Artykuły

Ja tu wrócę jako aktorka

Panie stwierdziły, że "Sejm kobiet" Arystofanesa jest dla nich za trudny. Stanęło na "Igraszkach z diabłem" Jana Drdy - wspomina Dominika Radaszewska, reżyserka Teatru Prawie Dorosłego z Bartąga.Rozmowa Wojciecha Katarzyńskiego w Gazecie Olsztyńskiej.

Dominika Radaszewska: Czym jest dla mnie teatr? Misją, sposobem na wyrażanie siebie. Tak to traktują, mimo że sama już nie gram.

Dzieciństwo spędziłaś w Bartągu w gminie Stawiguda. Twoja mama Bogumiła jest prezesem stowarzyszenia Teatr Prawie Dorosły, które prowadzi teatr o tej samej nazwie. Stąd te zainteresowania?

- W klimacie tworzonym przez sztukę, jaką jest teatr, wyrastałam od dziecka. O teatrze mówiło się w domu, oglądało spektakle w telewizji. Jako jedenastolatkę rodzice zabierali mnie do olsztyńskiego teatru, później chodziliśmy na Spotkania Zamkowe "Śpiewajmy Poezję", gdzie mogłam podejrzeć, jak się reżyseruje takie wydarzenia artystyczne. Pamiętam, że kiedyś zwiedzaliśmy teatr od kuchni. Poznałam reżysera, aktorów, obejrzałam garderoby, rekwizytornię. Potem stanęłam na scenie i powiedziałam głośno: "Ja tu jeszcze wrócę jako aktorka!". Rodzice uśmiechnęli się, ale ja mówiłam to całkiem serio. Marzyłam, żeby zostać aktorką!

I co, marzenie się spełniło?

- Tak, ale aktorką byłam tylko przejściowo. Już nie występuję. Najpierw skończyłam studia na wydziale filologii polskiej na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, gdzie miałam też zajęcia teatralne, a potem podyplomowe studia reżyserskie we Wrocławiu. Uczestniczyłam w warsztatach i byłam na stażu aktorskim we Współczesnym Teatrze Pantomimy imienia Henryka Tomaszewskiego i jako wolontariusz w Instytucie imienia Jerzego Grotowskiego. Po uzyskaniu dyplomu reżysera teatru dziecięcego i młodzieżowego wyjechałam na jakiś czas do Anglii, gdzie uczyłam języka polskiego dzieci Polonii i robiłam z nimi minispektakle teatralne.

Masz za sobą również doświadczenia w Pantomimie Głuchych Bohdana Głuszczaka...

- Tak, było to jeszcze wczasach, kiedy Krystyna Spikert reżyserowała Noce Teatralne. Wzięła mnie pod swoje skrzydła, a za jej pośrednictwem trafiłam do Pantomimy Głuchych. Byłam mimem i tańczyłam, zdobyłam uprawnienia instruktora tańca. Jeśli chodzi o Teatr Stefana Jaracza, gdzie jako nastolatka stanęłam kiedyś pierwszy raz na scenie, byłam związana ze Sceną Margines. Robiłam między innymi ruch sceniczny i występowałam jako mim wsztuce "Błądzenie" wg tekstów Bułata Okudżawy. Poznałam więc, jak widzisz, różne formy teatralne. Nie szłam sztampową drogą.

Teatr Prawie Dorosły w Bartągu, którego spektakle od dziesięciu lat reżyserujesz, tworzy grupa amatorów, ale z ambicjami. Masz w dorobku osiem premier. Który z tych spektakli wyreżyserowałaś jako pierwszy i jak został odebrany?

- Miał to być "Sejm kobiet" Arystofanesa, ale kiedy przyniosłam scenariusz, panie powiedziały, że jest to dla nich za trudne. Zespól zdecydował więc, że wystawimy komedię "Igraszki z diabłem" Jana Drdy, sztukę wciąż bardzo popularną. A ponieważ nie mieliśmy w składzie mężczyzn, wszystkie role zagrały kobiety. Ja na przemian jednego z diabłów i Pustelnika, mama Bogumiła główną rolę, żołnierza Kabata. Przyjęcie było entuzjastyczne. Reżyserowałam też między innymi "U nas w Betlejemkach", "Wariacje na temat Zielonego Gila" i "Kolędowanie po war-mińsku" oraz spektakle dla dziecięcego teatru Kapagama.

Czy trudno jest pracować z amatorami?

- Bywa, że tak! I nie chodzi tu wcale o warsztat, bo są bardzo pojętni iwto, co robią, wkładają dużo serca. Ale zdarza się, że ktoś spóźni się na próbę, bo miał jakieś ważne zajęcie. To zrozumiałe, bo tacy nieprofesjonalni aktorzy pracują, uczą się.

Czym jest dla ciebie teatr?

- Misją, sposobem na wyrażanie siebie. Tak to traktuję, mimo że sama już nie gram. Mój sposób na życie, obok reżyserowania spektakli Teatru Prawie Dorosłego, to także zajęcia artystyczno-edukacyjne z dziećmi, gdzie występuję w roli Dobrej Wróżki. Trochę je przy tym "zakręcam" i kiedy kończą się zajęcia, szczęśliwe i rozbawione nie wiedzą już, czy ta Dobra Wróżka istnieje w rzeczywistości, czy to przebrana za nią pani Dominika.

Jesteś z mamą i stowarzyszeniem Teatr Prawie Dorosły organizatorem Festiwalu Teatrów Amatorskich "Pod Brzozą" w Bartągu, a także konferansjerem na tym festiwalu. Jak oceniasz siebie w tej roli?

- Chyba jej podołałam, chociaż jako spontanicznej, pełnej entuzjazmu konferansjerce zdarzają mi się wpadki. Raz miałam z ówczesnym wójtem, wielkim fanem naszego teatru, Teodozym Marcinkiewiczem otworzyć uroczyście jedną z edycji festiwalu, na której miał nam wręczyć nagrodę. Jak przyszło co do czego, otworzyłam festiwal sama. Po prostu zjadł mnie nadmiar emocji.

Czy w przyszłym roku formuła festiwalu nie zmieni się?

- W ogólnych zarysach tak. Chcemy iść w kierunku festiwalu plenerowego, zagospodarować każdy metr przestrzeni poza sceną, co sprawdziło się w tym roku, kiedy obok szczudlarzy wystąpił dziecięcy Teatr na Koniach. I został entuzjastycznie przyjęty.

w.katarzynski@gazetaolsztynska.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji