Artykuły

Jej życie nie było bajką

- Ludzie dziwiliby się, jak ja mogę takie głupoty na scenie wygadywać, skoro zaznałam tyle cierpienia i bólu - mówiła HANKA BIELICKA Annie Wiejowskiej na krótko przed śmiercią.

Przerwany monolog Hanki Bielickiej

Hanka Bielicka, królowa polskiej estrady, całe swoje życie rozbawiała publiczność do łez. Występowała niemal do samego końca. Zmarła na oddziale intensywnej terapii w jednym z warszawskich szpitali, do którego trafiła po zasłabnięciu. Jej serce nie wytrzymało. Miała 90 lat. O nieznanych faktach ze swojego życia opowiedziała nam krótko przed śmiercią.

Zawsze uśmiechnięta, radosna i tryskająca energią. Elegancka kobieta, koniecznie w kapeluszu (zawsze wydawało jej się, że jest w nim dużo przystojniejsza). Znakomicie wykształcona. Oprócz warszawskiej szkoły teatralnej ukończyła romanistykę na UW. Od piątego roku życia uczyła się języków obcych. Poliglotka - znała francuski, angielski, włoski i hiszpański. Z właściwym sobie poczuciem humoru mówiła, że w życiu warto stawiać na wiedzę, bo uroda przemija, a głowa zostaje. Na scenie niemożliwa gaduła. No właśnie, na scenie, a jaka Hanka Bielicka była w prawdziwym życiu?

Zapisane w gwiazdach

Wierzyła, że życie jest zapisane w gwiazdach.

- Miałam zostać albo nauczycielką francuskiego, albo pianistką opowiadała mi krótko przed śmiercią. Po maturze powiedzieli mamusi w konserwatorium, że córeczka zdolna, tylko, że gra z nut, a nie z pamięci. Stwierdzili, że przyjmą mnie dopiero za rok. Wtedy ja uniosłam się ambicją i trach drzwiami.

Dostałam się na romanistykę na Uniwersytet Warszawski. Po drugim roku znalazłam w gazecie ogłoszenie o naborze do szkoły teatralnej. Powiedziałam w domu, że będę zdawać. Moi rodzice jakoś się z tym pogodzili. Zresztą zawsze wspierali mnie w moich decyzjach.

Na egzaminach do szkoły teatralnej plotłam straszne bzdury, ale byłam taka śmieszna, że mnie przyjęli. Ze wstydu wlazłam pod stół, na co Zelwerowicz stwierdził, że takiej wariatki jeszcze nie widział, ale chce mieć mnie wśród studentów.

W głowie się nie mieści

- Co tu dużo gadać, życie w ogóle jest trudne, moje również. Samej nie mieści mi się w głowie, że ja całe 65 lat bawiłam ludzi. Przecież mój ojciec, najpierw poseł na Sejm, a potem dyrektor Kasy Komunalnej, został skazany, nie wiadomo za co, w Kołymie. NKWD po prostu przyszło i go zabrało. 62-letni mężczyzna dostał 40 lat katorgi. Zmarł w 1947 roku i nikt nam o tym nie powiedział.

Moja mamusia, babcia, siostra Marysia i cioteczny brat na siedem lat zostali zesłani do Kazachstanu. Trzy miesiące jechali w jednym wagonie bydlęcymi Przez te wszystkie lata nie mieliśmy żadnego kontaktu! Mamy i siostry nie poznałam po ich powrocie do Polski. W dorożce siedziały dwa szkielety w granatowych drelichach i kaloszach wsuniętych na bose nogi. Nigdy nie zapomnę tego widoku i tych wszy, które ze sobą przywiozły. Dwa lata spałyśmy potem we trzy na jednym tapczanie, a mój mąż Jurek Duszyński na rozkładanym fotelu.

Jednego brata rozstrzelali mi w Kozielsku, drugiego bolszewicy zabili w Lublinie, gdy uciekali przed Niemcami, a trzeci zginął w Katyniu. Niemiecka bomba poszła w kamienicę mojej babci, a z mieszkania moich rodziców ludzie rozkradli, rozdrapali wszystko.

Po wojnie ja i Jurek byliśmy goli, poza obrączkami nie mieliśmy nic. Mówię o tym pierwszy raz. W gruncie rzeczy bałam się o tym opowiadać, bo ludzie dziwiliby się, jak ja mogę takie głupoty na scenie wygadywać, skoro zaznałam tyle cierpienia i bólu. Czasem myślę, że całe moje sceniczne życie było sposobem na odreagowanie tych wszystkich okropności.

Flirciara

Flirt zawsze stał u niej wyżej niż miłość spełniona. Twierdziła, że najpiękniejszym okresem kobiecych kontaktów z mężczyznami są pierwsze spojrzenia, pierwsza wymiana zdań, pierwsze dotyki. Zero konsumpcji!

Gdy była w gimnazjum, pani dyrektor powiedziała na apelu: "Z chłopcami wolno chodzić tylko Bielickiej, bo ona nigdy nie chodzi z jednym, zawsze z czterema czy pięcioma".

