Błyszczący klucz w Baju Pomorskim
Baj Pomorski znów ma do zanotowania na swoim koncie jedno udane i przyjemne przedstawienie. Bezpretensjonalna baśń Romana Długosza o dzielnym chłopczyku Michasiu, który uwalnia uwięzioną przez złego Kruka Bajkę, obfituje w szereg emocjonujących przygód, które dzieci i dorośli śledzą z wielkimi zaciekawieniem, tym bardziej, że akcja toczy się żywo, jest barwna, ma piękną oprawę dekoracyjną, a pod względem wykonania aktorskiego - bez zarzutu.
Odwieczna walka dobrego i złego, światła i ciemności, znalazła w baśni R. Długosza bardzo sugestywny wyraz, trafiający do wyobraźni dzieci, które od razu całym sercem opowiadają się po stronie Bajki i Michasia i z widowni pomagają mu szukać błyszczącego klucza, którym może otworzyć zaczarowane więzienie Bajki. Należy szczególnie podkreślić bardzo ładny i prosty język, ładne rymy, obrazowość i polot. Łatwo jest mówić taki wiersz, łatwo też trafia on do serc młodych słuchaczy, którzy uczą się w ten sposób pięknej polskiej mowy, pozbawionej wyszukanych sloganów, deklaratywności i różnego rodzaju haseł, jakie niestety, nieraz natrętnie przemycają się do literatury dziecięcej. Tę samą prostą treść można podać tak, że dopnie ona swego celu i w tym wypadku autor "Błyszczącego klucza" niewątpliwie cel swój osiągnął.
Reżyserował "Błyszczący klucz" Henryk Orszt, który wydobył ze sztuki jej najprostsze a czarujące elementy: piękno uwięzionej Bajki, dobroć serca Michasia, wierność Kruczka, przywiązanie Sroki. Przy żywej i ciekawie rozwijającej się akcji elementy te występują bez specjalnego podkreślania czy uwypuklania ich i dlatego czytelne.
Zespołowi aktorskiemu należą się prawdziwe brawa, zwłaszcza zaś Aurelii Czerniewskiej w roli skrzekliwej, niespokojnej i wiecznie kłócącej się Sroki. Bardzo ciekawa to i trudna interpretacja szczególnie gdy chodzi o naśladowanie skrzeczenia. Bez odrobiny przesady czy fałszu stwarza A. Czerniewska tę postać, postać żywą, barwną, bardzo prawdziwą.
Joanna Sienkiewicz w roli Michasia jest pełna prostoty i dziecięcego wdzięku (bardzo dobrze prowadzona lalka), dobrze też mówi wiersz. Bajka w wykonaniu Marzeny Tomaszewskiej ma dużo wiośnianego uroku, choć sama lalka wydaje się nieco zanadto zjawiskowa i nikła. Kruk - Jan Czauderna jest przekonywająco groźny i odstraszający, zwłaszcza gdy występuje na tle swoich współbraci. Scena ta jest zrobiona bardzo dobrze i stwarza pełne złudzenie prawdziwego kruczego stada. Doskonale prowadzony, ruchliwy i "wyszczekany" piesek Kruczek w interpretacji Andrzeja Grzmocińskiego napełniał entuzjazmem i młodocianą widownię, która żywo reagowała na jego szczekanie i świetne skomlenie. Lisem był Jerzy Koczyński. I tu powtarza się historia z Bajką. O ile interpretacja głosowa i prowadzenie lalki jest bardzo dobre, o tyle sama lalka jest mniej przekonywająca. Ten lis, który przed chwilą zjadł całą gęś i jeszcze na deser kawałek mięsa przyniesiony przez Kruka, jest tak ascetycznie chudy, że przestaje chwilami być podobny do lisa. Jako Bóbr - J. Kuczyński miał niewielkie pole do popisu, ale epizodzik ten zrobił dobrze. Jeżeli w programie nie ma omyłki i mówiącą basem Góra jest rzeczywiście Aurelią Czerniewską - należy podziwiać skalę głosową i możliwości aktorskie wykonawczyni.
Dekoracje prościutkie, lecz przyjemne w barwie z dobrą, jak zawsze u Eligiusza Baranowskiego, perspektywą i utrzymaniem nastroju. Ślicznie wygląda więzienie Bajki w lila kielichu dzwonka na tle ciemnej zieleni drzew, dobra jest ciemna ponurość kruczego grodu.
Bardzo dobra też jest muzyka Kazimierza Olszewskiego, łatwo wpadająca w ucho, sugestywna, chwytliwa, w barwnej interpretacji zespołu muzycznego pod kierownictwem Krystyny Zalewskiej. Sprawna zmiana dekoracji nie przedłuża widowiska, które posiada bądź co bądź 6 odsłon i pozwala młodocianym widzom na utrzymanie ciągłości odbioru.