Artykuły

Muminki zwiastują wiosnę

"Słońce w Dolinie Muminków" w reż. Krzysztofa Niesiołowskiego w Teatrze Kubuś w Kielcach. Pisze Agata Niebudek w Echu Dnia.

Na tle czarno-białej scenografii, jakby wręcz przeniesionej z kartek opowiadań Tove Jansson, rozgrywa się najnowsza premiera w kieleckim teatrze lalkowym Kubuś. To bardzo wierna literackiemu pierwowzorowi adaptacja utworu "W Dolinie Muminków".

"Słońce w Dolinie Muminków" to spektakl w sam raz dla tych najmłodszych widzów, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z teatrem lalkowym. Prosty w formie, zbudowany z krótkich scen, z których każda stanowi zamkniętą całość, z przejrzystą fabułą i wyrazistymi postaciami. "Muminki" nie mają zagmatwanej fabuły, niespodziewanych zwrotów akcji, bohaterowie spektaklu są dobrzy. Ale do teatru przyjdą również ci dorośli, którzy wychowali się na Muminkach. Dla nich będzie to sentymentalny powrót do dzieciństwa i będą mogli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy klasyka wciąż bawi i wzrusza.

Kielecki spektakl w reżyserii Krzysztofa Niesiołowskiego jest bardzo wierny literackiemu pierwowzorowi. Jego twórcy skorzystali z adaptacji utworu Tove Jansson dokonanej przez Jana Polewkę, którą zresztą musieli zatwierdzić spadkobiercy praw autorskich pisarki. Podobnie było z lalkami - projekt każdej z nich również musiał zyskać akceptację. Dzięki temu "Słońce w Dolinie Muminków" jest idealnym odzwierciedleniem pomysłu Tove Jansson i przywodzi na myśl jej książki. To nawiązanie do literatury jest tym bardziej wyraziste, że autorka scenografii Urszula Kubicz-Fik zdecydowała się na czarno-białą oprawę plastyczną spektaklu. Dolina Muminków na scenie kieleckiego "Kubusia" jest niczym przeniesiona z kart książek fińskiej pisarki, a kolorowe, duże lalki stanowią dla tej scenografii swoisty kontrapunkt. I chyba to dobrze, że spadkobiercy Tove Jansson tak skrupulatnie chronią wizerunek stworzonych przez nią bohaterów, bo ich uroda jest nie do przecenienia. Nawet jeśli ich twarze nie mają ust...

Reżyser spektaklu w bardzo tradycyjny sposób prowadzi jego akcję, nie ma tu żadnych ekstrawagancji i zaskoczeń. Oto nadchodzi wiosna i Włóczykij przybywa do Doliny Muminków, akurat w momencie, gdy jej mieszkańcy budzą się z zimowego snu. A potem następuje seria zabawnych wydarzeń z życia bohaterów - odkrycie magicznego kapelusza, zabawa w podchody, pojawienie się Topika i Topci. I tak mija lato, nadchodzi jesień i cały świat szykuje się do zimy.

Kielecka inscenizacja jest bardzo zwarta i to z pewnością wychodzi jej na dobre. Krótkie, następujące po sobie scenki nie nużą młodego widza, szczególnie tego dwu- czy trzyletniego.

Dobrze ze swojego zadania wywiązali się aktorzy, których cały czas widzimy na scenie. Szczególnie podoba się Zdzisław Reczyński w roli Ryjka, Andrzej Matysiak w roli Paszczaka oraz rewelacyjny duet - Joloanta Kęćko i Małgorzata Sielska jako Topik i Topcia. Niewtajemniczonym przypominamy, że są to bohaterowie, którzy na początku prawie każdego wyrazu wypowiadają literę "f". Zamiast więc: "Bądźmy cicho jak myszy", mówią: "Fądźmy ficho jak fyszy". I w ich obecności publiczność bawi się chyba najbardziej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji