Artykuły

Sen nocy letniej w Baju Pomorskim

Już samo zestawienie: Szekspir i teatr kukiełkowy - budziło zainteresowanie, toteż na premierę oczekiwano z niecierpliwością, zastanawiając się nad tym: jak poradzi sobie "Baj" z zespoleniem trzech podstawowych elementów widowiska: marzenia, miłości i fantazji - stanowiących jedną i niepodzielną całość tematyczną komedii. Bo przecież w "Śnie nocy letniej" głównym aktorem jest sam klimat sztuki, a nie w gruncie rzeczy nic nie znacząca fabuła.

Jedyną niezaprzeczalną rzeczywistością w komedii - jest interludium. Wplata się ono w "Sen nocy letniej" jako widowisko rękodzielników pełne rubasznego humoru, trzeźwego sądu, uproszczeń zjawisk życia, zdrowego gromkiego śmiechu - słowem posiada wszystkie akcesoria kunsztownej, ostro zarysowanej, realistycznej groteski.

Nie łatwo wystawić takie widowisko.

Tym trudniejsze zadanie przypadło w udziale "Bajowi", który operuje przecież nie aktorem, lecz lalką. Niebezpieczeństwo polegało na tym, by nie wtargnąć w sferę groteski i nie zniweczyć przez to potężnego ładunku emocjonalnego tej przedziwnej w swym artystycznym wyrazie sztuki, która jest przecież niczym innym jak wielką kompozycją muzyczną przetransponowaną na poezję słów.

"Baj Pomorski" wystawił "Sen nocy letniej" bardzo starannie.

Dlaczego wybrał właśnie to widowisko z okazji uroczystej premiery X-lecia teatru - zgadnąć nie trudno. Stało się ono ambitnym sprawdzianem pracy całego zespołu, a więc kierownictwa artystycznego, muzycznego, plastycznego i technicznego sceny. Inscenizacja Stanisława Stapfa oparła się o dobre wzory. Zniwelowanie granicy dwóch światów: rzeczywistego i fantastycznego splotło dwa wątki komedii w jedną całość - i w ten sposób działały one na widza wzruszeniowo z równą siłą. Ta równowaga artystyczna nawiązywała do najszczęśliwszych koncepcji inscenizacyjnych w tradycjach naszego teatru. Ustawienie spektaklu rękodzielników na pierwszym planie sceny i zbliżenie akcji interludium do widza - było rozwiązaniem scenicznym słusznym i celowym, tym bardziej, iż reżysersko sceny te wypadły bez zarzutu, a ich ładunek komizmu nie przekroczył granicy zakreślonej przez Szekspira.

Dobrą robotę reżyserską widzieliśmy zresztą nie tylko w interludium, ale w całym widowisku. Lalki grały bardzo dobrze. Z jaką gracją i jak dworsko umiały się ukłonie parze książęcej, jakże swobodnie operowały różnorodnym gestem zapożyczonym u rzymskich mimów, z jakim wdziękiem smuciły się, gdy uczucia ich stawały się igraszką leśnych duchów - jak przekonywająco umiały kochać i nienawidzieć, zazdrościć i płakać.

Swoboda w obcowaniu scenicznym aktorów - lalek, szczególnie w scenach zbiorowych, świadczyła jak najlepiej o pracy całego zespołu "Baja" przy montowaniu tego trudnego widowiska.

Dekoracje skomponowane przez Eligiusza Baranowskiego, wierne realizmowi - chociaż stylizowane - w odtworzeniu wnętrza ateńskiego, stały się głęboko ekspresyjne w potraktowaniu przyrody. Uzmysławiały np. obecność lasu, ale nie tworzyły jego naturalistycznej iluzji. I to właśnie było ich największą zaletą. Prostota środków artystycznych podkreślana we wszystkich elementach dekoracyjnych, nawiązywała do surowej prostoty sceny elżbietańskiej i jej umowności. Oczywiście analogie istniały tylko w samym założeniu, gdyż teatr XVI-wiecznej Anglii nie rozporządzał przede wszystkim światłem, które na scenie współczesnej gra tak doniosłą rolę.

Mówiliśmy już niejednokrotnie o Baranowskim jako o bardzo zdolnym dekoratorze. Musimy raz jeszcze powtórzyć ten sąd. Artysta posiada ogromne poczucie formy, proporcji, perspektywy i waloru barwy (znakomite światła w akcie II, zestawienia kolorystyczne kostiumów, rozwiązania przestrzenne dekoracji).

Głosowo widowisko wypadło na ogół poprawnie, chociaż aktorów zawodziła czasem dykcja, a czasem niepotrzebnie manierowali głos, jak to miało miejsce w interludium. Dobrze opracowali teksty m. in.: Stanisław Borowicz, Leon Bieniaszewski (jako Oberon), Amelia Czerniewska, Regina Baranowska, Lucja Krajewska, Helena Przybyszewska.

Ilustracja muzyczna - często za głośna - posiadała zupełnie nieuzasadnione, mocne i surowe akcenty dramatyczne. Zakłócały one niektóre partie tekstu, usuwając słowo na plan drugi. Muzyka nie powinna znajdować się na pierwszym planie, szczególnie wówczas, gdy narzuca kojarzenia zgoła odmienne od nastroju całości widowiska.

Jeszcze kilka słów o przygotowaniu tekstu. W każdym wypowiedzianym zdaniu czuło się prawdziwy pietyzm dla szekspirowskiego słowa.

Reasumując wrażenia muszę stwierdzić, że "Sen nocy letniej" jest widowiskiem pięknym i starannie przez "Baj" wystawionym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji