Artykuły

Sukces Manekinów

W naszych ostatnich gawędach przypominaliśmy głównie stare, przedwojenne czasy i ludzi z dawnych lat. Może zróbmy przerwę i wróćmy do współczesności?

- Jest okazja. Wróciłem właśnie z Monachium. Robert Satanowski zaproponował mi ten wyjazd z okazji wystawienia w stolicy Bawarii dobrze znanych we Wrocławiu "Maneki­nów" według Brunon; Schulza. Obawiałem się trochę... Jak tam zostanie przyjęta ta opera Zbignie­wa Rudzińskiego...

No i co?

- Okazuje się, że oba­wy były płonne. Ale zacz­nijmy od początku. Scene­ria w jakiej pokazywane były "Manekiny" to coś niezwykłego. Sam wjazd na teren otaczający "Alabama Halle - Theater Studio" był szokujący. Z daleka widać było rozpiętą na wy­sokich masztach reklamę przedstawienia. Teren po­dobny do placu budowy. Bo też jest to budowa, a raczej rozbudowa zakładów samochodowych BMW. Wo­koło stosy przeróżnych ma­teriałów, śmieci i pogru­chotanych karoserii starych aut. U nas nie wyrzuca się takich gratów. "Budynek" teatru to drewniana buda, chyba jakaś stara hala produkcyjna, ze ścianami zabazgranymi różnymi na­pisami. Wewnątrz trochę lepiej, ale też sala obwie­szona jest dźwigami i dzie­siątkami reflektorów. Ścia­ny oblepione starymi afi­szami. Trudno uwierzyć, a przecież wiem, że od dzie­więciu lat występują w tej ruderze najsłynniejsze zes­poły awangardowo-muzyczne, teatralne i baletowe z całego świata. Z tej budy, do poniedziałku transmito­wane są "na żywo" przez telewizję awangardowe programy. Odbywają się bardzo ciekawe i odważne dyskusje na różne tematy nie tylko artystyczne, ale też społeczne i polityczne. Na afiszach, którymi oblepione są korytarze, odczytać można nazwiska znane ze świata artystycznego.

Okazuje się, że i w tak prymitywnych warunkach mogą powstawać wielkie dzieła. Ale chyba "Manekiny" właśnie paso­wały do takiej scenerii. Przecież akcja rozgrywa się w zaniedbanej, zagraconej pracowni starego, drohobyckiego krawca - marzyciela...

- Istotnie okazało się, że "Alabama Halle" z drewnianymi ławkami, których rzędy sięgały sufitu, ze ścianami obsmarowanymi przeróżnymi rysunkami i podpisami artystów, którzy w tym przybytku występowali, doskonale nada­wała się na inscenizację Marka Grzesińskiego i Ja­nusza Wiśniewskiego.

No więc jak udało się przedstawienie?

- Jeszcze kilka słów o reklamie. Oprócz wielkich plakatów, których w Mo­nachium rozwieszono co niemiara, były również plakaciki - miniaturki, a te rozwieszano po kawiar­niach, restauracjach i sklepach. Takie kolorowe mini-afisze ożywiają miasto i spełniają swoją rolę. Był też bogato ilustrowany folder - program z planem występów w "Alabama Halle" z dużą fo­tografią małej szwaczki Polde z "Manekinów", któ­rą grała Małgorzata Wy­socka.

Czy we Wrocławiu nie można by w podobny sposób reklamować sztuk teatralnych i operowych?

- Było również sporo wywiadów w gazetach, najwięcej z Robertem Sa­tanowskim. Duży artykuł o występie polskich artys­tów nosił tytuł "Tajemnica dzieła jest tajemnicą". Była to parafraza wyzna­nia krawca - stwórcy z "Manekinów". Mówiono o polskim przedstawieniu, że będzie to wydarzenie se­zonu w Monachium...

I było?

- Mimo wszystko oba­wialiśmy się braku frek­wencji. Dlaczego? Po iście wiosennej zimie, wróciła prawdziwa zima i to bardzo mroźna. Od Alp naciągały zamiecie, na ulicach była gołoledź i zaspy. Widziałem liczne kraksy samochodowe na oblodzonych jezdniach.

My to znamy. Tylko we Wrocławiu znów pisa­no by, że "służby miejskie zostały zaskoczone przez zimę". Tam nie robiono z tego powodu wielkiego szumu. Trudno...

- Mimo tego ataku zimy bilety na wszystkie sześć spektakli zostały wyprze­dane i były wprost roz­chwytywane. A na premie­rze nadkomplet. W pierw­szych rzędach, na dosta­wianych, żelaznych, bardzo niewygodnych krzesłach, siedziała śmietanka artys­tyczna, recenzenci teatralni, a także władze miasta. Na widowni wszyscy siedzieli w płaszczach, okutani sza­łami, bo "Alabama Halle" nie jest dostatecznie ogrzewana.

U nas potraktowano by to jako wielki skandal. Tam przyjęto te niewygody ze spokojem.

- Przedstawienia wysłu­chano w wielkim skupie­niu. Widzowie mieli prze­tłumaczone na język nie­miecki libretto i dzięki te­mu lepiej mogli zrozumieć, niełatwy przecież, filozo­ficzny sens przedstawie­nia...

Że też w naszych operach, przy okazji występów zagranicznych zespo­łów, nie można przygoto­wać widzom takiego tłumaczonego libretta.

- Po opadnięciu kurty­ny publiczność zgotowała wykonawcom wielki aplauz. Wywoływano na scenę ar­tystów i owacyjnie oklas­kiwano Roberta Satanow­skiego, a także kompozy­tora Zbigniewa Rudziń­skiego i reżysera Marka Grzesińskiego.

Co jeszcze dodać? Re­cenzje, bardzo entuzjastycz­ne, ukazywały się w ba­warskich dziennikach już nazajutrz po premierze...

U nas to jest nie do pomyślenia.

- "Spektakl wart zoba­czenia i usłyszenia" - ta­ki był tytuł recenzji napi­sanej przez znanego kry­tyka Ernesta Guntera. Przez wszystkich sześć wieczorów "Alabama Halle" była oblegana..

Ten niezwykły przybytek kultury i sztuki prze­żywa swoje ostatnie dni. Lada miesiąc w tym miej­scu staną nowoczesne hale produkcyjne BMW. A awangardowa sztuka znów zostanie przeniesiona do jakiejś budy na inne przedmieście. Takie są tam kolejności potrzeb.

Miłe było zakończenie krótkiego pobytu polskich artystów w Monachium. Popularna popołudniówka (wszędzie te wydania ga­zet są bardzo lubiane), "Munchner Abendzeitung" doniosła, że Robert Sata­nowski, za gościnne wystę­py "Manekinów" został uhonorowany artystyczną "Gwiazdą tygodnia".

W całości poświęciliś­my tę rozmowę przy pół czarnej wizycie polskich artystów w Monachium, bo przecież "Manekiny" naro­dziły się we Wrocławiu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji