Ów teatr ogromny
/.../ Ów "teatr ogromny" Ludwik Rene jako inscenizator i reżyser przedstawienia buduje na scenie z pomocą scenografa Jana Kosińskiego z wielką precyzją i znajomością rzeczy, ale przecież nie na chłodno z warstwową jedynie pewności ręki i umysłu - a z pasją, dając się porwać nawet niejasnym czasem ideom i porywając w ślad za sobą widownię.
Trzeba jednak zastrzec od razu, że przedstawienie nie jest równe i owe momenty porywające, skupione zwłaszcza- pod koniec widowiska, poprzedzone są scenami znacznie mniejszej siły, rodem raczej z opery niż z "teatru ogromnego". Oto i sprzeczności, o których, wspomniałem na początku. Nie najważniejsze wśród nich są te skłócone ze sobą elementy formalne dzieła Ludwika Rene.
Najważniejszą sprawą "Kronik królewskich", sprawą zarazem najbardziej dyskusyjną i problematyczną, jest nawiązanie przez Ludwika Rene'go do nieustannej walki polemicznej, jaką toczył Wyspiański z romantyczną tradycją pojmowania naszej sprawy narodowej, dążąc do postawienia własnej, nowoczesnej perspektywy. W walce tej wielekroć ulegał wielkim romantykom, wielekroć zwyciężał w poetyckich bojach - kochając i nienawidząc.
/.../ Wyspiański doszedł do rozwiązania sekretu: odrzucił nie mity, lecz mistyfikacje. Tak trzeba przecież rozumieć bluźniercze ciśnięcie mieczem w pierś romantycznego geniusza, który omamia społeczeństwo narodowo-cmentarną frazeologią.
/.../ Wyjęte z różnych, dość zresztą słabych dramatów historycznych Wyspiańskiego, ułomki scen krzepią, ale nie lepią. Dwie romansowo-polityczne historie z naszych dziejów - Zygmunta Augusta sprawa z Barbarą i królowej Jadwigi sprawa z ukochanym niemieckim księciem - niczego ciekawego nie wnoszą, a obie dość są naiwne. Ona chciała Niemca, on nie chciał Niemki - i tak wiadomo, że nie skończyło się to najlepiej. Wyjątek z "Króla Kazimierza Jagiellończyka", który kończy się wspólną kolacją króla z kardynałem, spożytą w imię realnych interesów państwa, także nie rozjaśnia podwójnej perspektywy - wstecz i ku -jaką prezentują "Kroniki królewskie".
Spośród aktorów grających wybitne role w tym bardzo ciekawym przedstawieniu trzeba przede wszystkim wymienić Zbigniewa Zapasiewicza, który bardzo mocno i pięknie zakończył widowisko, oraz Ignacego Gogolewskiego w roli Zygmunta Augusta.