Artykuły

Szczecin. OPERApress po premierze "Dziadka do orzechów"

Po premierze "Dziadka do orzechów" odbyła się dyskusja z udziałem Jacka Jekiela, prof. Urszuli Chęcińskiej i Karola Urbańskiego.

"Bajki są mroczne, pełne lęku i niebezpieczeństw." "Ociekają krwią." "Andersen miał kompleksy, Hoffmann nie grzeszył urodą", "Okrucieństwo jest potrzebne".

Co to jest bajka? Po co jest bajka? Jak sztuka komunikuje się z dziecięcą publicznością? O tym w ramach cyklu OPERApress po premierze "Dziadka do orzechów" w Operze na zamku w Szczecinie dyskutowali: Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku, prof. Urszula Chęcińska, dziekan Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Szczecińskiego i Karol Urbański, autor libretta i choreografii "Dziadka do orzechów" (na podstawie opowiadania E.T.A. Hoffmanna, muzyka Piotr Czajkowski), z wykształcenia także filozof. Poniżej wybrane fragmenty.

Rozpoczynając dyskusję na temat komunikowania się sztuki z dziecięcą publicznością Jacek Jekiel, dyr. Opery na Zamku przypomniał o Ezopie, żyjącego w VI w. p.n.e - twórcy gatunku literackiego, jakim jest bajka. - Ale czym w ogóle jest bajka? Bo towarzyszy nam ten fenomen bardzo długo i nie zamierza nas opuścić. Czy można żyć bez bajek - pytał Jacek Jekiel.

- Myślę, że nie można - odpowiadał Karol Urbański - bajki są tak naprawdę pierwszym kontaktem z myślą ludzką, ze sferą symboliczną. Pewne wartości wspólne są trwałe i przenoszone poprzez dziedzinę myśli również i dziecko ma pierwszą szanse kontaktu z tym systemem wartości właśnie poprzez bajki. A dlaczego wciąż istnieją? Bo człowiek rozwija się wolniej niż jego technologia i pewne potrzeby i zachowania są w zasadzie niezmienne.

Jacek Jekiel stwierdził, że bajka daje mądrość, sentencję, morał. - Ale jak to jest z tymi sentencjami? Czy ludzie je wymyślają czy to jest kwestia przekazu własnych doświadczeń? Dlaczego niektóre przetrwały ponad 2 tysiące lat, a niektóre są już zupełnie nieinteresujące, zasypane w pomroku dziejów.

Urszula Chęcińska: - Morały były najistotniejszą częścią każdej bajki. One są w życiu bardzo potrzebne. Trudno jest wytłumaczyć, skąd to się bierze, że wracamy do tekstów, które zasłyszeliśmy w dzieciństwie, bo dobra literatura się sprawdza od lat, tak jak świat mitów i wyobraźni, myślenia symbolicznego. Dzieci są bezwzględne, gdy im się coś nie podoba, natychmiast wyrzucają to do kosza.

Jacek Jekiel pytał też, czemu niektóre tytuły są "ramotami", są zapomniane, nikt tego nie wznawia, a niektóre, na przykład "Dziadek do orzechów" w przyszłym roku będzie miał 125 lat scenicznej przygody i ta przygoda wciąż krzepi i inspiruje. - Co powoduje, że "Alicja w krainie czarów" jest ciągle czytana, a przykłady podobnej literatury są w mrokach niepamięci?

Karol Urbański twierdzi, że wiele dzieł "żyje" na kredyt, że literackiego 'Dziadka do orzechów" mało kto czyta. - Czasami ma to swoje dobre strony, czasami nie i dochodzi do pauperyzacji. Spójrzmy, co Disney zrobił z "Kubusiem Puchatkiem". Została skorupa. I pytanie brzmi - czy znamy wnętrze czy tylko skorupkę.

Rozmawiano też o samych autorach bajek i baśni. Karol Urbański wspomniał, że gdy spojrzy się na życiorysy Hoffmanna, Andersena czy Czajkowskiego, to są to ciemne życiorysy. - Żyli w czasach, kiedy nie wszystko można było powiedzieć otwarcie, musieli używać metafor. I te bajki były dla nich pewnymi wentylami bezpieczeństwa. Pierwowzorem Alicji była siostrzenica pisarza, w której on się kochał, Czajkowski ze swoją orientacją seksualną był poza oficjalnym kanonem. Oni musieli gdzieś te swoje frustracje uwalniać. W ich twórczości to widać.

- Andersen i Hoffmann nie grzeszyli urodą, Lewis Carrol również - mówiła Urszula Chęcińska. - Andersen miał mnóstwo kompleksów i dlatego pewnie sam sobie je rekompensował baśniami, bo chciał być muzykiem, tancerzem i to mu się nie udało. My sami siebie leczymy poprzez wybór tekstów, powroty do dzieciństwa, do Arkadii. Ale okrucieństwo też jest potrzebne. To pewna potrzeba dzieciństwa. Strach i groza zawsze nam towarzyszyły.

Jacek Jekiel podsumował, że w takim razie truizm o terapeutycznej mocy bajek okazuje się być truizmem nie tylko dla czytelników, ale i dla autorów. - Ale czy my, czytelnicy, obcując z bajkami, myślimy o Arkadii? - pytał.

- Większość bajek jest mroczna - mówił Karol Urbański. - Baśnie Andersena czy opowiadania Hoffmanna nie są Arkadią, są pełne lęku i niebezpieczeństw. Po co więc bajki? Sens wielu z nich rozumiem dopiero teraz, gdy mam 50 lat. Bajki są po to, by nam dać potencjał wartości, do którego się możemy odwoływać, gdy jesteśmy dorośli. Tam świat jest czarno-biały. Dobro, zło, odwaga, tchórzostwo W ciągu życia uczymy się, że świat jednak czarno-biały nie jest, ale dzięki dzieciństwu mamy wytyczone granice. Małe dziecko samo zresztą buduje swój teatr z klocków, nadaje role, jest Bogiem.

Pora na "Dziadka do orzechów". - Dlaczego E.T.A. Hoffmann a nie A. Dumas jako podstawa do libretta? - pytał Jacek Jekiel.

- Dumas to wersja ugrzeczniona, nie chciałem robić "Dziadka", którego robiono tysiąc razy - mówił Karol Urbański. - Zafascynowała mnie złożoność opowiadania Hofmanna. Ja to zobaczyłem jako historię wychodzenia z dzieciństwa w dorosłość, trudno też ustalić ramy czasowe tego opowiadania. Może lata, może ułamek sekundy? A co jest niezwykłe, to że partytura pisana przez Czajkowskiego do libretta Dumasa, świetnie się komponuje z librettem pisanym do Hoffmanna. W naszej wersji nie ma zdjętej ani dodanej ani jednej nuty.

- Mnie się zdecydowanie bardziej podoba Hoffmann - mówiła Urszula Chęcińska. - To jest zupełnie inny język, jest głęboki. Widziałam reakcje dzieci siedzących obok. One zrozumiały tę historię, choć jest trudniejsza niż historia A. Dumasa.

- Mamy "Dziadka" odartego z pudru, z Cepelii - podsumował Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji