Artykuły

Bez przesady, panie i panowie, bez przesady!

Jeśli uznamy, że twórca mocą jedynie swej arbitralnej decyzji ma prawo do absolutnie niczym nieograniczonego operowania wszelkimi symbolami, to czy nie ma w tym rodzaju przemocy wobec tych, dla których niektóre symbole mają szczególne znaczenie, i którzy mają prawo do ochrony swej wrażliwości? - o zamieszaniu wokół spektaklu "Nasza przemoc, wasza przemoc" na bydgoskim Festiwalu Prapremier, pisze Ryszard Warta w Nowościach.

Po naszej pierwszej, opublikowanej rano w nowosci.com.pl informacji o zamieszaniu wokół spektaklu "Nasza przemoc, wasza przemoc" na bydgoskim Międzynarodowym Festiwalu Prapremier, odebrałem telefon od pana, który przedstawił się jako przedstawiciel organizującego festiwal Teatru Polskiego i tonem nieznoszącym sprzeciwu zażądał, żeby z tytułu informacji natychmiast usunąć słowo "skandal", bo - jak twierdził mój rozmówca - żadnego skandalu nie było.

Nie jestem pewien, ale miałem wrażenie, że słyszałem potem mojego rozmówcę, jak z werwą protestował przeciwko cenzurze. A może to był ktoś inny?

Następnego dnia po tej pouczającej rozmowie rozkręciła się afera i słowo "skandal" odmieniano już przez wszystkie przypadki. Bo tak już jest, że to, czy coś jest skandalem, czy skandalem nie jest to kwestia opinii i nie da się tego zadekretować.

Strasznie wiele w całym tym sporze zwykłej przesady. I to po obu stronach. Przesadził, moim zdaniem, Piotr Całbecki grożąc odebraniem dotacji festiwalowi. Gdyby wyraził oburzenie tym przedstawieniem - OK, każdy ma prawo do oceny. Gdyby oświadczył, że ten rodzaj scenicznego szoku mu nie odpowiada - w porządku. Ale grożenie cofnięciem dotacji to gruba przesada i polityczny błąd.

Tak jak przesadna była reakcja Całbeckiego, tak przesadna jest reakcja, którą wywołał. Wdzięcznym przykładem jest tu oświadczenie zastępcy dyrektora bydgoskiego Teatru Polskiego, Bartosza Frąckowiaka, który uznał to "za najbrutalniejszą formę cenzury ekonomicznej i najbardziej arogancką groźbę skierowaną wobec instytucji publicznej od 1989 roku. Bez precedensu, nigdy urzędnik takiego szczebla nie pozwolił sobie na taki komentarz".

Bez precedensu? Tu bym polemizował, przywołując choćby całkiem niedawne przecież naciski ministra kultury na Teatr Polski we Wrocławia I może przypomniałbym, że ta zapowiedź skasowania dotacji to prztyczek np. w porównaniu z udręką Doroty Nieznalskiej, ciąganej latami po sądach.

Zupełnie już dziwaczna jest druga część tego oświadczenia, w której wicedyrektor uznał, że marszałek "zniesławił najwybitniejszych twórców europejskiego i polskiego teatru i tańca oraz kuratorów Festiwalu" dodając do tego listę ponad 170 nazwisk - z własnym włącznie.

Marcin Kowalski, publicysta "Gazety Wyborczej", z którym często się nie zgadzam, ale czytam zawsze uważnie, w swym pełnym pasji felietonie zarzucił politykom krytykującym spektakl, że dokonują "gwałtu na sztuce", a "sztuka musi być wolna". Ta figura retoryczna z przemocą wobec sztuki brzmi dobrze. Ale idąc tym tropem może warto zastanowić się nad przemocą w innym kontekście.

Jeśli uznamy, że twórca mocą jedynie swej arbitralnej decyzji ma prawo do absolutnie niczym nieograniczonego operowania wszelkimi symbolami, to czy nie ma w tym rodzaju przemocy wobec tych, dla których niektóre symbole mają szczególne znaczenie, i którzy mają prawo do ochrony swej wrażliwości?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji