Artykuły

Matka Jana Peszka

"Matka" w reż. Piotra Chołodzińskiego w Starym Browarze w Poznaniu. Pisze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Najpierw było spotkanie prasy z twórcami pierwszego, zapowiadającego większą całość, wspólnego projektu artystycznego krakowskiego Teatru STU oraz Starego Browaru - poznańskiej premiery "Matki" Witkacego z Janem Peszkiem w roli tytułowej.

Poznań wniósł do niej wyjątkową scenerię Starego Browaru, scenografię jego architekta Przemysława Borkowicza, instalację Adama Garnka i kostiumy Ryszarda Kaji, a Kraków - to, co najważniejsze - aktorów i reżysera. Potem sam kwiat polityki i biznesu Poznania grzecznie ustawił się na schodach w kolejce i długo czekał na otwarcie drzwi na widownię. A gdy stanęły one wreszcie otworem, sala na II piętrze wypełniła się do ostatniego miejsca. I Stary Browar stał się teatrem.

Są dwa sposoby na teatr i spektakl. Albo tworzy się go na jednym konstruującym całość pomyśle, albo poprzez żmudne dochodzenie do efektu końcowego poprzez gruntowną analizę tekstu, interpretacji i postaci. Ten spektakl zbudowany

został na pomyśle, a był nim Jan Peszek w roli tytułowej. Aktor giętki, elastyczny, wyćwiczony do granic w rolach Schaefferowskich, taki który potrafi zagrać wszystko i skupić na sobie przez cały czas uwagę publiczności.

Mamy więc tutaj taki koncert aktorski Jana Peszka, jego aktorski monodram wpisany w ten spektakl. Peszek gra, tańczy i udaje, że śpiewa arie z taśmy, osiągając przez to ów brechtowski efekt obcości.

Drugim pomysłem na to przedstawienie jest ogromna prawdziwa maszyna dziewiarka która zastępuje tutaj całą scenografię. Trzeba przyznać, że reżyser przedstawienia Piotr Chołodziński obszedł się z niesmaczną dramą Witkacego o życiowych nieudacznikach - matce i synu, dość obcesowo. Potraktował ją nie tak jak to dawniej bywało jako arcydzieło polskiej awangardy lat międzywojnia, lecz jako ramotę, którą trzeba ożywić pomysłem, aktorem, muzyką, kabaretem.

Ale wynik końcowy jest dość zaskakujący. Ten inny, młody, uwspółcześniony Witkacy powitany został przez publiczność entuzjastycznie owacją na stojąco.

Teraz, najważniejsze jest to, żeby przedstawienie było atrakcyjne, efektowne i w wyrazie swym nowe. I taka właśnie jest "Matka" Witacego Jana Peszka, bez dłużyzn, niekończących się monologów, bez tyranii słowa. Ale też i bez wielu zawartych w tej sztuce myśli i diagnoz społecznych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji