To i owo o teatrze lalek
"Latarnia" jest poetycką komedią przejętą całkowicie z teatru dramatycznego i nowym eksperymentem którym realizatorzy pragną jeszcze dobitniej udowodnić, że teatr lalek potrafi udźwignąć wielki repertuar klasyczny, przydając mu nowe bogactwo form i odmienne tworzywo teatralne". - To zdanie z programu nowej premiery Państwowego Teatru Lalek "Groteska" świadczy ponad wszelką wątpliwość o tym, że jego kierownictwo zdaje sobie w pełni sprawę z charakteru podjętego przez siebie eksperymentu, zaprezentowane zaś przedstawienie ma dać odpowiedź odnośnie słuszności takiego eksperymentu.
Od razu na wstępie pragnę stwierdzić, że - moim zdaniem - eksperyment taki nie wydaje się trafny. Cały sens i - pewnego rodzaju - filozofia teatru lalek leży w tym, że jego wymiar jest zasadniczo odrębny od wymiarów ,,normalnego" teatru, poczynając od lalkowego aktora i jego całkowicie i celowo sztucznych gestów aż do sytuacji i wydarzeń niemożliwych na ogół w realistycznym życiu ludzkim.
Wydaje się, że drogą każdego lalkowego teatru winno być właśnie wydobywanie tych elementów czarodziejstwa, pozornie arealistycznej fikcji, która leży u podstawy teatru lalki, w samej substancji, w samej materii. Mówię: pozornie arealistycznej - gdyż nie należy tu się lękać tego tak groźnego zarzutu antyrealizmu. Zarzut taki miałby w tym wypadku tyle słuszności ile jej miałby zarzut antyrealizmu w stosunku do obrazu, dlatego że pokazuje przedmioty i ludzi płasko, jednowymiarowo, albo w stosunku do rzeźby, dlatego że się nie porusza. Realistyczne ujęcie dzieła sztuki musi być rozumiane zawsze w odniesieniu do materiału, którym dana sztuka operuje, a decyduje o nim w pierwszym rzędzie znaczeniowa i ideowa wymowa utworu. Są to prawdy tak oczywiste, że powtarzać je można tylko z pewnym zażenowaniem. Dlatego najpiękniejsze osiągnięcia artystyczne "Groteski" notowaliśmy wtedy, kiedy ukazywała ona na swej scenie sytuacje i wydarzenia możliwe jedynie w tym wyjątkowym, jednorazowym świecie jak np. perypetie człowieka wśród lalek w ,,Baśni o pięciu braciach". Tak więc próba przenoszenia utworu z repertuaru teatru ,,ludzkiego" na teren lalkowy wydaje się już u samego korzenia kryć źródła nieporozumień. Udowodniła to po części "Latarnia" Alojzego Jiraska. Nie negując walorów tej sztuki, jej mądrej, dowcipnej ludowości, jej zdrowego, demokratycznego sensu - trzeba stwierdzić, że walory te mogą być w pełni wykorzystane dopiero w teatrze żywego aktora, dla którego sztuka ta została napisana. Tam bowiem istnieją możliwości większych zróżnicowań, bogatszych modulacji i subtelności psychologicznych, których dostarczyć nie mogą martwe - bądź co bądź - i zesztywniałe w dość, z natury rzeczy, jednostajnych gestach lalki. Stąd sztuki nawet popularne i nieskomplikowane fabularnie, ale przeznaczone dla żywych aktorów, mogą w końcu - wystawione w teatrze lalkowym - znużyć widza i nie pomoże tu "nowe bogactwo form i odmienne tworzywo teatralne". Chyba, że taka sztuka zostałaby całkowicie przetłumaczona - jeżeli tak rzec można - na język lalkowy i napisana na nowo przy uwzględnieniu specyficznej lalkowej substancji i materii artystycznej, podobnie jak na podstawie istniejącego dzieła literackiego powstaje niekiedy utwór muzyczny albo na temat namalowanego obrazu - poemat. W wypadku "Latarni" w ,,Grotesce" taka transpozycja nie miała miejsca i stąd zrozumiałe było u widza pod koniec przedstawienia znużenie. A nuda jest stanem psychicznym nie najlepiej sprzyjającym przyjmowaniu bajkowej dydaktyki.
Jeżeli sam ten eksperyment teatru (świadczący zresztą chlubnie o ciągłej ambitnej dążności kierownictwa do szukania różnorodnych rozwiązań) jest bardzo dyskusyjny - to nie mogą budzić wątpliwości osiągnięcia w dziedzinie formy realizacyjnej omawianego widowiska, w tym, co się składa na jego kształt artystyczny. Niejednokrotnie już na tym miejscu wypadało w słowach najgorętszej pochwały mówić o powyższych elementach wielu przedstawień ,,Groteski", a i tym razem trzeba słowa te powtórzyć. Dekoracje Kazimierza Mikulskiego i Jerzego Skarżyńskiego to arcydziełka smaku, finezji, prostego wyrafinowania czy wyrafinowanej prostoty. Dekoracje te potrafią stworzyć to właśnie, co dla teatru lalkowego winno być najistotniejsze: specyficzne połączenie obrazu konkretnej - chciałoby się powiedzieć: historycznej - rzeczywistości z nastrojem nierealnej, baśniowej scenerii snu. Kiedy ukazują się przed nami drzewa Mikulskiego i Skarżyńskiego, smukłe, wiotkie, o delikatnej, precyzyjnej linii na tle czystego, głębokiego w łagodnej intensywności kolorytu horyzontu - wówczas wiemy, że znajdujemy się nie tylko wobec groźnej surowości autentycznego lasu wiejskiego, ale także w obliczu wielkiego czarodziejstwa fantazji. W wywołaniu tego sugestywnego klimatu przedstawienia wybitny udział mają również lalki Lidii Minticz, które powoływały do teatralnego życia postacie na przecięciu pomiędzy realistyczną kreacją indywidualności ludzkiej, a ostro satyryczną, groteskową syntezą typu. Odnosiło się to głównie do przedstawicieli świata dworskiego i tylko lalkowi "bohaterowie pozytywni" (Libor czy Hanusia) mieli wymiar bardziej konwencjonalny.
Wymienione elementy plastyczne przedstawienia dają ogromną radość wzrokową zarówno dorosłemu jak i młodemu widzowi, których inscenizator i reżyser widowiska, Władysław Jarema, oraz wykonawcy - coraz dowcipniej poruszający lalkami, coraz lepiej aktorsko mówiący tekst - umieją równocześnie zabawić barwną ruchliwością sytuacji. Ogromna rola ,,Groteski" w kształtowaniu śmiałej i żywej wyobraźni, zwłaszcza u uczącego się dopiero pierwszych doznań estetycznych młodego pokolenia odbiorców teatralnych - jest tu szczególnie doniosła. I dlatego trochę niepokojące mogą się wydawać pewne objawy świadczące jak gdyby o usiłowaniach kierownictwa przekształcania swego teatru w coś w rodzaju teatru "tylko dla dorosłych". Czyżby za tym kryła się nieświadoma niechęć do pięknej sztuki dla dzieci i błędne pojmowanie jej jako odrębnego i... pośledniejszego gatunku?