Groźnie i baśniowo
To jak w rubryce "Expressu": kto chce - niech wierzy.... Ale jak tu nie uwierzyć, kiedy na naszych oczach dziobodrzewiec, nie wychodząc z klatki, wypija pod rząd kilka szklanic "grzanki", wylatuje, z gospody przy zamkniętych oknach i drzwiach, wykrzykuje w swoim ptaskim języku "aby nam się!...", kiedy przepija się do niego... Ale w przedstawieniu sztuki Radiczkowa "Styczeń", którą oglądaliśmy przed niespełna czterema laty w Teatrze Rozmaitości, a obecnie gra ją Teatr Dramatyczny - dzieją się jeszcze inne dziwne rzeczy: konie wracają same bez myśliwego, który pojechał polować na wilki, przywożąc w saniach zabitego wilka - i to tak kilka razy z rzędu... Ale bohaterowie sztuki - właściciel dziobodrzewca Suso (Andrzej Szczepkowski), właściciel gospody Angeł (Stanisław Wyszyński), wiejski pijak Gawrił (Wiesław Gołas) chłopski półinteligent rozwiązujący krzyżówki Isaj (Wojciech Pokora), miejscowy myśliwy polujący "z kogutem" Lazar (Zygmunt Kęstowicz) i in. - przyjmują te dziwy w sposób naturalny, podobnie jak trzaskający mróz za oknami. Jest jeszcze w sztuce zadufana w swej wsiowej urodzie żona Gawriła, Sofrona (Jolanta Fijałkowska), która bardzo łatwo ze ściganej przez pijanego męża i prześladowanej przemienia się w zwycięską i triumfującą kobiecość. Wyrasta ta sztuka Jordana Radiczkowa, (bułgarskiego prozaika, scenarzysty filmowego i dramatopisarza, z bujnej, baśniowej ludowości (podobnie jak jego znakomita "Cbryja"), karmi się jej ożywczymi sokami i jej mądrością, sugerując jednocześnie - z dyskretną powściągliwością - współczesne układy i punkty odniesień. Jest zasługą reżysera Wojciecha Pokory, jak i całego pysznego zespołu wykonawców, że metaforyka sztuki nie przechodzi w natrętną aluzyjność, zaś umiejętnie stopniowane crescendo napięcia dramatycznego stanowi dostrojoną do naszej wrażliwości i doświadczenia fale nośną dla zmetaforyzowanych treści sztuki.