Artykuły

Wszyscy jesteśmy "Artystami"

Wreszcie mamy serial, który pokazuje mniej więcej, jak żyją zwykli Polacy. Serialowi artyści żyją pod względem materialnym... dość skromnie. Raz na wozie, raz pod wozem. Zamiast nowych apartamentów zwykłe mieszkania w kamienicy lub bloku - o serialu "Artyści" Strzępki&Demirskiego w TVP 2 - pisze pisze Marcin Herman w Gazecie Polskiej codziennie.

Emitowany właśnie w TVP serial "Artyści" to najlepszy od wielu, wielu lat serial obyczajowy o współczesnej Polsce. Nie ma tu sztucznych postaci i nierealnych problemów. Obraz jest niesamowicie aktualny, a wręcz wizjonerski. Pojawia się w nim bowiem wątek... warszawskiej afery reprywatyzacyjnej.

Niech nikogo nie zmyli tytuł wskazujący, że to jakieś "dzieło środowiskowe". Owszem, akcja serialu rozgrywa się w środowisku teatralnym, które jego twórcy - Monika Strzępka i Paweł Demirski - znają od podszewki, z teatru się bowiem wywodzą. Jeżeli ktoś jeszcze nie słyszał o reżyserce Strzępce i dramaturgu Demirskim, to przypomnijmy tylko, że to jedni z najbardziej cenionych i rozchwytywanych współczesnych polskich twórców teatralnych.

To też nieprzejednani krytycy rzeczywistości III RP. Rzeczywistości gospodarczej, ale też społecznej i artystycznej. Ich najsłynniejsza i bodaj najbardziej nagradzana jest sztuka, uderzająca w "autorytety", to "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej" (2010), wystawiona (to ważne) w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu, a więc z dala od kulturalnego centrum. Ten Andrzej to oczywiście Andrzej Wajda.

Andrzej w ogniu krytyki

Jako że ich krytyka III RP jest prowadzona z pozycji lewicowych, Strzępka i Demirski są wręcz hołubieni także przez lewicowe i liberalne media oraz salony, które udają, że jest im z nimi po drodze. Z kolei elity patriotyczne, prawicowe czy katolickie (jak zwał, tak zwał) nie wiedzą, jak się do wymienionych twórców odnieść, bo choć Monika Strzępka deklarowała w 2010 r. poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego za socjalny i antyliberalny program, to z drugiej strony artyści ci rzeczywiście są lewicowi także w aspekcie obyczajowym, czemu dali wyraz w takich sztukach, jak "W imię Jakuba S.", "Bitwa Warszawska 1920" czy "Tęczowa trybuna 2012".

Mówimy o teatrze, więc może niektórym subtelnym miłośnikom tej dziedziny sztuki może się wydać, że to dość wulgarne tak mieszać teatr z polityką. Robię to jednak bez obaw, Strzępka i Demirski są społecznie zaangażowani i chcą robić teatr społecznie zaangażowany. A od tego roku już nie tylko teatr, także telewizję i kino społecznie zaangażowane. Bo oto na ekrany weszli właśnie z wielkim hukiem.

Ze "Wspólnej" w szarą rzeczywistość

Choć wiedziałem, na co ich stać, to jednak byłem dość zaskoczony, jak łatwo posługują się medium tak innym niż teatr. Zawstydzili wielu scenarzystów, reżyserów, innych filmowców, działających w branży od wielu lat, a mimo to niepotrafiących zrobić filmu czy serialu na takim poziomie. Serial "Artyści" to po prostu najlepszy polski serial obyczajowy od wielu lat. Seriale obyczajowe (czy paraobczajowe) w III RP to dotąd kompletna porażka. Albo drętwe telenowele, albo obrazy udające jakiś autentyzm, też jednak sztuczne.

Choćby taka podstawowa rzecz, jak wnętrza mieszkań i kwestie materialne. Bohaterowie polskich seriali zawsze są dobrze sytuowani i mieszkają w apartamentach albo wielkich domach, jak z folderu firmy deweloperskiej. Żyją jak na Zachodzie - albo nawet lepiej niż na Zachodzie, bo i w większości amerykańskich sitcomów więcej jest autentyzmu i mówi się choćby o kłopotach materialnych. W polskich bohaterowie często nawet nie pracują, tylko piją herbatę albo coś mocniejszego, oglądają telewizję i romansują.

Wreszcie mamy serial, który pokazuje mniej więcej, jak żyją zwykli Polacy. Serialowi artyści żyją pod względem materialnym... dość skromnie. Raz na wozie, raz pod wozem. Zamiast nowych apartamentów zwykłe mieszkania w kamienicy lub bloku. Jedne większe i lepiej urządzone, inne zaniedbane. Niektórzy chwilowo nie mają gdzie mieszkać. Niektórzy przyjeżdżają z prowincji do Warszawy i próbują jakoś się odnaleźć, jak to w życiu. Lepiej mieszkają tylko (szemrani w tym serialu) biznesmeni i urzędnicy warszawskiego ratusza. Dodatkowo, jeden z aktorów traci mieszkanie, bo nie jest w stanie spłacać kredytu we frankach. Poza tym zamiast ciągłych wizyt w restauracji i luksusowych lokalach domowe posiadówy albo picie z kolegą "na murku". Albo w teatralnym bufecie lub w Kulturalnej. No i przede wszystkim życie warszawskiej bohemy nie ma w sobie w tym serialu nic z popularnych wyobrażeń. W teatrze panuje bieda, sami aktorzy nie wiedzą, czy starczy im do pierwszego, czy w ogóle będą mieli pensje (poza tymi, co załapali się do telewizji). Bywają fochy i gwiazdorzenie, ale to raczej u tych starszego pokolenia, ci młodsi, dzieci III RP, są dużo bardziej zalęknieni i spięci.

Główny bohater, nowy dyrektor teatru[na zdjęciu Marcin Czarnik] pochodzący z prowincji, jest pod względem życia osobistego "normalsem". Ma żonę, dziecko, żadnych ekscesów. Niektórych z warszawki to nawet dziwi. On sam nie rozumie, dlaczego obsmarowuje go lokalna gazeta, jakie są układy, dlaczego nikt go nie szanuje.

W matni układów

Strzępka i Demirski mówili w jednym z wywiadów, że chcieli uczynić głównego bohatera zwykłym, "czystym", by stworzyć kontrast dla mrocznej rzeczywistości wokół. A jest mroczna, co podkreślają zdjęcia i muzyka. To zupełnie nie ta kolorowa i wesoła Warszawa, jaką się zwykle kreuje. Kręcą się wszędzie cwaniaczki, neoliberałowie, funkcjonariusze władzy rządzącej miastem, aferzyści, oportuniści i pieczeniarze.

Jednak nie jest to obraz do końca czarny. Jest mnóstwo humoru, jest wiara w kulturę i sztukę, jest nadzieja. Nadzieja jest w ludziach, właśnie zwykłych Polkach i Polakach, w ich towarzyskości, pasji i w tym, że może przełamią wzajemne opory, uprzedzenia, przestaną robić sobie nawzajem wyrzuty, histeryzować i się zwalczać, tylko zaczną działać razem.

Starają się wspierać ich w tym wszystkim... duchy. Zmarłe wybitne postaci polskiej kultury. Ciekawy zabieg, z jednej strony realizm magiczny jako kontrast do opowieści i niewesołych realiach współczesnej Warszawy, z drugiej - wątek arcypolski, romantyczny. Poza romantyzmem, widoczne są też inspiracje... serialem "Dom". Mówił o nich otwarcie w jednym z wywiadów sam Paweł Demirski. Ale też stróż w teatrze nosi nazwisko Popiel, w nawiązaniu do stróża kamienicy przy pobliskiej Złotej z serialu "Dom" - Popiołka. Główny bohater też ma w sobie pewne cechy Talara z serialu "Dom".

Nie wiadomo, czy pod koniec serii odcinków zwycięży dobro, czy zło, czy sztuka, czy mamona. Natomiast wyjaśnia się powoli tajemnica tragicznej sytuacji materialnej serialowego Teatru Popularnego, a nawet innych tragicznych wydarzeń z nim związanych. Prawdopodobnie w tle panoszy się mafia reprywatyzacyjna zainteresowana działkami przy placu Defilad i pod Pałacem Kultury.

Przypomnijmy, że serial kręcony był na przełomie lat 2015 i 2016, na styku odchodzenia w kraju starej władzy i przychodzenia nowej. Także w TVP. Nie można było być wtedy pewnym, że z taką mocą wybuchnie obecna afera reprywatyzacyjna, opinia publiczna nie miała też o tych aferach tak szerokiej wiedzy. A jednak artyści Strzępka i Demirski zamieścili ten wątek. Czyż nie taka powinna być właśnie rola polskiego artysty zaangażowanego? Być przed wszystkimi, wieszczyć, wskazywać trendy i ważne sprawy.

Oby tak dalej

I jeszcze jedno - w serialu tym świetnie pomieszana została rutyna z młodością, aktorzy młodsi ze starszymi i średniego pokolenia (m.in. dawno niewidziani na ekranach: Jerzy Trela, Edward Linde-Lubaszenko, Dorota Segda, Ewa Dałkowska), warszawscy z tymi z mniejszych miast, celebryci (jak Tomasz Karolak) z tymi nieznanymi szerzej (choćby odwtórca głównej roli Marcin Czarnik). To jego kolejna wartość dodana. Udało się m.in. dzięki temu stworzyć pełnokrwiste postaci i wiarygodne relacje międzyludzkie. Dla mnie osobiście klasą samą w sobie jest Agnieszka Glińska, znana reżyserka teatralna, tym razem w roli aktorskiej. Gra... księgową teatralną na skraju załamania nerwowego.

Serial .Artyści" traktuje o teatrze i artystach, ale jestem w stanie sobie wyobrazić kolejne seriale: "Nauczyciele", "Dziennikarze", "Policjanci", "Korpopracownicy", "Kolejarze", "Sprzedawcy" itd., opowiadające o zmaganiach Polaków w neoliberalnej rzeczywistości III RP po 1989 r. Niestety, chyba podobnych się nie doczekamy, przez co większość życia współczesnych Polaków pozostanie nieprzedstawiona. Dobrze, że są chociaż "Artyści".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji