Białystok. Podwyżki w operze. Ale nie dla wszystkich
Po 150 zł brutto dostali orkiestra i chór. Ale pracownicy administracji nie dostali nic. A operę czekają ciężkie czasy. Może nie dostać dotacji od miasta.
Dostaliśmy informacje o dyskryminacji części pracowników Opery i Filharmonii Podlaskiej. Chodzi o tegoroczne podwyżki. Od l listopada o 150 zł brutto więcej zarabiają muzycy z orkiestry i chórzyści. Ci ostatni, jak twierdzi nasz informator, tylko dzięki interwencji dy-rygentki chóru prof. Violetty Bieleckiej.
Dyrektor opery Damian Tanajewski zaprzecza jakoby doszło do czyjejkolwiek interwencji. - Politykę finansową kształtuję w oparciu o wysokość przyznanych dotacji i analizę sytuacji finansowej naszej placówki. Mając to na uwadze, podjąłem decyzję o przyznaniu podwyżek wyłącznie zespołom artystycznym - tłumaczy.
Podwyżki oznaczają wzrost wydatków na płace o 27150 zł miesięcznie. Sfinansowane zostały z dotacji ministra kultury w kwocie 211 tys. zł oraz z przychodów własnych instytucji.
Już dziś wiadomo, że sytuacja finansowa opery w przyszłym roku nie będzie najlepsza. Ta placówka kultury wnioskowała do białostockiego magistratu o dotację w kwocie 1,4 mln zł na przyszły rok. Pieniądze miały zostać przeznaczone na trzy przedsięwzięcia: I Międzynarodowy Konkurs Organowy - 152 tys. zł, Halfway Festival - 300 tys. zł oraz premierę opery "Cyganeria" - 800 tys. zł. Jednak w prezydenckim
projekcie budżetu na 2017 rok znalazło się tylko 300 tys. zł dla opery. Do takiego poziomu pieniądze dla OiFP ścięli bowiem radni w zeszłym roku. Może być jeszcze gorzej, bo słychać opinie, że ta instytucja nie dostanie od miasta ani grosza. Na posiedzeniu komisji kultury, gdzie radni dyskutowali o projekcie budżetu, tematu opery nawet nie podjęli.
Damian Tanajewski jest jednak dobrej myśli. - Nasza sytuacja finansowa jest stabilna. W tej chwili jesteśmy w okresie negocjowania warunków budżetowych - tłumaczy dyrektor.