Artykuły

Nie damy wytchnąć widzom

- Zależy mi na miejscu dynamicznym, które ma charakter współczesnego centrum kulturalnego. Głównym zadaniem oczywiście jest tworzenie przedstawień. W mieście, gdzie jest tylko jedna scena dramatyczna, musi to być teatr o dobrze wyważonych proporcjach teatru poszukującego, artystycznego, edukacyjnego oraz rozrywkowego. Z NORBERTEM RAKOWSKIM, dyrektorem Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu rozmawia Iwona Kłopocka-Marcjasz w Śląsku.

Zaczął pan drugi sezon w Opolu, ale widzowie w teatrze częściej od aktorów widzieli w teatrze robotników. Swoje dyrektorowanie zainaugurował pan remontem i ten właściwie był nieustanny. Premiery natomiast odbyły się tylko trzy. Trzeba było posprzątać po poprzednikach?

- Jestem dyrektorem od dziewięciu miesięcy i zacząłem od gruntowych zmian organizacyjnych - przede wszystkim regulaminu czasu pracy, płac, struktury teatru. To nie wynika z jakiejś niebywałej wizji, z którą przyszedłem do Opola, ale z doświadczenia. Widziałem miejsca pracy różnie zorganizowane i wiem, jak to się przekłada na główne zadanie - służbę widzowi. Trzeba być dobrze zorganizowanym, bo to ułatwi następne lata pracy. A co do remontów... Teatr Kochanowskiego ma 40 lat i przez ten czas nie był w ogóle modernizowany. Zmieniliśmy charakter foyer, teraz to rodzaj klubu, kawiarni. Z dawnej malarni powstała czwarta scena teatru. To wszystko wiąże się z moją koncepcją "Kochanowskiego", z którą stanąłem do konkursu na stanowisko dyrektora. Faktem jest, że premier było bardzo mało, ale proszę pamiętać, że zostałem dyrektorem już w sezonie. Repertuaru nie buduje się ot, tak, na pstryknięcie. Reżyserów nie zaprasza się do pracy z dnia na dzień. Dlatego dopiero rozpoczęty w sobotę, 10 września, sezon będzie pierwszym, świadczącym o mojej pracy i wizji. Nadrobimy to, czego zabrakło w poprzednim, bo zaplanowaliśmy aż 9 premier.

To rzeczywiście imponujące, ale zanim przejdziemy do szczegółów proszę powiedzieć, jak pan widzi miejsce i rolę Teatru Kochanowskiego w życiu kulturalnym Opola i regionu.

- Zależy mi na miejscu dynamicznym, które ma charakter współczesnego centrum kulturalnego. Miejsce, w którym widz może się rozsmakować w kulturze, pobudzić swój apetyt na kulturę i gdzie dostaje szeroką ofertę związaną z kulturą. Głównym zadaniem oczywiście jest tworzenie przedstawień. W mieście, gdzie jest tylko jedna scena dramatyczna, musi to być teatr eklektyczny o dobrze wyważonych proporcjach teatru poszukującego, artystycznego, edukacyjnego oraz rozrywkowego. Powinno w nim być także miejsce na eksperyment. W tym celu wybudowaliśmy nową przestrzeń teatralną - Modelatornię. Idea nie jest jakaś supernowa, najtrudniejsze jest dobre wyważenie, tak aby przedstawienia komercyjne, lżejsze były pociągiem pozwalającym na realizację trudniejszych. Ale też chodzi o to, by widz dostał bardzo szeroką ofertę. Na tym nam najbardziej zależy - by każdego widza przyciągnąć. A jeśli ktoś jeszcze w teatrze nie był, to żeby pobudził swój apetyt na kulturę.

Jesteśmy świeżo po pierwszej premierze, pierwszej z dziewięciu. Pana poprzednicy, jeśli nie liczyć tych sprzed 40 lat - Hussakowskiego i Cybulskiego - przyzwyczaili opolan do pięciu-sześciu. Skąd ten rozmach w teatrze, w którym się raczej nie przelewa?

- Po pierwsze, pochodzę z Szamotuł, więc jestem oszczędny. Po drugie, już realizujemy dwie koprodukcje, a to nie dość, że daje nową iskrę w zespole, to jeszcze pozwala na spore oszczędności i wydłuża eksploatację, bo przedstawienie będzie grane w dwóch teatrach. Sezon otworzył "Ślub" Witolda Gombrowicza, wyreżyserowany przez Annę Augustynowicz, dyrektora artystycznego Teatru Współczesnego w Szczecinie. Przedstawienie jest wspólnym przedsięwzięciem obu teatrów. Nie jest to łatwe w realizacji, ale na razie wszyscy są zadowoleni, bo widać nowego ducha w zespole. Aktorzy mogą się wymieniać doświadczeniami. Mam nadzieję, że dla widza to też będzie widoczne. Premierą "Ślubu" otworzyliśmy też nową scenę Teatru Kochanowskiego - Modelatornię, której przebudowa (scena powstała z teatralnej malarni) została sfinansowana przez Urząd Marszałkowski i Ministerstwo Kultury. Dzięki temu zyskaliśmy salę, która będzie służyć młodym ludziom na projekty eksperymentalne. To miejsce dedykowane jest Jerzemu Grotowskiemu, który w Opolu tworzył Teatr 13 Rzędów i kształtował swój wyjątkowy język teatralny. Wiele lat później, w 1991 roku, gdy odbierał doktorat honoris causa Uniwersytetu Wrocławskiego, wyraził myśl, która legła u podstaw koncepcji naszej Modelatomi. Powiedział wówczas, że ochrony i opieki potrzebują nie uznani mistrzowie, lecz ci, "którzy są w stanie podjąć pracę długofalową wtedy, kiedy nie są jeszcze mistrzami". Modelatornia ma być właśnie miejscem, które będzie służyło realizacji postulatu Grotowskiego: zapewnieniu podstaw dla eksperymentalnych poszukiwań w dziedzinie teatru.

Będzie miejscem, które jednocześnie będzie przypominać jego dorobek i stanie się płaszczyzną spotkań ź osobami i zespołami związanymi z jego tradycją. Oddajemy ją na realizację długofalowych, innowacyjnych projektów w zakresie języka scenicznego we wszelkich jego aspektach, dramatopisarstwa oraz możliwości inscenizacyjnych polskich tekstów współczesnych i klasycznych.

Myśli pan, że małe Opole przyciągnie młodych twórców?

- Myślę, że będzie ich tylu, że będą musieli stanąć w kolejce. Silna będzie nie tylko pokusa debiutu, ale przede wszystkim pokusa pewnej wolności twórczej i unoszący się nad tym miejscem duch twórcy zupełnie nowego języka teatralnego. By umożliwić twórcom dostęp do niego, ogłosiliśmy Konkurs na Projekt Teatralny w ramach programu Modelatornia. Mamy nadzieję, że będzie on cykliczny. Co roku chcemy do realizacji wybierać dwa projekty - na wiosnę i jesienią. Konkurs adresowany jest do młodych czynnych reżyserów i studentów ostatnich lat reżyserii. Z tego co wiem, Opole już staje się popularne, bo mało jest miejsc w Polsce, w których młodzi twórcy mogą swobodnie prowadzić poszukiwania nowego języka teatralnego.

Z ideą Grotowskiego związane są też warsztaty Grupy G. Jeszcze nie zdążyliśmy wywiesić afiszy, a już mieliśmy komplet chętnych. To warsztaty, które mają przybliżyć poszczególne aspekty pracy scenicznej. Ich liderami będą osoby, które na różne sposoby czerpią inspiracje z dziedzictwa Grotowskiego. Grupa G ma być przestrzenią dla wszechstronnego rozwoju osób zawodowo związanych z kulturą i sztuką - animatorów kultury, pedagogów, wykładowców, katechetów, liderów kół teatralnych w szkołach i domach kultury, a także innych osób, dla których rozwój kompetencji poprzez działania teatralne może stać się istotnym elementem samorozwoju. Zajęcia prowadzić będą artyści poruszający się w różnych obszarach sztuk performatywnych, pracujący z ciałem, ruchem, głosem, ideą, tekstem... Wśród zaproszonych do udziału w projekcie twórców znajdą się m.in. współpracownicy Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards w Pontederze. Równolegle z zajęciami dla widzów odbywa się cykl zajęć warsztatowych dla aktorów Kochanowskiego.

Modelatornia nie będzie jedyną sceną w Kochanowskim, gdzie młodzi będą mile widziani?

- Naszą najmniejszą scenę przemianowaliśmy na Bunkier - Scenę Inicjatyw. To również będzie miejsce dla bardzo młodych reżyserów, przeznaczone na realizację sztuk kameralnych, małoobsadowych i niskobudżetowych, w których debiutujący twórca będzie mógł przede wszystkim sprawdzić się w pracy z aktorem. Próby rozpoczął już Tomek Cymerman, który przygotowuje sztukę zatytułowaną "Coś pomiędzy". Zabawne, że jej forma to też "coś pomiędzy" - pomiędzy dramatem a musicalem.

Oszczędny dyrektor z Szamotuł eksploatować będzie tylko kameralne sceny, a dużą na ponad 500 miejsc zatrzaśnie na głucho?

- Nic podobnego. Już wkrótce, 24 września, odbędzie się druga premiera - na Dużej Scenie, w mojej reżyserii. Będzie to "Uroczystość" Thomasa Vinterberga i Mogensa Rukova. To niewykły tekst, napisany na podstawie filmu "Festen", pierwszej realizacji słynnego manifestu Dogmy. To opowieść, z którą każdy może się identyfikować. Na 60. urodziny seniora rodu zjeżdża cała rodzina. Podczas fety wychodzą na jaw różne tajemnice poszczególnych osób. Trudność z mówieniem sobie prawdy jest dość powszechna, zwykle musi się coś wydarzyć, trzeba dojść do jakiegoś progu, by zechcieć ją wyjawić. To będzie atrakcyjna, pełna zwrotów akcji historia, ale mam nadzieję, że widzowie wyniosą z niej coś więcej, niż tylko poczucie humoru.

Bardzo atrakcyjnie zapowiada się także autorskie przedstawienie Agaty Dudy--Gracz, specjalnie napisane na dwa teatry. Będzie to kolejna koprodukcja, tym razem Teatru Kochanowskiego i Opolskiego Teatru Lalki i Aktora. Co ciekawe, przedstawienie będzie się działo w przestrzeniach obu teatrów, a nawet pomiędzy nimi. Po części będzie to więc widowisko plenerowe, bo sztuka wraz z widzami wyjdzie z jednej sceny i przeniesie się na drugą. Będzie to przeznaczona dla widzów dorosłych opowieść o miłości, szczęściu i różnych naszych polskich grzechach i indywidualnych grzeszkach.

Duński "Festen" to niejedyna inspiracja filmowa, która znajdzie sceniczny wyraz w Teatrze Kochanowskiego w tym sezonie?

- 10 grudnia planujemy premierę przedstawienia inspirowanego słynnym "Bez znieczulenia" Wajdy. Wyreżyseruje je mój nowy współpracownik, konsultant programowy, Piotr Ratajczak - były dyrektor artystyczny teatru w Wałbrzychu i dyrektor festiwalu debiutów reżyserskich. Tekst pisze dla nas Piotr Rowicki. Historia szlachetnego inteligenta, który staje się politycznie niewygodny i traci wszystko, zarówno w sferze zawodowej jak i osobistej, wydała nam się bardzo aktualna.

W przyszłym roku Opole hucznie obchodzić będzie 800-lecie powstania. Czy Teatr Kochanowskiego wpisze się w te obchody?

- Planujemy dosyć niecodzienny projekt. Tekst na nasze zamówienie pisze jeden dramaturg, ale reżyserować go będzie czterech reżyserów. Jeden opowie o niemieckiej przeszłości miasta, drugi o przeszłości PRL-owskiej, trzeci pokaże Opole dziś, a czwarty przedstawi wizję jego przyszłości.

Przez 40 lat sztandarową imprezą Teatru Kochanowskiego były Opolskie Konfrontacje Teatralne - Klasyka Polska. W tym roku po raz pierwszy odbyły się w nowej formule, wiążącej go z ogólnopolskim konkursem "Klasyka Żywa". Przyszłoroczne Konfrontacje będą podobne?

- Tym razem finał konkursu "Klasyka Żywa" odbędzie się w Opolu. To będzie zupełnie inny festiwal niż tegoroczny, który był tylko przeglądem najlepszych inscenizacji konkursowych. Tym razem rozstrzygnięcia jurorów zapadać będą podczas prezentacji w Opolu, a laureaci mogą liczyć na bardzo duże nagrody, które pozwolą im sfinansować kolejne artystyczne przedsięwzięcia. Organizujemy Konfrontacje wspólnie z Instytutem Teatralnym w Warszawie. Siedmiu selekcjonerów, teoretyków i praktyków teatru, jeździ po Polsce i ogląda najlepsze inscenizacje klasyki w kraju. Teatr Kochanowskiego zamierza zgłosić do konkursu "Ślub", którego premiera chwilę temu się odbyła.

Co jeszcze nas czeka?

- Nie chcę zdradzać wszystkich szczegółów, więc w telegraficznym skrócie: komediowa niespodzianka na sylwestra, polsko-czeska, przedstawienie poruszające kwestie mentalności obu narodów (tekst napisze dla nas nagradzany dramaturg z Ostrawy - Thomas Vujtek), współpraca z Grzegorzem Wiśniewskim. W dalszej perspektywie przymierzamy się do koprodukcji z Teatrem Śląskim w Katowicach. Dwa razy w miesiącu zapraszamy też na koncerty w teatralnym foyer. Występować u nas będą młode zespoły reprezentujące najróżniejsze gatunki muzyki.

Nie da pan wytchnąć widzom.

- Ani widzom, ani aktorom, ani sobie. Teatr cały czas stoi otworem dla widzów. Można tu w każdej chwili wpaść, choćby tylko na kawę do Kofeiny. Bo "Kochanowski" to miejsce przyjazne i intrygujące. Warto się z nim zaprzyjaźnić.

Iwona Kłopocka-Marcjasz - dziennikarka "Nowej Trybuny Opolskiej".

Norbert Rakowski. Reżyser teatralny. Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (Wydział Aktorski) i Akademii Teatralnej w Warszawie (Wydział Reżyserii Dramatu). Kształcił się również w kierunku muzycznym. Przed ukończeniem studiów aktorskich debiutował na warszawskich scenach - Szwedzka 2/4 i w Teatrze Małym. W latach 1994 - 2004 był aktorem Teatru Współczesnego w Warszawie. Zagrał kilkanaście ról w teatrze i Teatrze TV. W1999 r. zadebiutował jako reżyser autorskim spektaklem "Nagle" w Teatrze Studio w Warszawie. W lutym 2001 r. zrealizował spektakl dyplomowy "Samotnik" Roberta Andersona w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Reżyseruje sztuki głównie o tematyce współczesnej w teatrach w Poznaniu, Łodzi, Olsztynie, Kaliszu, Toruniu, Szczecinie, Warszawie i Pradze. W swojej pracy nie koncentruje się na jednym gatunku. Realizuje zarówno spektakle realistyczne, jak i eksperymentalne formy tańca współczesnego oraz formy operowe. W2008 r. za "Plotkę" Francisa Webera otrzymał łódzką Złotą Maskę w kategorii "najlepsza reżyseria", a w 2010 r. Grand Prix na warszawskim festiwalu Korczak za spektakl "Kieszonkowa orkiestra". Globtroter, miłośnik twórczości Andrzeja Tarkowskiego, Piny Bausch oraz muzyki jazzowej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji