Artykuły

Dopalacze, czyli jak mówić o problemach młodych ludzi ich językiem!

"Dopalacze. Siedem stopni donikąd" Justyny Bargielskiej i Wawrzyńca Kostrzewskiego w reż. Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Włodzimierz Neubart na blogu Chochlik Kulturalny.

Kilka lat temu przetoczyła się przez Polskę fala medialnych "sytuacji" związanych z dopalaczami. Wiadomości, opisy, filmiki umieszczane na portalach internetowych - szokowały. Oto bowiem po zażyciu tzw. dopalaczy (czyli ni mniej ni więcej różnego rodzaju środków zawierających substancje psychoaktywne) ludzie zachowywali się tak, jakby nie rozumieli, co się z nimi dzieje. Jedni powiedzą - odjazd! Inni przypomną sobie, do czego to może prowadzić. Było tego sporo: zabójstwa, skoki z okna, gwałty, wypadki samochodowe, pobicia, zgony... Mało? A jednak ktoś to świństwo wciąż bierze!

Dopalacze są często tańsze od klasycznych narkotyków. Tyle, że są także piekielnie niebezpieczne, bo nikt tak naprawdę nie wie, co się w nich znajduje. Pół biedy, jeśli okaże się, że to tylko mąka, ale zdarzały się już chemikalia tak straszliwe, że ofiary dopalaczy dosłownie ugotowały się, zadusiły, zanim lekarze w ogóle rozpoznali przyczyny tego stanu. 

Co sprawia, że młodzi ludzie sięgają po dopalacze? Chęć spróbowania, presja społeczna, stres? A może wszystko naraz? To pewnie indywidualna sprawa. Faktem jest jednak, że chociaż pozamykano oficjalnie sklepy z dopalaczami, one wciąż istnieją, w mniej widocznych miejscach, ale równie skutecznych, jeśli chodzi o marketing i sprzedaż. Jest popyt, jest podaż...

Sztuka pt. "Dopalacze. Siedem stopni donikąd", wyreżyserowana przez Wawrzyńca Kostrzewskiego w Teatrze Kamienica, stawia sobie trudny cel, jakim jest rozmowa z widzami na temat tego, czy naprawdę warto dać się wciągnąć w to bagno. Nie ma tu moralizatorskich połajanek (bo przecież jeśli powiesz młodemu człowiekowi - zabraniam, to najczęściej i tak zrobi na przekór, nie ma nudnych wykładów. Jest celny obraz dorastającego pokolenia, z jego brakiem wartości, znudzeniem, potrzebą przygody. Młodzi widzowie (ale ci młodzi z kilku-, kilkunasto- czy kilkudziesięcioletnim stażem również!) zobaczą tu samych siebie, swoich kolegów, którzy z różnych powodów sięgają po dopalacze, żeby poznać nowy, ekscytujący świat. Że okaże się ekscytujący tylko na chwilę, a przy okazji zniszczy zdrowie, a nawet odbierze życie - kto by się tym przejmował?

Spektakl przygotowany z misją społeczną może być dla rodziców, pedagogów, nauczycieli wspaniałym punktem wyjścia do rozmowy z młodymi ludźmi na temat zagrożeń, jakie niosą ze sobą dopalacze. To jest smutne, ale mimo, iż są tak powszechne, wiedzy o nich nie mają ani sami użytkownicy, ani ci, którzy chcieliby ich przed nimi uchronić. Dowód? W szkole, w której kiedyś pracowałem, ceniony ośrodek szkoleniowy przygotował prezentację dla nauczycieli, by potrafili rozpoznać narkotyki i dopalacze, jeśli pojawią się w klasie. Dwaj panowie po trzydziestce, w eleganckich garniturach, zaprezentowali grupie kilkudziesięciu nauczycieli (w tym wielu po czterdziestym, a nawet pięćdziesiątym roku życia) zdjęcie... liścia marihuany! Pomijam fakt, że nikt nigdy nie przyniósłby tego narkotyku w takiej formie, ale panowie nie mieli nawet próbek, by można było zapamiętać ten zapach... Dopalacze też były: dwa zdjęcia wielkości znaczka pocztowego: maleńkie tabletki... Płakałem ze śmiechu, ale poproszono mnie o nie przeszkadzanie w naukowej prelekcji. Tak właśnie jest dziś z dopalaczami. Nikt nic nie wie, a każdy mądry. Tylko przestrzegać: nie bierz! - to każdy potrafi. Ale jak dotrzeć do tych, którzy są najbardziej narażeni na to, że faktycznie mogą stać się ofiarami środków psychoaktywnych? Niewielu miało dotąd na to receptę.

Młody widz jest najtrudniejszym odbiorcą przedstawień teatralnych. Nie owija w bawełnę: albo mu się coś podoba, albo nie. Trafić do niego też niełatwo. Stąd tytułowe "siedem stopni", czyli form teatralnych, które mogą zadziałać na odbiorców. Komuś spodobają się być może losy bohaterów, ktoś inny dostrzeże przekaz płynący z projekcji multimedialnych. Jeszcze inni znajdą dla siebie jakiś element spektaklu, który sprowokuje ich do tego, by otworzyć się na rozmowę na temat dopalaczy. Warto ten spektakl wykorzystać, by dotrzeć do młodzieży. Być może lepszej szansy długo nie będzie...

Bohaterowie spektaklu to prawdziwi młodzi ludzie, zamknięci na świat, rozgoryczeni brakiem kontaktu z rodzicami. Próbują "podpałek", bo chcą zaznać czegoś ekscytującego. Mają już przecież wszystko. Najnowsze telefony, porno w Internecie, Snapchata. Chcą żyć intensywniej, a wtedy nagle "przypadkiem" pojawia się ktoś, kto nawet dobrze nie musi kusić, a oni skorzystają z oferty umilaczy czasu. I mogą wejść w ten świat na dłużej... Tylko, czy stamtąd można w ogóle wrócić?

Autorzy scenariusza spektaklu: Justyna Bargielska i Wawrzyniec Kostrzewski, robią wszystko, by mówić do młodych ludzi ich własnym językiem. Jest też nowoczesna muzyka, światła, multimedia. Aktorzy dodają do tego swoje umiejętności, by wypaść wiarygodnie w roli tych, którzy na nich patrzą. Najlepiej udaje się to Oldze Sarzyńskiej, która z całą pewnością stanie się ulubienicą widzów. Jej głos, jej zachowanie, wstrząsający monolog - nie da się pozostać obojętnym na wyznania młodej miłośniczki dopalaczy. Kiedy w finale... stop! O mały włos powiedziałbym, jak to się skończy! Uff...

            Najczęściej sięga się po dopalacze, żeby coś poczuć. Po obejrzeniu spektaklu w Teatrze Kamienica niejeden widz zastanowi się, czy to są akurat te wrażenia, których chciałby doznać!

Idźcie na "Dopalacze", nie bójcie się swoich reakcji, a po spektaklu, koniecznie rozmawiajcie na ten temat. Polecam.

Przyznane Chochliki:

tekst sztuki: 5

gra aktorska: 5

reżyseria: 5

scenografia i kostiumy: 5

wrażenie artystyczne: 6

razem: 26

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji