Artykuły

Kongres Kultury 2016. To, co najważniejsze, było najmniej atrakcyjne dla telewizyjnych kamer

Oddolnie zorganizowany Kongres Kultury 2016 zakończył się wczoraj w Pałacu Kultury i Nauki. Był znacznie ciekawszy niż ostatni krajowy Kongres z 2009 r. Nawet jeśli nie pojawił się na nim minister kultury Piotr Gliński - pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej.

Nie da się ogarnąć całości i napisać syntezy przebiegu przeszło 50 paneli dyskusyjnych rozgrywających się jednocześnie w salach Pałacu Kultury i Nauki. Równolegle odbywało się po osiem wydarzeń - i na wszystkie był tłum chętnych.

Na otwarciu Kongresu odczytano list Marii Janion, w którym legenda polskiej humanistyki zadeklarowała nienawiść do toksycznego polskiego mesjanizmu i uzależnienia od cierpienia płynącego z romantyzm. A jednocześnie był to Kongres, którego artystycznym zwieńczeniem były monumentalne i hiperatrakcyjne "Dziady" Mickiewicza w reż. Michała Zadary, ściągnięte za paręset tysięcy złotych przez warszawski ratusz z Teatru Polskiego we Wrocławiu.

Zbigniew Libera wychodzi

Kongres spierał się o swój kształt. Dyrektorka Instytutu Kultury Polskiej UW dr hab. Iwona Kurz mówiła na inauguracji o niedoprezentowaniu kultury cyfrowej i nieobecności gier komputerowych. Reżyserka Weronika Szczawińska o pułapkach wiązania kultury ze wzrostem PKB: - Kultura, która się liczy, należy do neoliberalnego świata, w którym wszystko dąży do stania się przemysłem, w tym przypadku kreatywnym - ostrzegała.

Jednym z mocniejszych momentów Kongresu było wyjście artysty wizualnego Zbigniewa Libery z debaty, w której brał udział. Opuścił salę w proteście przeciwko brakowi ubezpieczeń dla artystów i nierównościom płacowym w kulturze. Mówił, że zarobił 6 tys. złotych w ciągu dziewięciu miesięcy pracy w instytucji publicznej. - Czy instytucji potrzebny jest żywy artysta? - zapytał.

Kultura jest najsłabiej opłacaną branżą w Polsce, średnia zarobków w 2014 r. wynosiła tu 3 tys. zł brutto, ale jedna czwarta pracowników nie osiągała nawet 2300 zł brutto. A i tak zestawienie to nie uwzględnia osób na umowach cywilno-prawnych. - Czy instytucja kultury zatrudniająca przez agencję pracy tymczasowej jest kulturalna? - pytał w swoim wystąpieniu Igor Stokfiszewski z "Krytyki Politycznej".

Artystka Katarzyna Górna ze związku Inicjatywa Pracownicza mówiła o bezpieczeństwie socjalnym. - W roku 1991 zlikwidowano stary system ubezpieczeń dla twórców i nic w zamian nie powstało. Artyści najczęściej nie są związani z jedną instytucją etatem, ale pracują dla wielu wykonawców, co wynika z charakteru pracy. Mało kogo stać też na założenie firmy i płacenie ponad tysiąca złotych ZUS-u - tłumaczyła.

Nierówności i nieuczestnicy

Było również o nierównościach w instytucjach. Kuratorka Ewa Tatar porównywała budżety lokalnych Biur Wystaw Artystycznych. Podkreślała, że podczas gdy Wałbrzych dysponuje 30 tys. zł na cały program rocznie, bywa, że w Warszawie wyższy jest budżet jednej artystycznej interwencji.

Sporo poświęcono też uczestnikom i nieuczestnikom kultury. Dr hab. Michał Bilewicz, psycholog społeczny z Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, opowiadał o swoim spotkaniu z szefem centrum sztuki w jednym z dawnych miast wojewódzkich: - Nigdy nie widziałem takiej pogardy. Mówił o mieszkańcach swojego miasta jako o pijakach, którzy dla jego instytucji w ogóle nie istnieją. Nie robił sztuki dla ludzi stamtąd, tylko dla przyjezdnych artystów i kuratorów.

O relacjach z odbiorcami mówił też Sebastian Majewski, dyrektor artystyczny Teatru Jaracza w Łodzi, wcześniej Dramatycznego w Wałbrzychu i Starego w Krakowie: - Najgorsze zdanie o widzach mają organizatorzy [samorządowcy]. Pytano mnie w mojej pracy, czy ten spektakl będzie dla widza z Wałbrzycha? Dla widza z Łodzi? Jakby ludzie z tych miast byli jacyś gorsi. Tymczasem przychodzą na najtrudniejsze spektakle, np. "Schuberta" z Wałbrzycha. I nie mają problemu. Wręcz przeciwnie: czują się dumni, że coś takiego zostało dla nich wyprodukowane.

Było też o najmłodszych. Dyrektor Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu Jerzy Moszkowicz opowiadał o sukcesach polskiego teatru dla dzieci: - Jest obecnie w znakomitej sytuacji. Jeden z najlepszych na świecie. Przeszedł niesamowitą przemianę. Teatr dla dzieci jest dla mnie ważniejszy od tego dorosłego i "poważnego". Bo artysta, który tworzy dla dzieci, musi mieć świadomość, że tworzy nie tylko o sobie i dla siebie.

Z kolei dziennikarka telewizyjna Monika Obuchow zaproponowała obligatoryjne 20 proc. reprezentacji programów dla dzieci w kanałach kulturalnych. - Programów o kulturze dla dzieci nie ma dziś w głównych kanałach telewizji publicznej - mówiła.

Co po pakcie?

Przeprowadzono również dyskusje o śląskiej mniejszości etnicznej i języku i o zagrożeniach płynących z polityki historycznej.

Wreszcie, jedną z debat poświęcono ruchowi Obywatele Kultury i Paktowi dla Kultury (miał podnieść wydatki z budżetu państwa do 1 proc., rząd Tuska nie wywiązał się z tej deklaracji) oraz reformie mediów publicznych.

Była minister prof. Małgorzata Omilanowska opowiadała o ograniczonych możliwościach każdego ministra kultury, uzależnionego w kwestii edukacji kulturalnej czy finansowania od kolegów z innych resortów, a w sprawie reformowania mediów publicznych - od szefa rządu.

Wydawczyni i działaczka społeczna Beata Stasińska mówiła o pracy nad czytelnictwem: - Jest gorzej, niż było w 2014 roku. 63 proc. badanych otwarcie mówi, że nie czyta i nie jest zainteresowanych książką. Nie rośnie liczba wypożyczeń bibliotecznych, mimo rozmaitych kampanii, wysiłków samorządowców czy bibliotekarzy. Mamy dwie Polski: Polskę czytającą i Polskę nieczytającą. Dzieci mniej więcej do połowy gimnazjum czytają książki, potem proces ten się zatrzymuje. Polska szkoła nie kształtuje i nie rozwija nawyku czytania.

Szef Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych Maciej Strzembosz krytycznie odniósł się do rozwoju ruchu Obywatele Kultury, który sam współtworzył. Mówił, że Obywatele ponieśli klęskę, bo zamknęli się na prawą stronę politycznego spektrum i za bardzo "zakumplowali się z władzą", oddalając się od tych, którzy "poprzedniego rządu nie lubili".

To, co najważniejsze

- Nie można mówić o wolnej kulturze w państwie, które będzie się stawało państwem autorytarnym - powiedział na debacie Obywateli były minister Michał Boni, który negocjował pakt ze strony rządowej.

Źle się jednak stanie, jeśli w Polskę pójdzie opowieść o Kongresie - starciu "ludzi kultury" z "autorytarną władzą". Najbardziej efektownym medialnie momentem był z całą pewnością sobotni protest przed wejściem do PKiN zainicjowany przez zespół Teatru Polskiego we Wrocławiu - z płomiennymi wystąpieniami aktorów i jaskrawymi transparentami "Nie oddamy wam kultury!". Z kolei przebieg wczorajszej debaty "Póki nie żyjemy" poświęconej rozdzierającej Polskę wojnie kulturowej został zakłócony przez mężczyznę, zwolennika zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, który nie reagował na prośby o zakończenie wypowiedzi. W końcu to publiczność odebrała mu mikrofon, ale nie dopuściła do wyprowadzenia go siłą przez ochronę.

Kultura nie ucieknie ani od polityki, ani nawet od polityków. Ważne, by zachowała autonomię wobec władzy. Służy temu odrębny status instytucji kultury - trzeba go wzmacniać, dziś się go narusza.

I choć na demonstracji przed wejściem do PKiN porównywano Jarosława Kaczyńskiego do Władysława Gomułki, to do wrocławskiego kryzysu doprowadzili przede wszystkim samorządowcy z PSL, PO i lokalnych stowarzyszeń - przy cichym wsparciu ministra Glińskiego. Ostatnio zaś teatrowi w Bydgoszczy cenzurą ekonomiczną groził marszałek z Platformy.

To, co najważniejsze na Kongresie, było zarazem najmniej atrakcyjne dla telewizyjnych kamer. Nie znajdą one czasu dla setki ludzi z lokalnych domów kultury, organizacji pozarządowych czy bibliotek, którzy zdecydowali się przyjechać do Warszawy. Dziesiątki zdeterminowanych ludzi pełnych pasji dzieliło się doświadczeniami, czasem przerywając warszawskim, akademickim czy reprezentującym prestiżowe instytucje ekspertom. Byli u siebie.

Czy nawiązane w weekend więzi uda się utrzymać, a dwugodzinne "stoliki" potraktować jako punkt wyjścia do dalszej pracy, do samoorganizacji? Jeśli tak, Kongres Kultury 2016 będzie sukcesem.

***

7 POSTULATÓW NA KONIEC KONGRESU

Kongres sformułował ponad 100 postulatów wobec władzy centralnej i lokalnej, instytucji kultury, szkół, biznesu i twórców. Najważniejsze to:

1. Zwiększenie roli edukacji dla kultury i poprzez kulturę.

2. Wzmocnienie roli instytucji upowszechniających kulturę.

3. Przeznaczenia na kulturę 1 proc. podatku CIT.

4. Mocniejsza walka z dyskryminacją kobiet, także w instytucjach kultury.

5. Objęcie twórców zatrudnionych na etatach ubezpieczeniami społecznymi.

6. Wypracowanie sposobów integracji imigrantów i lepsza ochrona mniejszości etnicznych.

7. Poważniejsze traktowanie kultury dla dzieci i dzieci jako odbiorców kultury.

Wszystkie postulaty na stronie kongreskultury2016.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji