Artykuły

11 listopada. Lena Piękniewska z Pożaru w Burdelu o dziewczynach z Marszu Niepodległości

- Kiedyś w protest songach śpiewałam do hipstera, że powinien odłożyć latte i iPhone'a, dziś jest zdecydowanie ostrzej - mówi Lena Piękniewska z Pożaru w Burdelu. Najnowszy odcinek pt. "Dziewczyny z Marszu Niepodległości..." można zobaczyć w Teatrze WARSawy.

ROZMOWA Z LENĄ PIĘKNIEWSKĄ

Izabela Szymańska: Jak świętować 11 listopada, żeby nie było militarnie albo zadymiarsko? Co proponuje Pożar w Burdelu?

Lena Piękniewska: Burdel to wyśmiewa, bierze beką, śpiewamy o marszach, które "niebo rozświetlają ogniem rac". Pojawia się fabryka patriotów - nasi bohaterowie wymyślają nowy program rządowy - nacjotechnologię, chcą ekshumować bohaterów i ich DNA zapładniać kobiety, żeby wskrzeszać wybitne jednostki. Z grobu powstaje Roman Dmowski i osobiście prowadzi marsz na cmentarze na Bródnie i Powązkach, by pobrać materiał genetyczny. To jest przerażające. Tak samo jak wszystkie tematy związane ze Smoleńskiem. Realność tego dostrzegam, gdy widzę, że na widowni siedzi Basia Nowacka, wtedy dobitnie uświadamiam sobie, że komentujemy temat, który jest bardzo nieśmieszny.

Ciekawa jestem, co z dzisiejszych marszów i protestów wyniknie, jesteśmy w przedsionku wielkich zmian, wybory w USA zadecydują o losach całego świata, "Coś przyjdzie, miłość lub wojna" - Zuzanna Ginczanka napisała to zdanie w maju 1939 roku, jaki profetyzm! Treści, które już były, dają mi do myślenia. My dziś śpiewamy: "Idą, idą marsze przez Warszawę, w którym marszu pójdziesz, czy już wiesz? Czy swój wieniec złożysz pod Romanem, czy też Marszałkowi oddasz cześć? Idą marsze przez to miasto wyniszczone przez historii gniew. Jak mamy żyć pod wspólnym niebem, by przypadkiem nie zajebać się?".

W Pożarze w Burdelu jesteś specjalistką od melancholii. Jak się tam znalazłaś?

- Kiedy przyjechałam z Poznania do Warszawy w zasadzie nie znałam nikogo poza Anką Smołowik. Zaprosiła mnie na pierwszy odcinek na Chłodnej 25. Po spektaklu napisałam do Michała Walczaka, dlaczego w przedstawieniu granym w takim miejscu nie ma nic o Żydach? A Michał na to: Zapraszam, napiszę ci piosenkę, a ty ją zaśpiewaj. I napisał "Domek Kereta" o tym, jak Keret śni, że zamienia się w tramwaj i jedzie przez Warszawę, "mija Wolę i Ochotę, pożądanie i tęsknotę". Piękny tekst. Zaśpiewałam i zostałam.

Jesteś wykształconą wokalistką?

- Studiowałam na ASP, zrobiłam dyplom z rysunku, ale już moi profesorowie wiedzieli, że nic z tego nie będzie, bo mam talent, a nie mam pasji. Trzy miesiące pracowałam jako graficzka i myślałam, że umrę.

Śpiewam od 14. roku życia. Zaczynałam w Piwnicy pod Baranami, uczyłam się u różnych nauczycieli, jednak to nie jest wykształcenie, więc nie mogłam iść na Akademię Muzyczną. Zresztą nie miałam na to czasu, musiałam co tydzień jeździć z Poznania do Krakowa, w międzyczasie pojawiła się nowa pasja: francuski, zrobiłam wszystko, żeby wyjechać do Paryża. Udało się, mieszkałam tam. A potem nagrałam dwie płyty z kwartetem jazzowym; na pierwszej śpiewam napisane dla mnie piosenki, druga to "Kołysanki na wieczny sen", mój misyjny kawałek, żeby przypomnieć o zmarłych Żydach, żeby ich ukochać - zagrałam je w całej Polsce, dawały mi równowagę pomiędzy szaleństwem Burdelu i medytacyjnym charakterem "Kołysanek.". Teraz pracuję nad trzecią płytą, na której znajdą się utwory do wierszy młodych poetów z getta.

Stąd się wzięły tematy twoich piosenek w Pożarze? "Niewarszawa" mówi o przedwojennym, nieistniejącym mieście.

- Tak, chłopcy wiedzą, że robię w śmierci. Kiedy Paula, czyli Monika Babula mówi: "Lenusiu, a teraz twoja ukochana bajeczka o śmierci", to właśnie bierze się z tego, że muzycznie zajmuję się światem zmarłych. W Pożarze gram wiele ról, jest Charlotte, która urodziła się z mojej paryskości, jest Matka Boska, zabawna, lekka, zmysłowa, jestem też Kulturą, Komuną, Trasą Łazienkowską, Rurą z Mokotowa, Śmiercią; Boże, w co oni mnie wpakowują.. Kiedy przyszłam, wszyscy mieli jakieś postaci, ja nie jestem aktorką, więc dali mi tematy do wyśpiewania, a bohaterki pojawiły się później.

Twoje postaci ewoluują?

- Lubię Charlotte za to, że jest trzpiotowata, że znowu czegoś nie skumała. Czy ona się rozwija? Wątpię (śmiech). Ale to jest świetne! Ma w sobie coś łagodnego, prostego, we wszystko wierzy. Zastanawiałam się, czy ta naiwność dziecka to część mnie? Chyba tak, bo każdy przytomny człowiek na propozycję występowania w Pożarze powiedziałby sam do siebie: "Przypominam ci, że twój dyplom to nie szkoła aktorska, tylko rysunek". A ja mówię: Idę w to, jakoś będzie!

Kobiety w Pożarze są coraz bardziej waleczne, założyłyście zespół Żelazne Waginy, protestujecie. Ale pamiętam, że już trzy lata temu zagrzewałaś do buntu piosenką "Hipster of the revolution".

- Tak, tylko kiedy zaczynaliśmy w protest songach, śpiewałam do hipstera, że powinien odłożyć latte i iPhone'a. Dziś jest zdecydowanie ostrzej. Walczak z Łubieńskim powinni iść do Częstochowy na kolanach w podziękowaniu za to, co funduje nam nasz rząd, bo dla kabaretu to złote jajo, wreszcie jest o co walczyć! Oczywiście mówię to pół żartem, pół serio, zmianę odczuwamy wyraźnie. Monika Babula śpiewa na bis piosenkę sprzed trzech lat "Ekshumuj mnie bez zwłoki". Wcześniej to było po prostu śmieszne, dziś nabrało ciężaru.

Przeciwko czemu buntują się Żelazne Waginy?

- Przeciwko całej polityce rządu, działu wymierzonemu wprost w macice. W spektaklu, który gramy w klubie Skład Butelek, grupa kobiet ucieka ze Szpitala św. Rodziny na Pragę i transformuje się. Ja zostaję Triną - czarownicą, Monia jest karlicą Lindą, Karo jest szamanką miasta, tylko Agnes pozostaje sobą, odczyniamy nad nią rytuały, a ona nic. W tę bajkową fabułę wplecione są piosenki. Ja śpiewam: "500 zeta piechotą nie chodzi, za 500 zeta to ja mogę urodzić". Karo zagrzewa do wyjścia na ulice, z kolei Paula: "Naród na was liczy, poddajcie się dziewczyny, wita was serdecznie Szpital św. Rodziny!". Obecna sytuacja obudziła w nas ducha punk rocka, chwyciłyśmy za instrumenty i gramy. Przychodzą do nas dziewczyny w różnym wieku, dla których ten spektakl to wentyl, można wyśmiać to, co trudne, przerażające, strach i ból, który gromadził się latami.

Chodzisz na protesty?

- Byłam raz, zagrałyśmy też pod Sejmem z Żelaznymi Waginami, jednak manifestacje mnie za dużo kosztują, płaczę cały czas, nie mogę skandować haseł, bo mi się zaciska gardło, jestem wrakiem; przypominają mi się własne przejścia, empatyzuję z innymi kobietami, a znam wiele, które doświadczyły przemocy. Nie poszłam na Czarny Protest, siedziałam w domu i cały dzień płakałam. Ludzie mówią, że czują energię tego zrywu, ja czuję rozpacz. Bardzo się cieszę, że kobiety, które znam, mogą w imieniu moim i mojej córki tam stanąć. Ja mogę dla nich stanąć na scenie.

LENA PIĘKNIEWSKA

Absolwentka ASP, która od 14. roku życia zajmuje się śpiewaniem. Z kwartetem jazzowym nagrała dwie płyty i przygotowuje się do trzeciej, zaśpiewa na niej piosenki z projektu "Coś przyjdzie, miłość lub wojna" napisane do wierszy poetów z getta.

Od czterech lat w kabaretowym cyklu Pożar w Burdelu wykonuje protest songi i melancholijne pieśni. Jest Kulturą - zaniedbaną po transformacji sierotą - i Charlotte - uosabia popularną kawiarnię z placu Zbawiciela.

"DZIEWCZYNY Z MARSZU NIEPODLEGŁOŚCI. EROTYCZNY THRILLER PATRIOTYCZNY" [na zdjęciu]

10 listopada, godz. 21

11 listopada, godz. 20.30

12 listopada, godz. 18.

Teatr WARSawy, Rynek Nowego Miasta 5/7

Bilety: 120 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji