Artykuły

Jak frustrat świr został wesołkiem

"Dzień Świra" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.

Bohater sztuk i filmów Marka Koterskiego Adaś Miauczyński jest patologicznym nieudacznikiem, zgryźliwcem i małostkowcem, znerwicowanym świrem do piątej potęgi. A jednocześnie kimś, w kim rodak inteligent niemal odruchowo znajduje znajome kompleksy, kompromitacje i wnerwienia rozdęte do karykaturalnych wymiarów. To taki klaun, któremu przez jaskrawy makijaż przebijają - o wstydzie! - nasze własne rysy. Krzywe zwierciadło boleśnie dotkliwe w swej celności. Gdyński teatr, któremu chwali się sam pomysł wprowadzenia scenariusza Koterskiego na scenę, zrobił, niestety, wszystko, by tekstowi tę dotkliwość odjąć. Rzecz wrzucono na kabaretową scenkę. Beacie Buczek-Żarneckiej i Piotrowi Michalskiemu przyszło zagrać dwadzieścia parę postaci, które bohater spotyka na swej drodze, zaś Bogdan Smagacki dostał od reżysera polecenie, by każde słowo monologu dziarsko i tautologicznie podbijać miną i gierką. Co mogło dać tylko jeden rezultat - wesołkowatość. Mozolący się z życiem kompleksiarz przeewoluował w rodzimą wersję Jasia Fasoli, brzydala od zewnątrz i wewnątrz, z którym o żadnej empatii nie może być mowy, najwyżej czysta uciecha. Dość niska, ale gdy ktoś lubi U Koterskiego bohater klnie na potęgę, aliści bluzgi same układają się temu nieszczęsnemu nauczycielowi polskiego w 13-zgłoskowe metrum "Sonetów krymskich". Teatr nawet nie raczył zauważyć tego rytmu, poprzestał na wygrywaniu rechotliwej nośności "żołnierskiego" słownictwa. Biedny Adasiu, i tego ci nie oszczędzono

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji