Artykuły

Nie wyczerpana kopalnia

STANISŁAW WYS­PIAŃSKI, z którego dzieł montaż pod ogólnym tytułem "Kroniki królewskie" w opra­cowaniu tekstu i reżyse­rii Ludwika Rene przed­stawiono nam w Teatrze Dramatycznym m. st. Warszawy jest twórca kuszącym do najprzeróżniej pojmowanych inscenizacji, które z reguły dają szansę wielkiego sukcesu albo wielkiej porażki scenicznej. Już to, że gdy pisał na prze­łomie XIX i XX wieku był, jak przystało na czołowego przedstawiciela secesji, reformatorem ar­tystycznym oraz burzy­cielem ustalonych poglą­dów myślowych, kusi do podchodzenia także do jego dzieł w sposób twór­czy i przewartościowujący. Jednocześnie jego pasja reformatorska była tak sugestywna, że wciąż istnieje pokusa, żeby właśnie jego koncepcję teatralną przedstawić w sposób jak najpieczołowitszy. W ten sposób powstaje także chęć kopiowania tego co było niegdyś artystyczną reformą a stało się trady­cją.

Stąd zawsze pole do niezadowolenia z każdej inscenizacji Wyspiańskie­go, zarówno ze strony tych, którzy chcieliby realizatorom zarzucić nie­wierność w stosunku do Wyspiańskiego, jak rów­nież tych, którzy są namiętnymi przeciwnikami wszelkiego skostnienia. Widząc więc jak łatwa jest krytyka każdej in­scenizacji Wyspiańskiego wolę się cofnąć zarówno przed łatwym atakowa­niem, jak tanią pochwa­łą reżysera (tudzież ope­ratora tekstu) i ograni­czyć się do relacji.

Rene wziął pod nożyce redaktorskie i na warsztat reżyserski cztery utwory: "Król Kazimierz Jagiellończyk", "Zyg­munt August", "Jadwi­ga" i "Kazimierz Wiel­ki". Mógł dając tak obowiązujący, po szekspirowsku brzmiący tytuł "Kroniki królewskie" czerpać także z innych dzieł Wyspiańskiego, ale trzymajmy się nie tego co mógł, ale tego co uczynił. Strofy "Kazimie­rza Wielkiego" potrakto­wał jako ramę, zaś powierzenie ich recytacji doskonałemu odtwórcy poezji Zbigniewowi Zapasiewiczowi nie było mylne.

Postać Kazimierza Ja­giellończyka odtworzona sugestywnie, także pod względem wizualnym przez Ryszarda Pietruskiego ma za głównych partnerów księcia Michała i kardynała Oleśnic­kiego, których grają Mieczysław Stoor i Tadeusz Bartosik. Mają sceny o napięciu dramatycznym, przy czym konflikt Ka­zimierza z Michałem jest bardzo prosty i normal­ny w układach dynastycznych: spór między krewniakami, z których jeden uzyskał koronę, a drugiego, zbuntowanego spotkało odsunięcie od udziału w dziedzictwie i banicja. Walka ta jest odskocznią od znacznie bardziej skomplikowane­go konfliktu króla z kardynałem, tym pikant­niejszego, że kardynał był wychowawcą króla w latach dziecięcych. Na­pięcie dramatyczne łączy się więc z sytuacjami ko­micznymi, a Bartosik dawkuje z precyzją in­terpretację psychologicz­ną granej przez siebie postaci.

W sceny "Zygmunta Augusta" została wpięta scena z "Jadwigi". Logi­ka otrzymała pierwszeństwo przed chronologią. Kiedy Zygmunt August przestał być amantem na tronie, a stał się w pełni mężem stanu, zjawia się jemu i nam jako re­miniscencja poświęcenie Jadwigi. Tak zdajemy się rozumieć myśl przewod­nią, ale gra aktorów sprawia, że w pamięci pozostają nam po tym przedstawieniu głównie sceny miłosne, grane przez Ignacego Gogolew­skiego w roli Augusta i Zofię Rysiównę w roli Barbary, która pozwoliła zaczerpnąć widzom hau­stu wielkiego aktorstwa.

Zapamięta się także wspaniałą scenografię ściślej dekoracje Jana Kosińskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji