Artykuły

Czarodziejski kalejdoskop

"Latarnia" czeskiego powieściopisarza i dramaturga A. Jiraśka to - po "Igraszkach z diabłem" Drdy - drugi z kolei etap pionierskiej dro­gi krakowskiej "Groteski", jedynego w Polsce teatru lalek, który konsekwen­tnie realizuje tylokrotnie wysuwany postulat kukiełkowego repertuaru dla dorosłych.

Obydwa te osiągnięcia pozwalają się nam zorientować w jak szerokiej i twórczej perspektywie pojmuje ze­spół "Groteski" swoje w tej dziedzinie możliwości oraz jak samodzielną i od­krywczą obrał drogę, ku ich realiza­cji.

Repertuar dziecięcy korzysta u nas z pewnych utrwalonych tradycji treś­ciowych i formalnych. Baśń, fantasty­ka dydaktyczna i satyra same przez się są atrakcyjne i czytelne dla dzie­ci, jednocześnie zaś w sposób naj­szczęśliwszy i najbardziej naturalny kształtują się w specyficznie lalkowy obraz sceniczny, pozwalając wygry­wać takie elementy, jak nieprawdopo­dobne w życiu realnym działania, ska­le wielkości, bajeczne przestrzenie i zjawiska itp. Sama więc specyfika sceny lalkowej sugeruje jak gdyby możliwości teatru dziecięcego i po przezwyciężeniu pewnych przerostów w kierunku formalizmu i estetyzowania, rozwój w tej dziedzinie posuwa się - jak się zdaje - wytyczonym już gościńcem, dzieląc z teatrami ży­wego planu aktualną troskę o reper­tuar współczesny.

Nie chodzi tutaj bowiem o naturalistyczne skopiowanie żywego planu, jak to praktykowały teatry marionetek w rodzaju Teatro dei Piccoli, gdzie wystawiano sztuki Szekspira, całe opery itp. Lalki miały tam ruchome usta, trzepotały rzęsami, grały na fortepianie i widowiska takie wzbu­dzały ogromne zainteresowanie, jako rodzaj cacek technicznych. Nie wychodzono tam jednak poza kopię ży­wego aktora, nie szukano nowych, specyficznie lalkowych form, skrótu plastycznego i scenicznego. Były to ciekawostki mechaniczne, - nie arty­styczne odkrycia. W stosunku do współczesnych osiągnięć lalkowych Wł. Jaremy, były one tym mniej wię­cej, czym są figurynki tańczące na pozytywce w stosunku do żywego ba­letu z orkiestrą.

O ile w "Igraszkach z diabłem" do­minowały jeszcze elementy grotesko­we, a więc z natury lalkowe i już lalkowo wypracowane, to w "Latarni" trzeba było zdobyć i ukształtować sce­nicznie całe dziedziny przeżyć ludzkich i aspektów rzeczywistości, których nie dotknęła jeszcze u nas ,,lalkowa stopa".

Sztuka Jiraska jest opartą na mo­tywach ludowych komedią baśniową, obfitującą w momenty ostrej satyry społecznej, i jako taka daje teatrowi lalek szereg możliwości efektownych i specyficznych rozwiązań. Jednocześnie jednak, jest to typowa dramatur­gia żywego planu, obliczona na możli­wości ekspresyjne ludzkiej gry. Lal­kowa koncepcja reżyserska musiała tu więc wykuć od początku nie istnie­jące jeszcze u nas formy dorosłego, kukiełkowego liryzmu, odrębne, lalko­we prawidłowości napięć psychologi­cznych, oraz czytelny wyraz scenicz­ny dla klimatu obyczajowego epoki, i to nie tylko w satyrycznym jego uję­ciu, lecz niejednokrotnie w ujęciu rze­czowym lub poetyckim.

Liryzm lalki, - wobec jej ograni­czonych możliwości sytuacyjnych, - dogrywany był w "Latarni" muzy­ką, światłem i dekoracją. Dobrze wy­padła pod tym względem sylwetka Hanusi, pełna naiwnego, sielskiego lalkowego wdzięku. Scena księżnej z Liborem w Szekspirowskim nieco le­sie była już znacznie trudniejsza do rozegrania. Zakulisowe nieco, lecz su­gestywne tło muzyczne i nastrojowa oprawa plastyczna zrobiły niewątpli­wie swoje, lecz kapryśny liryzm tej świadomie uwodzicielskiej, lalkowej Telimeny został wygrany głównie gło­sowo, dzięki bardzo finezyjnej recy­tacji prowadzącej tę lalkę Józefy Werner.

Psychologiczny podtekst niektórych sytuacji był, - jak na minimalną ilość dostępnych lalce środków sceni­cznych, - na ogół bardzo czytelny. W scenie u drzwi młyna kilka obro­tów Hanusi w kierunku księżnej i lekkie załamanie głosu wystarczyło do zarysowania jej przeżyć. Również niektóre sytuacje księżnej i Libora dowiodły, - jak się zdaje, - że krót­kie milczenia i umowny gest lalki udźwignąć mogą większy ładunek psychologiczny niż to można było do­tychczas przypuszczać.

Jeżeli chodzi o klimat obyczajowy komedii, to Jirasek dał tu teatrowi lalek materiał tak bogaty i tak insce­nizacyjnie pociągający, że trudność stanowić tu musiał przede wszystkim embarras de richesse. Z punktu wi­dzenia analizy budowy utworu i jego ideologicznej wymowy z wielu fra­gmentów można by może zrezygnować, gdyby nie ich estetyczne i sym­boliczne wartości.

Szczególnie efektownie pod względem inwencji plastycznej i ekspresji poetyckiej wypadł lalkowy, baśniowy wątek komedii. Z wdziękiem i humorem rozwiązane zostały postaci wo­dników, i to zarówno plastycznie jak ruchowo i głosowo, a raczej ,,odgłosowo". ściśle mówiąc, zostały one nawet nie rozwiązane, a stworzone. W oryginalnym bowiem tekście Jiraska, Michał i Iwan byli to zwykli ludzie. W "Grotesce" natomiast są to urocze, absurdalne stworzenia, kołyszące się w jakiejś nieuchwytnej atmosferze "Snu nocy letniej" na granicy śmiesz­ności i liryzmu. Zakochany Micha­łek, ckliwy pół-cudak, a pół-wodorost oplatający się tęsknie wokół drzew i filozoficzny, rechoczący Iwan z fajką (czy trąbką?) w paszczęce, - pół-owad, a pół-żaba, to dwa prześli­czne żarty sceniczne. Iwan i Michał (S. Stojakowski i S. Rychlicki) po­ruszają się czasem krótkimi, gwał­townymi smyknięciami, zupełnie jak pająki wodne, a ich ucieczka na wi­dok ludzi to autentyczny synonim plastyczny słowa - ,,czmychnąć",

Z dużym humorem i swoistym rea­lizmem potraktowana jest postawa ludu wobec wszystkich duchów i dusz­ków leśnych. Są to na ogół stosunki poprawne i poufałe. Skrzatom daje się jeść, z Wodnikiem trzeba się liczyć tylko wtedy gdy jest w wodzie, imie­nia Leśnego nie należy wymawiać. W stosunku tym jest jakaś poetycka logika. Świat baśniowy to wytwór ludowej fantazji i wyobrażeń. Nic dziwnego że jest on ludowi bliski, spoufalony, co najwyżej czasami ka­pryśny. Michałka boją się całkiem na serio tylko żandarm i Franc, - obaj obcy i wrodzy wsi, obaj - słu­gusy możnowładców.

Burleskowe epizody Kłoskowej ujęto z rozmachem i dowcipnie. Pro­wadząca tę lalkę L. Serafinowicz da­ła jej wiele głosowego i ruchowego temperamentu.

Najtrudniejszy może problem lal­kowej "Latarni" stanowiła rola bohate­ra pozytywnego, rola, której nawet Obrazcow tak bardzo się dla lalek obawiał, że nazwał ją wręcz ,,groźną". Groźna jest ona zresztą nieraz nawet dla żywego planu. A bohater pozy­tywny "Latarni", wolny i dumny młynarz Libor, duchowy przywódca ciemnych jeszcze i bezradnych chło­pów pańszczyźnianych, to dla lalki postać wyjątkowo trudna do udźwi­gnięcia.

Libor nie jest ani heroiczny, ani waleczny, ani olbrzymi. Nie ma w nim nic z owego przerysowania, które tak efektownie wygrywać może lalka samą deformacją plastyczną, ru­chem, rozmiarem, Libor jest rzeczo­wy, rozumny i bardzo ludzki. A lalce właśnie ludzką być najtrudniej. Jej rolą jest typizacja jakiejś jednej ce­chy człowieka. Młynarz z "Latarni" ma dobrą, twardo i śmiało modelowaną głowę. Prowadzony jest poprawnie przez L. Śmigielskiego. Ale plastyka i głos nie wystarczyłyby w tym wy­padku. Niebezpieczne byłoby też nad­mierne ,,uczłowieczenie" lalki, które zawsze grozić może ośmieszeniem i zdyskretowaniem postaci pozytywnej. Problem rozwiązany został w "Latar­ni" w skali ogólnej koncepcji insceniza­cyjnej. Koncepcja ta, kształtująca ideologiczny wyraz utworu polega na tym, że wszyscy bohaterowie sztuki, poza właśnie Liborem, są nie tyl­ko dosłownie, ale też przenośnie - lalkami.

Pańszczyźniany lud owego czasu, bierny, zabobonny, nieoświecony, wy­buchający tylko niezorganizowanymi zrywami buntu czy kłótni, to i psy­chologicznie i historyczne - kukieł­ki. Jeszcze tylko kukiełki. Także idyl­liczna a czupurna Hanusia jest prze­cież również umowną, kolorową kukiełeczką w swej - niedojrzałej jeszcze - młodości. A możni tamtego, Jiraskowego świata to najbardziej - kukły. Kukły w których już się nic nie obudzi. I wrzeszczący burgrabia, którego zaperzona, żołdacka buta wy­raża się tak lapidarnie wypiętą, gro­teskową sylwetką, i uniżony Franc i szparagowaty hrabia i nawet księżna-pani - kapryśna, znudzona la­leczka o konceptach szalonych. Tłu­cze się wprawdzie w tej lalce jakieś serce, bardzo nawet ludzkie serce, co niespokojnością jest i męką, ale - jak na wpół śpiąca królewna -nie umie ona i nie może przekroczyć za­czarowanego kręgu swego rodu i swojej klasy.

Bardzo maleńcy, i wątli wydają się możni dawnego świata w strzelistej sali drugiej odsłony. Inscenizacja ustawia nam ich tutaj w trafnej historycznie perspektywie. Oglądamy ich ubawieni ich dawnością, - nie­aktualne, bajeczne, śmieszne kukieł­ki.

Pośród tych wszystkich postaci grających lalek Libor wyróżnia się tym tylko, że jest lalką symbolizują­cą człowieka. On jeden ma zwykły, nieprzestylizowany głos. Szkoda tyl­ko że w tłumaczeniu obdarowano je­go tekst nielogicznymi i niekonse­kwentnymi wtrętami wątpliwej gwary.

Tylko jego ruchy są zwykłymi ru­chami lalki na scenie - nie zaś ja­kąś przenośnią ruchu człowieka, jak egzaltowane wyskoki bakałarza, jas­kółcze przeloty Hanusi, czy rozkoły­sane przewinięcia się księżnej. Wiel­ki umiar reżyserski i realizm w uj­mowaniu ideologicznej wymowy u­tworu w specyficznie lalkową formę, pozwoliły ustawić na tle bezdusznych kukiełek lalkę z duszą i kazały wie­rzyć w jej bunt, w jej rozum i w jej historyczną przyszłość.

"Latarnia" jako utwór dramatyczny, musiała być dla "Groteski" osiągnię­ciem niełatwym. Nie mam tu na myśli bogactwa wątków, epizodów, licznych scen zespołowych, operowa­nia pełną sceną, wszystko to bowiem istniało już w tradycjach tego tea­tru. Chodzi o to, że struktura sztuki Jiraska jest raczej epicka niż dra­matyczna. Akcja toczy się tu leni­wie, kilkoma pasmami niepowiąza­nych ze sobą dążeń różnych ludzi i stworów. Rzadko napotyka na gwał­towne przeszkody i - tak potrzebne lalkom konflikty, wyrażające się w konkretnych działaniach fizycznych. Toteż "Latarnia" jest czymś w rodza­ju gawędy plastycznej. Każda nowa scena - to potrząśnięcie kalejdosko­pu w którym ukazują się - ujęte czasem trafnie w ramkę muzyki - ilustracje z przeszłości czeskiej wsi. Widownia z radością odkrywa i dzie­li pełną humoru i liryzmu wizję klimatów i zdarzeń, i z radością wita każdy nowy, plastyczno-literacki ko­mentarz do tamtych dni.

Nowatorska i twórcza praca teatru "Groteska" spotyka się z uznaniem ca­łego kraju. W r. 1953 teatr ten zdo­był I nagrodę we współzawodnictwie pracy teatralnej. Publiczność kra­kowska, której teatr ten od 9 lat staje się coraz bliższy, z największą, życzliwością i zapałem śledzi realiza­cję ambitnych zamierzeń zespołu wy­pracowującego samodzielnie i konse­kwentnie nowe lalkowe formy teatralne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji