Chłopski los
WOKÓŁ powieści Wiesława Myśliwskiego "Kamień na kamieniu" powstała atmosfera sensacji literackiej. Część krytyki nie wahała się określać powieści mianem arcydzieła, syntezą chłopskiego losu, porównywać z "Chłopami" Reymonta. W istocie jest to dzieło znaczące, jedno z najpoważniejszych spełnień prozy polskiej.
Nic więc dziwnego, że powieścią Myśliwskiego zainteresował się teatr, bardziej ostatnimi laty czuły na prozę niż dramat. Po "Kamień na kamieniu" sięgnął Bogusław Litwiniec, twórca i dyrektor wrocławskiego "Kalamburu", niegdyś awangardowej sceny studenckiej, dziś jednego z zawodowych zespołów teatralnych Wrocławia. Litwiniec - idąc wiernie tropem rozlewnej i bogatej w materiał retrospektywny narracji Myśliwskiego - skonstruował epickie widowisko, mające odsłaniać korzenie chłopskiego losu, jego przeobrażenia i niesezonowe wartości.
Nie zawsze jednak udało się Litwińcowi - tym razem w roli reżysera - odnaleźć właściwe środki teatralne dla swej opowieści scenicznej. Tam, gdzie spektakl zwraca się w stronę poetyckiego skrótu, rapsodycznej czystości, niedopowiedzenia - przedstawienie zyskuje na głębi. Tak się dzieje na przykład, gdy maluje Litwiniec dramatyczną wizytę Michała, brata Szymka Pietruszki (głównego bohatera i narratora), przybywającego do rodzinnej wsi limuzyną w roli "obcego", kogoś z zewnątrz, z kim już nie można obcować jak dawniej. Tak dzieje się również, gdy kobiety wiejskie lamentują nad poległymi na wojnie. Tak wreszcie jest w scenach rubasznych z Wójtem (świetna rola charakterystyczna Kazimierza Ostrowicza) czy Kaśką-Sklepową (Maria Dobrowolska umiejętnie dozuje naturalny biologizm miłości i liryczne tęsknoty kobiety występnej).
Gorzej jednak, gdy reżyser epatuje rodzajowością, stylizowaną po cepeliowsku, usiłując oszołomić pięknem tańców folklorystycznych na cztery pary. Te niefortunne zabiegi inscenizacyjne kumulują się zwłaszcza w części pierwszej, potem jest już lepiej, a najsilniej przemawia do emocji widza część trzecia.
W tej płynącej niespiesznie opowieści nie wszyscy aktorzy "Kalamburu" dotrzymują kroku inscenizatorowi. Najbliżsi duchowi prozy Myśliwskiego, obok już wymienionych, są wykonawcy czterech wcieleń Szymka Pietruszki (Ryszard Malinowski, Marek Tobiasz, Leszek Golec i Anatol Suchicki) oraz występujący jako rodzice - Krystyna Paraszkiewicz i Janusz Hejnowicz.
Mimo niedostatków warsztatowych spektakl Litwińca zasługuje na szacunek, nie tylko ze względu na śmiałość przedsięwzięcia, ale również moralny sens spektaklu. Jest to przecież coś więcej, niż tylko przedstawienie - jest to oferowane przez teatr wspólne przeżycie więzi z ojcowizną - ojczyzną.