Sponsor Kolumba
W Gdyni odkryli Amerykę. Bardzo słusznie: mija akurat 500 lat od pierwszego odkrycia, dokonanego jak wiadomo psim swędem, za nędzne grosze i w dramatycznych okolicznościach. Wiekopomną i brzemienną w skutkach imprezę warto więc, a nawet trzeba powtórzyć.
PADŁO na Gdynię, bo leży ona nad czymś, co żartobliwie nazywa się morzem. Dysponuje też odpowiednią flotą i ma tradycje.
Sprawę wziął w swoje ręce oczywiście Krzysztof, ale już nie Kolumb, tylko Wójcicki, który w chwilach wolnych od odkrywania Ameryki kieruje gdyńskim Teatrem Miejskim.
Odkrywanie zaczęło się w piątek, 7 sierpnia i potrwa do dnia dzisiejszego. Po dłuższej, bo rocznej przerwie będziemy odkrywać znowu. I tak przez 5 lat. Nowy Świat legł u naszych stóp? W roli Kolumba wystąpił Daniel Olbrychski, któremu podczas zmagań z przyrodą, okrutnym losem i rozbestwioną załogą przygrywa Czesław Niemen - zasilany 8-tonową aparaturą i posadowiony, jak wszyscy aktorzy tego niezwykłego widowiska plenerowego, na pokładzie naszej ślicznej, choć już emerytowanej fregaty - "Daru Pomorza".
Żeglarzy oraz Indian odtwarzają żołnierze z pobliskiego Witomina. Teraz już wiemy, do czego służy wojsko, kiedy przestaje pomagać bratnim armiom, żniwiarzom, powodzianom, budowniczym dróg i mostów. Do odkrywania Ameryki właśnie.
Mówiąc serio, piękny ten spektakl został oparty na sztuce francuskiego pisarza Paula Claudela "Księga Krzysztofa Kolumba", a pieczę artystyczną nad widowiskiem objęli kapitanowie żeglugi wielkiej: Krystyna Zachwatowicz i Andrzej Wajda. Reżyserowali na lądzie, czyli w Warszawie - absolwenci szkoły aktorskiej.
Nie doszłoby do powtórki z odkrycia Ameryki, gdyby nie łaskawość finansowa miejscowego dobroczyńcy - biznesmena Andrzeja Wojkowskiego. Wnuk gdyńskiego kupca bławatnego robi szmal na handlu gorzałką, ale kocha sztukę miłością naprawdę czystą. Dziwne. Zapłacił, ale nie wtrąca się i na zyski nie liczy.
Szkoda, że Krzysztof Kolumb nie żyje dzisiaj. Najlepiej w Gdyni. W służbie Wajdy, Wojkowskiego i Wójcickiego, a nie hiszpańsko-królewskich sknerusów - inaczej pokierowałby dziejami świata. Amerykę mielibyśmy nad Bałtykiem. Po prostu.