary Morawski, uspokoił jednak, że głównym bohaterem wystawianego przez teatr monodramu "Powrót Norwida" [na zdjęciu] Kazimierza Brauna, w reżyserii jego i Tomasza A. Żaka, jest jedynie Cyprian Kamil Norwid. I że Teatr Nie Teraz wystąpi we Wrocławiu tylko raz.

Tylko raz przedstawienie zobaczyć można było także w Warszawie. 16 listopada, w małej salce na peryferiach stolicy, dzięki pomocy i życzliwości radnych dzielnicy Bemowo. "To jest opowieść o nas, tu i teraz", powiedział Żak, witając widzów. Kazimierz Braun, "największy twórca teatru Norwida na świecie, bywa tu, a nie jest obecny". Bo istnieje także coś, co nazwać by można "niezgodą na to, co jest". "Emigracją wewnętrzną", która także nas wypędza. Tak samo jak kiedyś Norwida.

Lokaje na salonach

Premiera "Powrotu Norwida" odbyła się 23 października w Tarnowie, w ratuszu. Z okazji 80. urodzin Kazimierza Brauna, 55-lecia jego pracy teatralnej i 45-lecia pracy akademickiej. Monodram oparty został na listach, utworach i wypowiedziach Norwida (w tej roli wystąpił Przemysław Sejmicki), który przywieziony z ulicy do przytułku dla bezdomnych, dokonał tam, tuż przed śmiercią, rachunku sumienia - przeglądu swego życia, które ukazane zostało na tle losów Polski i Polaków, a także wydarzeń i rozmów na tematy aktualne do tej pory. Wychudzony, chory i zmęczony starszy pan, w szarym podniszczonym garniturze, żegnając się z życiem, będzie się modlił, porządkował schowane w zawiniątku dokumenty i listy, dzieląc się często swymi przemyśleniami. Dokonał przy tym Norwid ważnego odkrycia. Zauważył, że "współczesność jest dwojaka". Opowiadał, jak to zaproszony na zebranie towarzyskie "przez piękne panie", aby "wiersze swe recytował", usłyszał w "zacnym polskim salonie", jak "zacna pani zacnego polskiego domu" dziwiła się, że rozpowiadają coś ciągle o zsyłkach i więzieniach", a u nich przecież nikogo "w salonie nie brakuje". On zaś wtedy właśnie wystawał z przyjaciółmi nocą na ulicach, aby "choć obecnością swoją zesłać pożegnanie wysyłanym na Sybir bliskim i znajomym".

Dwa światy, obce sobie i dalekie. Ludzie spotykający się nocą na ulicach, aby wyrazić swą solidarność. I świat drugi, ówcześni "Europejczycy", ludzie obojętni i niewidzący. Mieszkańcy tego pierwszego, przegranego świata poszukiwali czasami, wtedy i potem jeszcze, ratunku. Spokoju? Pomocy? Pracy? Poza krajem, na emigracji. Pod koniec PRL emigracja spowodowana była nie tylko brakiem wolności, lecz także świadomymi działaniami rządzących pragnących pozbyć się niewygodnych przeciwników, niebezpiecznych dla władzy ludzi, takich jak Braun właśnie.

Potem zaś, gdy "odezwała się na scenie muzyka", a Norwid "przejął delikatnie rytm walca w swe ciało", pojawiły się na scenie maski. Tancerze i tancerki kryjący twarze za maskami. Spytały one starszego pana o epokę dzisiejszą. On zaś odpowiedział im, że epoka obecna zanieczyściła i zadeptała dwa źródła, z których żyje: chrześcijaństwo i własne dzieje. Pytały też maski jeszcze, "kim są ci, którzy inteligentami się być mniemają?". A on odpowiedział im, że to "kilka setek dobrze płatnych lokai i garstka ludzi szlachetnych bez butów".

Spóźnione laury

Kazimierz Braun podejrzany był już zaraz po wojnie, z racji bycia synem "wroga ludu" Juliusza i bratankiem Jerzego, ostatniego delegata Rządu na Kraj. Zapamiętany także został jako organizator wrocławskiego bojkotu w 1982 roku i przewodniczący Rady Kultury przy ks. kard. Henryku Gulbinowiczu. A także jako reżyser "Dżumy" Camusa, która w jego adaptacji w roku 1983 stała się metaforą stanu wojennego. I jako dyrektor teatru, który starał się przywracać sztuki autorów celowo zapominanych. Zakazanych przez zgodne decyzje cenzury, nadzorców partyjnych i administracyjnych, ze Służbą Bezpieczeństwa w tle, jak to ujął po latach. "Wyrzucać" z Polski zaczęto go w 1984 roku, odbierając kierowanie Teatrem Współczesnym we Wrocławiu, zatrzymując rękami PZPR nominację profesorską na Uniwersytecie Wrocławskim, nie przedłużając zatrudnienia w PWST Kraków/Wrocław i torpedując wydanie książki "Teatr Różewicza".

Przyjął go z powrotem Tomasz A. Żak i jego aktorzy w rodzinnym Tarnowie. A obecna na premierze przedstawicielka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wręczyła Kazimierzowi Braunowi Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (Polonia Restituta). Tarnów zaś uczynił go z tej okazji honorowym obywatelem miasta.

***

Autorka jest historykiem teatru, zajmuje się losami aktorów w latach 1939-1955.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji