Artykuły

Zbrodnie w dobrym gatunku

"Małe zbrodnie małżeńskie" w reż. Ewy Marcinkówny w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Dobry tekst, dobrzy aktorzy, dobry spektakl. Wygląda na to, że "Małe zbrodnie małżeńskie" staną się hitem sezonu.

Na takie przedstawienie w Dramatycznym czekałam od czasu "Wariacji enigmatycznych" (2002). Na równie kameralną, mocną rzecz: o uczuciach i pozorach. Czekałam na historię, której nie musi opowiadać tabun ludzi, by była ciekawa; wystarczy dwoje - takich, co sprawnie wypełnią sobą całą scenę. Na emocjonalną grę, którą ta dwójka ze sobą tak poprowadzi, że widz wchłonie ją jak sensacyjną fabułę, a przy okazji dostanie parę mądrości o istocie związku.

I oto mamy "Małe zbrodnie małżeńskie" E. Schmitta w reż. Ewy Marcinkówny z udziałem znanej aktorki telewizyjnej Gabrieli Kownackiej i Piotra Dąbrowskiego, szefa białostockiego teatru.

Bardzo to smakowita mikstura - mariaż niezłego aktorstwa i świetnego tekstu, skrzącego dowcipem i celnością refleksji, który jednak łatwo zamienić w farsę, gubiąc po drodze jego dramatyczne akcenty. Ale aktorzy i reżyser świetnie się z nim uporali: spektakl więc nie tylko zaskakuje zwrotami akcji, ale i - jak błyszczące szkiełko - mieni się najróżniejszymi nastrojami. Jest tu więc i żart, i chwila najczystszej udręki bohaterki. Jest intelektualna, prowadzona na zimno gra, jest też niekontrolowany wybuch gniewu. W efekcie mamy ciągłe niespodzianki - te wynikające z tekstu, jak i z formy jego podania. Co sprawia, że spektakl nie traci emocjonalnego napięcia - poza ostatnimi kiepskimi 10 minutami.

On i Ona to małżeńskie stadło z 15-letnim stażem. Jego historia snuta jest na scenie w sposób przewrotny - poznaje myją razem z Gillesem, który właśnie, po tajemniczym wypadku, wraca do domu ze szpitala z zanikiem pamięci. Nie wie, kim jest, nie poznaje mieszkania ani żony. Lisa więc o wszystkim mu opowiada. Gilles pyta o drobiazgi jak śledczy, który chciałby ustalić portret pamięciowy. I stopniowo wszystkiego się dowiaduje, łącznie z mrocznymi tajemnicami przeszłości...

Niczego więcej jednak nie zdradzimy, bo niewiedza w tym przypadku to połowa przyjemności ze spektaklu. Dodajmy tylko, że nasza dwójka okłamuje się nawzajem, nie wiedząc do końca, jakie będą tego konsekwencje. Że boryka się z wzajemnym znudzeniem, zazdrością i brakiem satysfakcji. Że obserwuje rozpad związku, w którym stoją na tak oddalonych biegunach, że właściwie nie do pogodzenia. Lisa to atrakcyjna kobieta, która nie radzi sobie z przemijaniem i z zazdrością. Smutki topi w alkoholu. Gelles jest pisarzem, mężczyzną bardzo interesującym, choć z - hmmm - specyficznym stosunkiem do instytucji małżeństwa. Wpada na iście przewrotny sposób inwigilacji własnej żony i odświeżenia ich związku. Wszystko to zaś daje pole do niezwykłej damsko-męskiej psychodramy, którą znudzić się nie sposób.

Kownacka i Dąbrowski nie ustępują sobie w niczym. Ich pojedynek na scenie to dla widza niekłamana przyjemność, okazja do obejrzenia kameralnego, niewymuszonego aktorstwa w dobrym gatunku. Nie ma w nich fałszu. Nie muszą uciekać się do jakichś tanich ekspresyjnych chwytowi miotać się po scenie, by pokazać emocje. Wygrywają je z lekkością - tembrem

głosu, zmarszczeniem czoła, błahymi na pozór gestami, które w ich wykonaniu jednak mają duży ciężar i które śledzi się z ciekawością. Schmitt ulepił swoje postaci bardzo atrakcyjnie psychologicznie, co aktorzy eksponują równie interesująco. I tylko w jednym wypadają kiepsko. O ile ich batalie słowne to rzecz pasjonująca, o tyle sceny fizycznych zbliżeń - gdy na chwilę pogodzeni, przypadają do siebie, obejmując się - już nie. To "drewniane", sztywne sceny, delikatny zgrzyt. Misternej całości jednak ostatecznie nie psuje.

Wspomnijmy jeszcze o scenografii Katarzyny Gabrat-Szymańskiej i Tomasza Szymańskiego - rzecz się dzieje w prostym, wysmakowanym salonie klasy średniej: drewniane fantazyjne przepierzenia, obraz na ścianie, barek, biurko z książkami. Już tu widać rozziew między tymi dwojgiem, choć mocno uproszczony. On, intelektualista, ma do dyspozycji wytarty fotel i stosy książek, ona - kobieta idąca z duchem czasu - czerwony nowoczesny szezlong.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji