Wybrałam Teatr Współczesny
- Mnie nie interesuje, żeby było łatwo, tylko żeby naprawdę o coś ważnego chodziło - mówi EWA SOBIECH, aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie.
Z okazji trzydziestych urodzin Teatru Współczesnego prezentujemy krótkie rozmowy z aktorami tej sceny.
Miała pani bardzo efektowne wejście do zespołu Anny Augustynowicz: rola Robakowej w jednym z najgłośniejszych polskich przedstawień ostatniej dekady - "Moja wątroba jest bez sensu albo Zagłada ludu". Jak pani trafiła do Współczesnego?
- Mieszkałam w Łodzi, gdzie nie czułam się dobrze. Szczecin wspominałam sprzed lat bardzo dobrze, mam tu rodzinę i chciałam wrócić do miasta mi bliskiego. Zadzwoniłam do Anny Augustynowicz i zapytałam, czy nie mogłabym pracować w jej teatrze. Na moje szczęście Ania widziała mnie, jeszcze w czasach studenckich, w przedstawieniu Krystiana Lupy, więc nie byłam dla niej osobą anonimową. Zadzwoniła do Krystiana, który dał mi jak najlepsze referencje i tak zostałam przyjęta.
Czy to właśnie Krystian Lupa ukształtował pani świadomość zawodową?
- O tak. To były długie godziny pracy teatralnej, ale także słuchanie muzyki, rozmowy, wyprawy w góry. Krystian przygotował mnie też do eksternistycznego egzaminu aktorskiego.
Trafiła pani do innego teatru, kształtowanego przez równie wyrazistą osobowość artystyczną Anny Augustynowicz. Nie czuła pani jakiegoś dyskomfortu?
- Nie czułam dyskomfortu, wybrałam przecież ten teatr. Porównywanie Lupy do Augustynowicz nie ma żadnego sensu, bo to dwa zupełnie różne teatry. Ale jest coś, co łączy tych różnych twórców - determinacja i jakiś wewnętrzny przymus, który powoduje, że pracują tak, a nie inaczej. To nie zawsze jest łatwe, ale mnie nie interesuje, żeby było łatwo, tylko żeby naprawdę o coś ważnego chodziło. Genet powiedział: "Chciałbym oglądać w teatrze człowieka, o jakim nie śniło mi się nawet, że może być". I furtek do tej idei jest bardzo dużo. Teatr Anny Augustynowicz to inna furtka niż teatr Krystiana Lupy.
Czy marzy pani o jakiejś roli?
- Z każdej roli staram się wycisnąć jak najwięcej. W Szczecinie zagrałam wiele ciekawych i ważnych dla mnie ról. Przez pewien czas byłam obsadzana w rolach matek - trochę mnie to zaczęło uwierać, ale pojawiła się np. Ewa w "Sinobrodym", role w "Samobójcy" i "Napisie". Oczywiście, że chciałabym grać więcej, ale cieszę się z każdej propozycji, którą otrzymuję.
Na zdjęciu; Ewa Sobiech jako PaniBouvier w "Napisie".