Dość wcześnie wyszła za mąż za aktora Jerzego Duszyńskiego. To było małżeństwo koleżeńskie. Pobrali się podczas wojny, z biedy.

- Danusia Szaflarska mieszkała w jednym pokoiczku z Irką Brzezińską, a w drugim ja miałam być z Jurkiem - opowiadała wielka artystka. Powiedziałam, że nie ma mowy: tylko przez ołtarz. Przeżyliśmy z Jurkiem razem dwadzieścia lat.

Odeszłam od niego, bo zakochałam się w innym. To był literat. Niestety, żonaty. Byłam w tym związku parę lat, ale gdy zobaczyłam, że on nigdy nie będzie do końca mój, zostawiłam mięczaka. Odchorowałam to mocno, myślałam nawet o samobójstwie.

A gdy była już dojrzała i - w opinii ludzi - majętna - nie spotkała już odpowiedniego partnera. W żadnym mężczyźnie nie odnalazła tego, czego szukała.

- Trzeba patrzeć wyraźnie w oczy, co on ma tam pod spodem, a nie tylko liczyć na spełnienie nocy - uważała. Myślę, że to, jak potoczyło mi się życie prywatne, to moje szczęście. Może nie tyle moje, a widzów. Gdybym miała dobrego męża, nie byłabym tą Bielicką.

Zabawne, ale Jerzego Duszyńskiego urządzała nawet po rozwodzie. Zresztą nadal mieszkali w jednej kamienicy. Mamusia miała jej za złe ten rozwód. Dlatego po jakimś czasie chciała zaproponować eksmężowi powtórne małżeństwo.

- Zjeżdżam w dół windą i spotykam go. Serwus, serwus i już otwieram usta, a on mówi: "Wiesz, za tydzień żenię się z Basią". Byłam tak zaskoczona, że stałam tam chyba z rozdziawioną buzią. Pomyślałam, że dobrze, że choć tym razem nie byłam wyrywna i nie chlapnęłam tej głupoty.

Jurek zresztą nie był szczęśliwy w tym małżeństwie. Gdy umierał, to ja byłam przy nim. Mam żal do siebie, że nie potrafiłam się wtedy do końca znaleźć. Jurek leżał umierający, rak go zżerał, a ja byłam przerażona. Nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.

Aktorka nie miała dzieci, bo nie wierzyła, że można pogodzić karierę z macierzyństwem. Zresztą jej mąż nie nadawał się na ojca.

- Gdy ja węgiel po schodach wnosiłam, on sobie w brydża grał - ujawniła. Jak każdy amant filmowy, myślał tylko o sobie. Zresztą piękni mężczyźni nigdy nie są wartościowi. W ogóle to ja najbardziej lubiłam mężczyzn chorowitych i nieudaczników. Jak taki siedział z nogą założoną na nogę i palił cygaro, już mi się podobali Nie mam pojęcia, dlaczego.

Zawsze byłam z tych kobiet, co to wszystko umieją. No, wszystko poza gotowaniem. Tylko z rozbieraniem się było gorzej. Zdaje się, że u mnie głowa bardziej pracowała niż te doły. Albo miałam uśpiony seks, albo nie trafiłam na swojego mężczyznę. Czuję, że coś mi umknęło, ale nie żałuję tego, bo nie wiem, czego mam żałować.

Strojnisia

Co pojechała do Ameryki, kupowała tylko materiały, z których powstawały potem wspaniałe suknie, bluzki i spódnice.

- Ale pięknością to ja nigdy nie byłam. Pamiętam, że gdy Kim Novak, która miała taki sam kartoflany nos jak ja, zrobiła sobie operację plastyczną, ja chodziłam z klamerką na kinolu. Dopiero jak Zelwer powiedział, że mój nos wart jest miliony, dałam sobie spokój.

Co roku Ciechocinek

- Od dziecka byłam przychrypnięta, ale całe życie się leczyłam i na starość mówię lepiej niż za młodu. Przez 15 lat jeździłam do Szczawnicy, a 35 lat co roku wypoczywałam w Ciechocinku. Na wieczór nigdy się nie objadałam. Co najwyżej szklanka gorącego lub zsiadłego mleka. Żadnej diety nigdy nie stosowałam, po prostu instynktownie niewiele jadłam. Zawsze najbardziej smakowały mi kluski.

Całe życie byłam tłusta, dość mocno zbudowana. Sportów raczej nie uprawiałam. Alkohol mógłby dla mnie nie istnieć. W ogóle nie miała żadnych pokus. Tylko do gadania, ale wyłącznie na scenie.

Nie lubiła rozmawiać przez telefon. Twierdziła, że jest samotnicą. Wygadała się publiczności i nie potrzebowała więcej zwierzeń.

- Patrząc jednak obiektywnie, miałam bardzo bogate życie - uważała pani Hania. W sensie kontaktów z ludźmi, spotkań z publicznością, wyjazdów. Wydaje mi się, że mimo wszystkich przeciwności losu - umiałam je smakować. Że nic więcej nie dałoby się z niego wycisnąć ponad to, co przeżyłam. Najważniejsze jest robić swoje. Ja miałam to szczęście, że robiłam to, co kocham.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji